piątek, 2 maja 2014

Rozdział 23.

- Co teraz planujesz?- zapytał niespodziewanie Lewis, kiedy zbliżaliśmy się do mojego domu. Dalej nie wiedział, co odpowiedziała Olivia, ale na szczęście już o to nie pytał.
- A co masz na myśli?- zwiększyłam dystans między nami. Sam fakt, że szliśmy już obok siebie tyle czasu i wybraliśmy chyba najdłuższą drogę wystarczał. Nie musieliśmy się co chwilę ocierać ramionami.
- No wszystko, życie. Wracasz na studia? Nie wiem, co będziesz robić?- wytłumaczył mi, o co dokładnie mu chodzi. Zastanowiłam się nad tym chwilę. Sama chyba do końca nie wiedziałam.
- Chwilowo w moim życiu następuje największe szaleństwo. Zdecydowałam się na przeprowadzkę do Sydney na stałe, więc muszę się jeszcze do końca przyzwyczaić do tego faktu, że to mój dom i koniec. Tym samym muszę sobie załatwić wizę na pobyt tutaj, co raczej proste nie będzie. Chwilowo dysponuję jeszcze tą, którą miałam na stypendium. Chciałam postarać się żeby je dokończyć, bo to zawsze inne zajęcie i tak dalej, ale nie wiem, czy uda mi się to załatwić. Potem kontynuuję naukę już normalnie. Teraz tylko priorytetem jest znalezienie jakiegoś mieszkania...- zakończyłam całe, bardzo okrojone plany na przyszłość. Nie wiedziałam, co jeszcze muszę planować, wszystko jakoś samo się toczyło.
- Mieszkanie? Nie możesz już mieszkać z Olivią?- zdziwił się. Coraz częściej dochodziłam do wniosku, że faceci niczego nie rozumieli.
- W jej przekonaniu mogę, ale przecież ona ma rodzinę i w ogóle wszystko się u niej zmienia. Powinna zamieszkać z ojcem swojego dziecka, a nie z przyjaciółką- wytłumaczyłam mu moje motywy. Nie wyobrażałam sobie, żeby mogło być inaczej.
- A tak w ogóle ten William, facet Olivii, to chyba spoko gość, co?- przytaknęłam. Faktycznie był dla niej wspaniały. Tak bardzo opiekuńczego faceta potrzebowała.
Byliśmy już przy domu. Podeszliśmy do drzwi i zatrzymaliśmy się tam milcząc. Staliśmy tak nawet na siebie nie patrząc.
- Tutaj pierwszy raz się całowaliśmy...- Lewis przerwał cisze, a ja poczułam ucisk w dole brzucha. Naprawdę, ciężko byłoby zapomnieć. Uśmiechnęłam się mimowolnie.
- Chyba powinnam już wejść do środka, robi się chłodno- dziwne, że ten chłód poczułam dopiero teraz. Sama śmiałam się w duchu z tej niedorzeczności, ale nie było powodu do wystawania przed domem.
- Tak, masz rację.- Kupił to? Naprawdę to kupił? Nie, w życiu. Tylko tak udawał. Musnął mnie ustami w policzek i odwrócił, odchodząc. Ja zaczęłam otwierać drzwi i kiedy byłam już prawie w środku, coś nagle mnie olśniło.
- Lewis, nie chciałbyś się napić herbaty?- zapytałam z szerokim uśmiechem, a on zastygł na moment w bezruchu, chwilę później usłyszałam jego beztroski śmiech, a jeszcze za kilka sekund, zobaczyłam jak się odwraca i idzie w moją stronę.
- Herbata to idealny pomysł...- wypowiedział, kiedy wchodził do środka - Tylko może zostawmy to na później?- nie dał mi odpowiedzieć, bo za moment stałam oparta o drzwi, a on całował mnie tak, że od kilku sekund nie mogłam złapać oddechu, a gdyby nie obejmował mnie w pasie, to na pewno bym się przewróciła.
- Może odłożymy tą herbatę do rana, co?- wypowiedziałam między kolejnymi pocałunkami. Poczułam, że się uśmiecha.
- Rano brzmi świetnie- odpowiedział, schodząc z pieszczotą na moją szyję, doprowadzając mnie tym do szaleństwa.
Zaczęliśmy się kierować na schody ani na chwilę nie przerywając. Zajęłam się jego marynarką, następnie koszulą, które szybko wylądowały na podłodze. On też nie pozostawał w tym bierny i także skutecznie pozbywał się mojego ubrania. Kiedy już dotarliśmy do mojej sypialni, nawet na moment nie pozwolił mi wrócić do rzeczywistości...

