niedziela, 27 kwietnia 2014

Rozdział 22.

 ***Alice***

Powinniśmy już wstać, powinnam już iść, ale nawet nie myślałam o tym, żeby się ruszyć. Było mi wygodnie, ciepło i w ogóle dobrze. Owinęłam się szczelniej kołdrą. Koniec mojej chwilowej sielanki zbliżał się nieuchronnie. Lewis wczoraj zdał przyjacielski test. Zachował się wspaniale wobec mnie, czym konkretnie zapunktował. Chyba przyszedł czas, żeby naprawdę się stąd wynosić. Delikatnie odsunęłam się od mężczyzny i wstałam z łózka. Musiałam wyglądać koszmarnie, bo przecież nie zmywałam wieczorem makijażu, ani nawet się nie kąpałam. Przebrałam się szybko w moje ciuchy i wyszłam do kuchni. Postanowiłam być dobrą przyjaciółką i w jakiś sposób podziękować za to wszystko, więc wstawiłam kawę w ekspresie, żeby miał ją już gotową, kiedy wstanie. Wzięłam moją torebkę i wyciągnęłam kartkę i długopis. Musiałam zostawić mu jakąś wiadomość. Złożyłam koszulkę, w której spałam i położyłam na mojej stronie łóżka, na niej umieściłam kartkę. Spojrzałam jeszcze na niego i uśmiechnęłam się po raz kolejny... Wyglądał słodko... Zaraz, zaraz, co ja mówię! Cofnęłam się i wyszłam pospiesznie. Wsiadłam do autobusu i chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu, gdzie pewnie czekała już na mnie Olivia. Spojrzałam na zegarek w telefonie- kilka minut przed 10. Miałam nadzieję, że dobrze zrobiłam, że nie budziłam Lewisa. Oby nigdzie się nie spieszył, ale w każdym razie nie dzwonił żaden budzik, ani nic...
Chwilę później wysiadłam na odpowiednim przystanku i skierowałam się w stronę domu. Na podjeździe z daleka zobaczyłam samochód Charlie. Może to i dobrze, że u nas była... Nie będę musiała kilka razy opowiadać tego, co się wczoraj stało. Oplotłam się ramionami na wspomnienie tych wydarzeń. Dalej czułam się okropnie. Dobrze, że wszystko skończyło się dobrze.

***Lewis***

Przewróciłem się na drugą stronę łóżka, ale o dziwo było puste i zimne. Otworzyłem oczy i nie dostrzegłem ubrań Alice, które jeszcze wczoraj leżały na fotelu. Wróciłem na moje miejsce, a tam, gdzie powinna być ona zobaczyłem złożoną koszulkę i jakąś kartkę.