Obudziłam się rano w samej bieliźnie, wplątana w Lewisa, jak bluszcz w drzewo. Czułam, że tu było moje miejsce, przy nim. Szkoda tylko, że wszystko nie było takie proste... Odsunęłam się od niego i usiadłam na łóżku. Przeraziłam się trochę, kiedy zobaczyłam, że drzwi od pokoju były zamknięte, a nasze ubrania leżały na fotelu, wszystkie. Nawet te, które zostały na schodach... To musiało znaczyć, że Olivia jednak wróciła do domu. Ale przecież to niemożliwe! Wyraźnie mówiła, że wybiera opcję druga, czyli nie wróci. Coś musiało się stać.
Wstałam szybko, narzuciłam na siebie jakiekolwiek ubrania i zeszłam na dół. Moją przyjaciółkę zastałam w kuchni, jak gdyby nigdy nic popijającą sobie sok.
- Mówiłaś, że to, że mam nie wracać do domu nie jest konieczne, a tu proszę...- zaczęła z uśmiechem w stylu ' a nie mówiłam'. Co miałam jej powiedzieć?
- Bo tak było, tylko potem tak wyszło. A ty mówiłaś, że nie wrócisz, co się zmieniło?- chciałam się w końcu dowiedzieć, dlaczego zmieniła zdanie.
- No, bo na noc nie wróciłam. Przyszłam może 15 minut temu i nie chciałam zakłócać waszej prywatności, więc zamknęłam drzwi. Szkoda, że nie widziałaś siebie śpiącej, byłaś tak po prostu szczęśliwa...- uśmiechnęła się do mnie szeroko. Czułam, że sama też cieszy się moim szczęściem.
- Byłam, jestem...- nie mogłam znaleźć odpowiedniego słowa. - Jest super- skwitowałam w końcu. Naszą pogawędkę przerwał Lewis w pośpiechu ubierający marynarkę.
- Cześć- powiedział trochę zdezorientowany widząc Olivię. - Za dziesięć minut mam pacjenta. Zapomniałem na śmierć. Muszę iść, chociaż i tak w życiu nie zdążę...
- Dobra, nie patrzę- powiedziała moja przyjaciółka, a Lewis podszedł i mnie pocałował.- Ok, już wystarczy- powiedziała po chwili, a my roześmialiśmy się. Mężczyzna złożył jeszcze na moich ustach przelotny pocałunek, pożegnał się z Olivią rzucając krótkie cześć i wyszedł. Pozostawiłyśmy całą sytuację bez komentarza, na szczęście. I tak wiedziałam, że moje policzki nieustannie płoną.
- A tak w ogóle to dlaczego wróciłaś tak wcześnie?- zapytałam po chwili, a ona myślałam, że zabije mnie wzrokiem.
- Jak to dlaczego? Przecież za godzinę masz spotkanie z właścicielem mieszkania, prosiłaś żebyśmy z Charlie z tobą poszły- na śmierć o tym zapomniałam. Pobiegłam szybko na górę i wzięłam prysznic, po czym przebrałam się i umalowałam.

Na miejscu byłyśmy punktualnie, nie wiem jakim cudem. Charlotte czekała już na nas z Alexem. Poprosiłam Olivię żeby się przed nią od razu nie wygadała. Musiałam powiedzieć jej to jakoś w spokojnej sytuacji, chociaż i tak wiedziałam, że wybuchnie radością. W końcu jej plan się powiódł, tylko że ona sama była tego kompletnie nieświadoma.
Weszłyśmy do mieszkania, które znajdowało się w tej samej części miasta, co ta w której dotąd mieszkałam. Nie daleko było stąd do uczelni, do Charlie i Olivii w sumie też. Miałam jeszcze kilka innych opcji do wyboru, jednak ta wydawała się najlepsza.
Zostałam totalnie oczarowana. Musiałam szukać mieszkania z całym wyposażeniem, bo nie miałam przecież czasu na kupowanie mebli. Wszystkie pomieszczenia utrzymane były w stylu art deco. Czarno biały wystrój kuchni połączonej z salonem pasował idealnie. Sypialnia utrzymana w spokojnej kremowej tonacji z ogromnym bardzo wygodnym łóżkiem także wyglądała świetnie. Łazienka kupiła mnie totalnie ogromną wanną. Był jeszcze jeden dodatkowy pokój, który mógł służyć jako gabinet, ewentualnie druga sypialnia. Właściciel pozwolił nam się swobodnie rozejrzeć i kiedy już kończyłyśmy trzecią rundę po wszystkich pomieszczeniach położyłyśmy się w poprzek na wspaniałym łóżku w sypialni.
- O tak, w tym łóżku z pewnością twoje schadzki będą wyglądać jeszcze lepiej...- westchnęła Olivia, a ja zamarłam. Czekałam tylko na reakcję Charlie.
- Co ty, ona i schadzki? O czym ty mówisz, to przecież święta dziewica- odpowiedziała jej automatycznie nasza przyjaciółka, a ja odetchnęłam z ulgą. Od razu posłałam mojej współlokatorce karcące spojrzenie, ale Charlie podłapała mój wzrok i chwilę się zastanowiła.
- Zaraz, zaraz, jakie schadzki? Chyba nie chcecie mi powiedzieć, że...- nie dokończyła, bo kiedy Olivia wybuchnęła śmiechem, a ja ukryłam równie uśmiechniętą twarz w dłoniach, już wszystko wiedziała.
- O małpy! Dlaczego ja się o tym dowiaduję dopiero teraz!- zaczęła się emocjonować, ale zaraz mocno mnie przytuliła. Odetchnęłam, sytuacja opanowana.
- To co dziewczyny? Bierzemy, co?- zapytałam je, chociaż decyzję już podjęłam. Mieszkanie było świetne, nic więcej mi nie było trzeba. Wszystko miałam w tej chwili.
- Ale nie chcesz obejrzeć nic więcej? Jesteś tego pewna?- zaczęły dopytywać, ale ja wiedziałam.

Po załatwieniu wszystkich formalności prawnych i przewiezieniu moich rzeczy do mieszkania, mogłam oficjalnie poczuć, że jest moje. Było wspaniałe, takie o którym zawsze marzyłam.Chciałam już spokojnie czekać, aż przyjadą moi rodzice i będę mogła się nim pochwalić. Lewis jednak wyskoczył wcześniej z jakimś wyjazdem.
- Słuchaj dostałem zaproszenie na przyjęcie, podobne jak to u moich rodziców. To do tego mężczyzny, którego wtedy uratowałaś. Nie daruje mi jeśli ciebie nie przywiozę- zaczął mi tłumaczyć któregoś razu. Znów miałam znosić te wścibskie spojrzenia wszystkich ludzi? O nie. To było ponad moje siły.
- Proszę cię, nie zmuszaj mnie. Nie mam ochoty na oglądanie tych wszystkich spojrzeń w moim kierunku. Kim ja dla nich jestem? Przecież odbiłam narzeczonego ich sąsiadce, nikt mnie tam nie będzie akceptował. Nawet twoi rodzice, a może i przede wszystkim oni- ostatnia reakcja jego matki mówiła sama za siebie. Fakt, że spotkała nas w dwuznacznej sytuacji, ale potraktowała mnie jak intruza.
- Nie, nawet nie chcę słyszeć takich tłumaczeń. Nie obchodzą mnie inni ludzie i ty też masz tak to traktować. A temu człowiekowi uratowałaś życie i jest ci za to wdzięczny. Za każdym razem, kiedy go później widziałem pytał o ciebie, więc zrób nam obu tę przyjemność- uśmiechnęłam się kręcąc głową. Nie miałam pojęcia, że ten mężczyzna tak się mną przejął. Było mi miło z tego powodu, bo sama też interesowałam się jego zdrowiem.
- A Charlie też będzie?- zapytałam, chociaż Lewis wiedział, że już mnie kupił.
- Oczywiście- uśmiechnął się i przyciągnął mnie do siebie. Bałam się tego, jak zareagują na mnie wszyscy ci ludzie. Po raz kolejny. Chyba jednak przyszedł czas, aby stawić temu czoła.
- Dobrze, pojadę- pocałował mnie w przypływie euforii, ale ja odsunęłam się. To wszystko działo się dla mnie trochę za szybko.