'Dziękuję za wszystko i przepraszam, że wychodzę, ale muszę się trochę potłumaczyć. W kuchni czeka na ciebie kawa ;) Alice.'- głosił papier. Uśmiechnąłem się na widok tej starannie narysowanej uśmiechniętej buźki. Wstałem i ogarnąłem się. Napisałem do Alice smsa, czy bezpiecznie dotarła do domu i oczywiście podziękowałem za kawę. Odpisała, że wszystko ok. Uspokoiłem się znacznie. Najlepiej byłoby, gdybym obudził się wcześniej i odwiózł ją osobiście. Miałbym pewność, że nic jej nie grozi i wszystko jest w porządku. Chociaż chyba byłem przewrażliwiony, skoro mówiła, że jest ok, to tak było.
Przyszedł czas żeby pogadać z Ethanem. Potrzebowałem jakiejś rady. To wszystko zaczynało mnie powoli przerastać.
- Dzień dobry, mogę?- przywitałem się z recepcjonistką w szpitalu. Kobieta, jak zawsze czarująco odparła, że mój przyjaciel jest u siebie w gabinecie. Podziękowałem i pokierowałem się tam.
- Cześć. Masz dłuższą chwilę?- od razu wiedziałem, że czeka nas długa rozmowa. Najgorsze było to, że nie potrafiłem się zdefiniować. Sam nie wiedziałem, co się ze mną dzieje.
- Coś poważnego?- potwierdziłem ruchem głowy. Zacząłem od opowieści na temat tego, co stało się wczoraj Alice. Był tak samo przerażony, jak ja. W końcu opowiedziałem też, co stało się później. 
- Było mówić od razu, że chodzi o dawny problem- Ethan uśmiechnął się z satysfakcją. Czy taki dawny? Nie wiem. 
- Człowieku, powiedz mi, co ja mam zrobić? Ona doprowadza mnie do szału. Raz jest świetnie, jak wczoraj, a raz beznadziejnie. Później nie mogę przestać o niej myśleć, co też mnie denerwuje...- zacząłem żalić się na wszytko. Czułem się źle, bo nie umiałem znaleźć żadnego rozwiązania mojego problemu.
- Czekaj, czekaj, a co z tą twoją nową dziewczyną?- przerwał mi tym bezsensownym pytaniem. Faktycznie kilka razy spotkałem się z Veronicą, ale nic więcej. Nie była żadną moją dziewczyną.
- To było tylko kilka spotkań, jeden służbowy wyjazd. To nie była taka znajomość, jak sobie od razu wyobrażasz...- zgasiłem jego zapały.
- No tak, jakby mógł być ktoś inny, skoro jest Alice. Podporządkowujesz jej swoje życie, znowu. Dobrze wiesz, że ja też ja uwielbiam, ale zastanów się, czy to wszystko ma sens. Chyba wszyscy wiemy, że może być różnie, co? Pewnie nie mówię ci czegoś, czego sam nie wiesz, ale naprawdę nie wiem co mam ci poradzić- chyba pierwszy raz się tak zdarzyło. Widocznie sprawa była zbyt ciężka.
Zmieniliśmy temat i niedługo potem musiałem się już zbierać, bo Ethan musiał wracać do pracy. Szczerze, nie wiele mi pomógł, ale jednak miałem trochę jasności w głowie.