Charlotte i Alex jechali razem z nami. Musiałam przyznać, że znów im byliśmy bliżej, tym bardziej się denerwowałam.
- Przestań, może rodzice cię nie zjedzą...- próbował sprowadzić wszystko do żartu Lewis, ale średnio mu wychodziło.
- No, co do mamy nie byłabym taka pewna- skomentowała zaraz Charlie, a on odwrócił się i rzucił jej mordercze spojrzenie.
- Nie pomagasz- upomniał ją i skupił się dalej na prowadzeniu pojazdu.
- Chcę ją tylko przygotować na to co może ją czekać. Nie będzie łatwo- nie wytrzymałam i roześmiałam się. Charlie tak mnie straszyła, że aż w ogóle jej to nie wchodziło.

Zaparkowaliśmy przed domem i weszliśmy do środka. Teraz wydawał się całkiem inny. Było tam spokojnie i cicho oraz był przytłaczająco wielki.
- Mamo, tato, jesteśmy!- krzyknął Lewis, kiedy weszliśmy, a nikt do nas nie wyszedł.
- Już chodzimy!- usłyszeliśmy w odpowiedzi, a ja przygotowałam się na najgorsze. Lewis złapał mnie za rękę, którą chciałam zaraz zabrać, ale mi nie pozwolił. Co to miało znaczyć? Nie miałam zamiaru zaraz tłumaczyć się przed jego rodzicami...
Pierwszy Alex wpadł w ramiona babci, kiedy tylko ją zobaczył. Za kobietą szedł jej mąż, do którego podeszła Charlie i przytuliła się na powitanie. Później Lewis pociągnął mnie za sobą i przywitał się z ojcem. Mężczyzna chwilę później spojrzał na mnie i wyciągnął dłoń w moją stronę.
- Witamy ponownie- uśmiechnął się ciepło. Podałam mu rękę i za moment zabrałam ją z powrotem. Ciekawe, co kryło się za ta maską, bo nie byłam w stanie uwierzyć w to, że naprawdę cieszy się, że mnie widzi.
Kiedy Alex został przejęty przez dziadka rodzeństwo skupiło się na powitaniu z matką. Ja tylko z pewnego dystansu powiedziałam krótkie dzień dobry. Kobieta zmierzyła mnie wzrokiem od stóp do głów i odpowiedziała z wyraźną niechęcią. Wizyta nie zapowiadała się na miłą.
- Czemu przyjechaliście tak późno? Macie mało czasu, aby przygotować się na przyjęcie- podsumowała, a ja tylko czekałam na tłumaczenie.
- Bardzo dobrze, że poruszasz tą kwestię, mamo- zaczął Lewis.- Otóż musieliśmy czekać na Charlotte ponad godzinę, bo nie mogła się wybrać. Gdyby Alice mnie nie przekonała, to już dawno bym bez mojej kochanej siostry- uśmiechnęłam się na wspomnienie tego, jak się pieklił.
- Widzisz kochana, znów jestem twoją dłużniczką- przyjaciółka puściła mi oczko.
- Jak Charlie mieszkała tutaj, nie było takich problemów...- Dziewczyna już w drodze mówiła o tym, że tylko czeka na takie docinki. Wiedziała, że matka się od tego nie powstrzyma.
- Mamo, nawet nie zaczynaj- przerwała jej od razu córka. Dlaczego tej kobiecie tak bardzo zależało na tym, żeby jej dopiec?
- Dobra, przestańcie- przerwał to Lewis. Wiedziałam, że długo tak nie wytrzyma.- Chodźmy się przebrać- zaproponował i pociągnął mnie za sobą. Dopiero teraz zorientowałam się, że nadal ściskał moją rękę, a ja wcale nie zwróciłam na to uwagi.
Weszliśmy na górę i rozeszliśmy do swoich pokoi. Mi dostał się ten sam, w którym zatrzymałam się poprzednim razem. Wyciągnęłam z torby sukienkę i przyjrzałam się jej dokładnie. Kiedyś zobaczyłam ją w sklepie i po prostu kupiłam, bez okazji. Teraz nadarzyła się takowa. Była bardzo skromna, chociaż zapłaciłam za nią krocie, przez materiał z którego była wykonana. Dobrze się czułam i dobrze wyglądałam w granatowym kolorze, więc pasowała do mnie świetnie. Miała 3/4 rękaw i sięgała do połowy uda. W pasie była zwężona, natomiast na dole rozkloszowana. Ostatnio miałam słabość do dekoltów z tyłu, więc tego też nie mogło jej zabraknąć. Do tego założyłam beżowe wysokie szpilki i wzięłam także beżową kopertówkę.
Przeczesałam jeszcze idealnie proste włosy i wyszłam do Charlie. Kiedy zajrzałam do jej pokoju, była w trakcie ubierania synka. Sama wyglądała wspaniale. Miała na sobie długą kremową suknię bez ramiączek. Zaczęłam zastanawiać się, jakim cudem ta kobieta jeszcze jest sama.
- Gotowi? Możemy iść?- zajrzał do nas Lewis, jeszcze poprawiając krawat. W idealnie pasującym garniturze i śnieżnobiałej koszuli wyglądał obłędnie.
- Oczywiście- skwitowała jego siostra. Wyszłyśmy z jej pokoju i razem z nim ruszyłyśmy na dół. Tym razem to ja złapałam go za rękę, co spotkało się z jego dużą aprobatą. Zdecydowanie to polubiłam.

Kiedy weszliśmy na przyjęcie gospodarz od razu nas dostrzegł i podszedł, aby nas przywitać. Nie mogliśmy z nim długo rozmawiać, bo zjawiali się kolejni goście, ale spodobał mi się jego entuzjazm. Przynajmniej jedna osoba cieszyła się, że tu jestem.
- Jest mi ogromnie miło, że tutaj jesteś- podszedł do mnie pan Anderson i zaczął rozmowę w wolnej chwili.- Gdyby nie ty, to pewnie by mnie już nie było- kontynuował.
- Och, proszę tak nie mówić. Jak się pan teraz czuje?- zapytałam z troską.
- Świetnie! Po chorobie nie ma śladu. Żona dba o to żebym się oszczędzał- zaczął opowiadać o swoim samopoczuciu. Cieszyłam się, że wszystko u niego w porządku.
- Cieszę się, że mogę organizować to przyjęcie. Kiedy leżałem w szpitalu bałem się, że już nie doczekam kolejnego, a tu proszę. Stoję cały i zdrowy- kontynuował - Nie wiem, czy Lewis ci o tym mówił, ale za każdym razem, kiedy go widziałem, pytałem o ciebie. Zawsze mówił, że wyjechałaś, ale na pewno niedługo wrócisz i wtedy przyjedzie z tobą- uśmiechnęłam się na jego słowa.
- Tak mówił?- bardziej stwierdziłam niż zapytałam.
- Jesteście piękną parą. Wiem, że pewnie Carol, matka Lewisa, nie może mu wybaczyć zerwania zaręczyn z Sarą, prawda? Przejdzie jej, nie musicie się martwić- zdziwiło mnie to co powiedział.
- Chyba bardzo dobrze pan ją zna, prawda?- zapytałam podejrzliwie. Wyrażał się o niej tak, jakby wiedział o niej bardzo dużo. Może byli po prostu przyjaciółmi...
- Owszem. Kiedyś byliśmy nawet zaręczeni- myślałam, że się przesłyszałam. Zaręczeni? No nieźle.
- Co się stało?- pytanie samo mi się wyrwało. Nie chciałam być wścibska.
- Musiałem wyjechać, a kiedy wróciłem ona była już żonata. Nie mogłem nic zrobić- ta zdawkowa odpowiedź utwierdziła mnie w przekonaniu, że nie chciał o tym mówić. Na szczęście Lewis do nas podszedł i wybawił mnie z opresji niezręcznej atmosfery. Chwilę później Charlie porwała go do tańca, a ja poszłam po kieliszek szampana. Pech chciał, że spotkałam tam Sarę.
- My się chyba jeszcze nie poznałyśmy, prawda?- zagadnęła po kilku wzajemnych ukradkowych spojrzeniach.
- Chyba nie- przytaknęłam. Co zamierzała? Być teraz ze mną przyjaciółkami? To były chyba jakieś żarty. Chciałam odejść bez żadnego słowa więcej, ale mi na to nie pozwoliła.
- Zaczekaj- złapała mnie za rękę. Odwróciłam się do niej i zobaczyłam już całkiem kogoś innego. Jej oczy się zmieniły.
- Powiedz mi jak to jest mieć wszystko? Urodę, karierę i jeszcze mojego narzeczonego?- otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, ale słowa uwięzły mi w gardle.
- Wszystko w porządku?- podeszła Charlie i tym razem to ona mnie uratowała.
- Tak, jest ok- skłamałam, ale nie mogłam oderwać wzroku od Sary.
- W takim razie chodźmy już. Czas na nas- pociągnęła mnie za sobą. Ruszyłam, choć nogi miałam jak z waty. Rozmowa z byłą narzeczoną Lewisa całkowicie wybiła mnie z równowagi...