***Alice***

Opowiedziałam dziewczynom, co się stało i oczywiście mogłam liczyć na ich wsparcie. Musiałam też opowiedzieć im, dlaczego znalazłam się u Lewisa, ale pozbawiłam to kilku szczegółów. Chociaż, nie powiedziałam żadnych szczegółów. Nie zostawiłyby na nas suchej nitki.
- A jak już chodzi o mojego brata, to mam pewien pomysł. Lewis ma za tydzień urodziny i pomyślałam, że może zrobimy mu przyjęcie niespodziankę. Co o tym myślisz?- zaczęła rozentuzjazmowana Charlie. Faktycznie pomysł był dobry. Jeżeli ona będzie siedziała cicho i się przed nim nie wygada, to z pewnością będzie zachwycony niespodzianką. 
Charlotte zorganizowała wszystko u siebie, zaprosiła gości, przygotowała całe przyjęcie. Najważniejsze, że konkretnie chroniła tajemnicy. Ja miałam za zadanie odebrać tort i dostarczyć solenizanta na miejsce. Nie miałam na to jakiegoś konkretnego planu. Nie mogłam wymyślić nic szczególnego. Nawet zadzwoniłam do niego dopiero tego samego dnia, którego odbywała się cała impreza.
- Cześć. Robisz dzisiaj wieczorem coś konkretnego?- zapytałam, kiedy usłyszałam jego głos po drugiej stornie. Uśmiechałam się cały czas, bo nie byłam najlepsza w kłamstwach, chociaż ostatnio często mi się zdarzały.
- Chwilowo jeszcze nie, a co masz dla mnie jakieś plany?- od razu zorientował się, że coś jest na rzeczy…
- Tak się składa, że mam. Będę u ciebie przed 20- zakończyłam szybko, żeby o nic nie wypytywał.
Chwilę wcześniej zawiozłam do Charlie tort, a teram musiałam udać się po Lewisa. Przyjaciółka pożyczyła mi swój samochód. Zaparkowałam przed apartamentowcem jej brata i wbiegłam na górę. Kiedy otworzył mi drzwi okazało się, że muszę chwilę poczekać, Wszedł do łazienki i przed lustrem wiązał krawat.
- Zostawiłem telefon w sypialni, przyniesiesz?- usłyszałam jego prośbę.
- Jasne- odpowiedziałam i udałam się do wskazanego pomieszczenia. Zabrałam urządzenie. Miałam już wychodzić, kiedy zwróciłam uwagę na zdjęcie leżące na komodzie. Oblałam się rumieńcem, kiedy mu się przyjrzałam.
- Co to jest?- podeszłam do niego i wskazałam mu fotografię. Uśmiechnął się na jej widok.
- Nie mogłem się powstrzymać- pokiwałam głową nie dowierzając. Zdjęcie przedstawiało mnie śpiącą i pochodziło pewnie sprzed tygodnia. Byłam tak zawinięta w kołdrę, że widać mi było tylko głowę. Twarz była rozpromieniona, uśmiechnięta. Idealny moment uchwycił, musiałam to przyznać.
- To co, idziemy?- zapytałam, odkładając fotografię na swoje miejsce. Lewis staną przede mną gotowy i wyszliśmy na zewnątrz.
Musiałam mu nieźle naściemniać, wyjaśniając między innymi, dlaczego jeździłam samochodem jego siostry i dlaczego przyjechaliśmy do niej. Kiedy powiedziałam, że przyszliśmy tu, żebym oddała jej kluczyki, zapytał dlaczego nie mogliśmy wziąć jego auta. Nie miałam już siły wymyślać kolejnych kłamstw, więc powiedziałam po prostu, żeby nie zadawał więcej pytań, na co się roześmiał.
- Dlaczego otwarte?- kolejne pytanie tym razem u mnie wywołało szeroki uśmiech.
- Alex śpi, nie chciała, żebym obudziła go dzwonkiem- po raz kolejny zbyłam go całkiem prawdopodobnym wyjaśnieniem. Weszliśmy do środka, ale wszędzie było ciemno. Zanim zapytał o to, pociągnęłam go za sobą do salonu i zapaliłam światło.
- Niespodzianka!- krzyknęli wszyscy obecni, a Lewis uśmiechnął się szeroko. Spojrzał na mnie i  z dezaprobatą pokręcił głową. Zaśpiewaliśmy sto lat, a Alex przy pomocy swojej mamy przyniósł tort. W rzeczywistości wyglądało to tak, że Charlie niosła ciasto, a mały trzymał tylko ręce pod tacą.
Zjedliśmy tort, złożyliśmy życzenia, wręczyliśmy prezenty i zaczęliśmy dalszą zabawę. Kiedy Alex zrobił się śpiący, poprosił swoją mamę żebym to ja położyła go spać.

- No tak, kiedy jest ciocia Alice, to już mama ani nikt inny się w ogóle nie liczy- skomentowała na głos Charlie, a ja rzuciłam jej kpiące spojrzenie. Musiałam wynagrodzić małemu to, że nie widział mnie tyle czasu, kiedy byłam w Polsce.
- Skoro mały cie tak uwielbia, to chyba powinnaś postarać się o swoje...- zaczęła Olivia, a ja skarciłam ją wzrokiem. Mogliby już skończyć wygadywać te niedorzeczności.
- Nie bójcie się, mi do macierzyństwa się nie spieszy. Jestem w pełni spełniona opiekując się waszymi dziećmi- uśmiechnęłam się, dementując słowa mojej przyjaciółki.
- Alex pożegnaj się ładnie- szepnęłam chłopcu do ucha, a on najbardziej energicznie, jak tylko było to możliwe, pomachał zebranym. 
Wzięłam go na ręce i zabrałam na górę. Spał już prawie na stojąco, ale wzięłam z półki książkę i zaczęłam mu czytać. Usiadłam na kanapie w jego pokoiku, a on szybko wtulił się we mnie. Przeczytałam całą książeczkę i wiedziałam, że malec śpi od dłuższego czasu, ale nie miałam ochoty schodzić na dół. Nie miałam nastroju na imprezowanie.
Przyjrzałam się Alexowi. Był taki bezbronny i malutki... Miał zdecydowane ostre rysy, które były całkowicie inne od delikatnej twarzy jego mamy. Musiał wdać się urodą w tatę. Chociaż jego oczy i te iskierki w nich kiedy się śmiał, były identyczne jak te w oczach jego rodzicielki. Z resztą Lewis też je posiadał, to było widocznie rodzinne.
- Chyba już śpi, co?- usłyszałam szept tego, o którym przed momentem myślałam. Spojrzałam i przytaknęłam, ale nadal nie miałam zamiaru się ruszać.
- Dołączysz do nas?- zapytał po raz kolejny, a ja uznałam, że nie mam wyboru. Przesunęłam się delikatnie, wzięłam Alexa na ręce i włożyłam go do łóżeczka. Wycofałam się, żeby wyjść z pokoju.
- Ktoś się do ciebie dobija- Lewis wyciągnął do mnie moją torebkę, którą trzymał w dłoni. Wzięłam ją od niego i przypomniałam sobie, że nie dostał ode mnie jeszcze prezentu.
- Możemy wyjść na balkon i się chwile przewietrzyć?- zaproponowałam, a on zgodził się bez zastanowienia. Przeszliśmy przez sypialnię Charlie i wyszliśmy na świeże powietrze. Zajrzałam do torebki i wyjęłam kopertę, którą po chwili mu wręczyłam.
- Proszę bardzo, to prezent ode mnie- uśmiechnęłam się szeroko, czekając na jego reakcję. Niepewnie zabrał się do otwierania.
- Serio?- wytrzeszczył oczy patrząc na bilet na skok na bungee. Kiedy dostrzegłam to któregoś razu w internecie, nie mogłam się powstrzymać. Wiedziałam, że lubi adrenalinę i to będzie dla niego świetne.
- Bilet jest podwójny, idziesz ze mną- zakomunikował mi od razu. Tego się obawiałam.
- Nie ma nawet takiej mowy- ucięłam szybko jego plany.
- No przestań, nie mów, że się boisz?- wiedzieli, że takie branie mnie pod włos zawsze działa, ale tym razem nie koniecznie chciałam. Chociaż, może powinnam sobie pozwolić na dozę adrenaliny?
- Zastanowię się- roześmiała się, pewnie dumny ze swojego przekonywania.
Zauważyłam, że do pokoju wchodzi Charlie i zbliża się w naszą stronę.
- Przepraszam, że wam przeszkadzam, ale solenizancie, może wrócisz na własne urodziny, co? I ty też jesteś mile widziana- zwróciła się także do mnie, ale przerwał nam znów dzwoniący mój telefon. Wyjęłam go i spojrzałam, że to Maciek.
- Przepraszam was, ale to Maciek. Nie możemy się złapać od kilku dni. Porozmawiam z nim i zaraz zejdę, ok?- przytaknęli i zostawili mnie samą. Miałam chociaż moment na to, żeby porozmawiać z przyjacielem.