"Bo­ję się, że pew­ne­go dnia stracę to wszys­tko co nie dość kochałem. Pa­miętaj i nie wa­haj się kochać te­go co kochać warto."
J. Carroll

_____________________________________________________________________
Jak obiecałam tak i daję wam  nowy rozdział. 
Trochę ciężko mi się go pisało,szczególnie końcówkę, ale jakoś poszło.
Jak myślicie, co zrobi Alice po tym, co usłyszała od Sary?
Przylot rodziców już w  kolejnym rozdziale, więc wszystko będzie jasne.
Dziękuję za opinie i liczę na wsze kolejne komentarze!
Za błędy z góry przepraszam.
Pozdrawiam,
M.
+ na górze jest ankieta, poświęćcie chwilkę ;*

8 komentarzy:

  1. No hej kochanie :*
    Kurczę nie wiem co napisać, najchętniej chciałabym to przemyśleć. Jednak wiem, że czekasz na moją opinię, dlatego też jestem.
    Oczywiście rozdział cudny, zresztą jak zawsze.
    Szkoda tylko, że "ta" scena była, taka krótka :c No ale była :D Jestem dumna z Alicji, mam nadzieję, że już nic im nie stanie na drodze. Mimo to domyślam się, iż jeszcze wszystko poplączesz.
    Dalej ciekawi mnie ten przyjazd rodziców, kurcze co to mogło spowodować.
    Dalsza część rozdziału była słodka, choć równowagę tworzyła matka Lewisa. Cieszę się, że Ala kupiła to mieszkanie, widać, że jej się podobało.
    Kurcze mnie ta końcówka też strasznie zszokowała i nie wiedziałabym co o tym wszystkim myśleć. Czemu Sara tak powiedziała? To trochę wredne z jej strony, czuję że przez to Ala znów się wycofa :c Choć mam nadzieję, że z tej ich wspólnej nocy może coś być, taka niespodzianka :P
    Nie wiem co więcej napisać, przepraszam...
    Kocham tą historię i życzę im jak najlepiej.
    Czekam na kolejną część :)
    Pozdrawiam :*
    Kilulu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hej ;DD dziękuję za opinię tak na początku.
      Ogólnie to nie chcę bardzo erotyzować tego bloga i dlatego ta scena była taka krótka, może w przyszłości będę je opisywać bardziej, jeśli takowe się pojawią ;)
      W następnym rozdziale wpadną rodzice, więc będzie nieźle ;)
      Ogólnie, jeśli już sobie przemyślałaś, to możesz dokończyć przemyślenia ;)
      Pozdrawiam ;)

      Usuń
    2. Rozumiem o czym piszesz. Samej ciężko byłoby mi opisać taką scenę. "Jeśli takowe się pojawią", nawet mnie nie strasz, że pomiędzy Lewisem a Alą nic już nie będzie.
      Już się boję co wymyśliłaś w związku z rodzicami, domyślam się że coś zepsuje. Kurczę tylko co. Mimo to ta historia jest tak świetna, że mogę czytać jeszcze wiele części :D
      Co do rozdziału był na prawdę przyjemny :)
      Mimo tak banalnego pytanie o herbatę doszło do czegoś lepszego. Teraz tylko czekać, aż Ala powie Lewisowi, że nie umie bez niego żyć :)
      Sytuacja z kupnem mieszkania i rozmowa z Charli o schadzkach Ali była bardzo zabawna. W końcu młoda matka doczekała się tego co chciała.
      Wszystko było w tym rozdziale super, oczywiście nie licząc matki Lewisa i Sary na sam koniec, wgl co ona tam robiła? Kto ją zaprosił? Jej nikt tam nie chciał, no przynajmniej ja nie chciałam, Ala pewnie też nie. Była narzeczona Lewisa pokazała jakiś akt zazdrości, czy jak? Jejku on jej nie kochał i po prostu zostawił. Chyba lepiej wtedy niż po ślubie, kiedy byłyby wszystkie cyrki z rozwodem.
      A poza tym Ala nie ma wszystkiego, nie ma idealnego życia i niech ta wredna Sara idzie sobie do matki Lewisa, bo one razem tworzą idealną parę.
      Nie chcę Cię zanudzać moimi przemyśleniami, dlatego teraz już skończę.
      Każdy Twój rozdział jest cudny więc, co tu dużo więcej mówić.
      Pozdrawiam i całuję jeszcze raz :***
      Kilulu
      P.S Odpowiedziałam Ci na komentarz :)

      Usuń
  2. jak cuuuuuudownie <3 jak ja na to czekalam <3 jak ja sie ciesze, ze Alicja i Lewis aaaawwww :* xd mam nadzieje, ze teraz nic im tej pieknej relacji nie zepsuje :) choc znajac ciebie to pewnie jeszcze sporo namieszasz xd
    nie wylapalam zadnych bledow, wiec plus dla ciebie :)
    Sara cos takiego powiedziala? zszokowalas mnie tym? mam nadzieje, ze po tym Alicja nie zacznie sie wachac, oby, a tak w ogole to Sara postapila chamsko, nie lubie ja przez to :/
    intryguje mnie ten przyjazd jej rodzicow, o co w nim chodzi? mam zle przeczucia :(
    no nic pozostaje mi czekac, tak wiec pisz szybciutko, bo mnie ciekawosc zezre xd
    pozdrawiam :)
    PS zapraszam do mni, juz czworeczka :)
    zagubiona-przez-zycie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. przepraszam, że zamieszam, ale bez tego, to nie miało być sensu. tak, Sara nie postąpiła najlepiej, ale dziewczyna zwyczajnie nadal kocha Lewisa i niby miały być przyjazne stosunki, ale jednak nie są.
      co do rodziców wyjaśni się już niebawem ;)
      dziękuję za komentarz i już lecę do ciebie! ;)
      Pozdrawiam,
      M ;)

      Usuń
  3. Ja mam nadzieję,że Alicja nie rozmyśli się,przez to co powiedziała Sara jak mogła.A było już tak pięknie Alicja i Lewisa razem <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sara nieźle namieszała w głowie Alicji, ale dziewczyna raczej nie da tego po sobie poznać. Inne aspekty zdecydują o jej kolejnych decyzjach ;)
      zapraszam na następny już niedługo i dziękuję za komentarz ;)
      Pozdrawiam.

      Usuń
  4. No nareszcie! Lewis i Alice razem :D. Szkoda tylko że dostali osobne pokoje :D A to jak trzymają się z za ręce jest takie słodkie. Trudno się dziwić Alice, że obawiała się przyjazdu na to przyjęcie. Zapowiada się że będzie to niezbyt miły pobyt przez matkę Lewisa i Charlie i do tego jeszcze ta Sara.
    Czekam na kolejny i pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń

by Heather - Land of Grafic