- Cześć! Co słychać?- zaczęłam rozentuzjazmowana. Dawno ze sobą nie gadaliśmy i zdążyłam się stęsknić.
- No w tym momencie, to akurat nie mogę uwierzyć, że w końcu odebrałaś telefon. Tak poza tym to wszystko ok- nie mógł sobie darować, żeby nie wypomnieć. Ta się składało, że zawsze kiedy dzwonił nie mogłam odebrać.
- Przepraszam, mamy małą imprezę i zostawiłam telefon na dole, a usypiałam Alexa. Wybaczysz mi?- wytłumaczyłam mu o co chodzi tym razem. Wiedziałam, że tylko żartował, ale chciałam być fair.
- No nie wiem. A co takiego świętujecie?- podłapał temat i zaczął dopytywać.
- Lewis ma urodziny i Charlie zorganizowała taką imprezę niespodziankę. Tylko ja jakoś dzisiaj nie mam ochoty na imprezy...- powiedziałam szczerze.
- Ty? Nie masz ochoty na imprezy? Co się z tobą dzieje?- Maciej zaczął ironizować, ale chwilę później naprawdę zainteresował się co się ze mną dzieje. Tyle że ja sama nie wiedziałam.
- Chwilowa niedyspozycja, nic szczególnego. Powiedz mi lepiej co u was wszystkich słychać?- zmieniłam szybko temat. Nie miałam mu o czym opowiadać.
- Nie będę cie zanudzał. Chciałem ci tylko powiedzieć, że twoi rodzice się do ciebie wybierają- zaskoczył mnie tą wiadomością. Nie miałam pojęcia jaki miał być powód ich przyjazdu. Z resztą nic mi o tym nie mówili. Dobrze, że chociaż Maciek mnie uprzedził. Będą mogła przygotować się na to mentalnie.
- A wiesz dlaczego?- zapytałam jeszcze, chociaż wątpiłam żeby to wiedział.
- Musze kończyć, dowiesz się wszystkiego, kiedy się z nimi spotkasz. Na razie- pożegnał się szybko i rozłączył. Zdziwiło mnie to. Czułam, że coś przede mną ukrywał, ale nie chciałam naciskać.
Trochę rozkojarzył mnie ten dziwny telefon. Musiałam zadzwonić do mamy i wypytać chociaż o termin przyjazdu. Uznałam, że zrobię to później.
Zeszłam na dół i zobaczyłam, że wszyscy świetnie się bawią. Uśmiechnęłam się, kiedy zobaczyłam szczęśliwą Olivię. Tego jej brakowało. W kuchni znalazłam Charlie, Lewisa i Ethana.
- Słuchajcie, ja już się będę zbierać. Słabo się czuję i nie mam już siły na zabawę- wyjaśniłam im. Nie chciałam wychodzić, ale to nie miało żadnego sensu.
- Co się dzieje?- zaniepokoił się Lewis, a ja speszyłam się widząc spojrzenia Charlie i Ethana.
- Nic mi nie jest. Po prostu boli mnie głowa- wytłumaczyłam mu i odsunęłam się przed jego wyciągniętą w moja stronę ręką.
- To ja cię odprowadzę, na pewno nie będziesz wracała sama- zaoferował się Lewis i nie chciał szukać protestów. Tylko czekałam, aż moi przyjaciele wybuchnął śmiechem. Pożegnałam się z nimi i wyszliśmy na zewnątrz.

Wyszliśmy, ale ciężko nam było dojść do jakiegoś normalnego tematu do rozmowy, więc zwyczajnie milczeliśmy.
- Może masz ochotę na drinka?- zaproponował w końcu Lewis, a ja uśmiechnęłam się szeroko. Bardzo wierzył w swój urok osobisty.
- Drinka mogłam się napić przed chwilą- odpowiedziałam, a on dalej nie dawał za wygraną.
- To może pójdziemy do mnie?- zaproponował, a ja pokręciłam głową.- No, ale spójrz, może Olivia chce mieć wolny dom, pomyśl o niej- roześmiałam się na głos słysząc tą desperację w jego głosie. Żeby udowodnić mu, że się myli wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do przyjaciółki.
- Hej mam do ciebie pytanie, tylko niech nikt nie wie, że ze mną rozmawiasz- poprosiłam ją o dyskrecję, żeby przypadkiem nie wygadała się przez Charlie.
- Ok...- zawahała się.- Pytaj- pospieszyła mnie.
- Masz trzy opcje. Pierwsza: mam ci zostawić wolną chatę, druga: nie wracasz do domu na noc, czy trzecia: obie grzecznie wracamy do domu. Co wybierasz?- zaczęłam lekko żartobliwie, co wywołało uśmiech na twarzy mojego towarzysza.
- A czy zależy ci na tym, abym wybrała opcję numer dwa?- roześmiałam się, bo domyśliłam się, o czym myślała Olivia.
- Absolutnie nie- wyjaśniłam jej pospiesznie i czekałam na jej decyzję.
Odpowiedziałam mi bez zastanowienia, a ja rozłączyłam się, nie przedłużając rozmowy. Lewis patrzył na mnie wyczekująco, ale ja to zignorowałam.
- I co powiedziała?- zaczął dopytywać się mój towarzysz. Przypatrzyłam się mu dokładnie.
- Domyśl się- uśmiechnęłam się szeroko i ruszyłam w stronę mojego domu. Czułam, że stał i patrzył za mną, ale za chwilę dorównał mi kroku i kontynuowaliśmy nasz wieczorny spacer do... No właśnie, co mogło na nas czekać?







"Nie jest źle się cza­sem za­durzyć. To dob­ra za­bawa, uroz­maice­nie, przypływ ad­re­nali­ny. Miłość na­tomiast to coś zu­pełnie in­ne­go. Za miłość war­to zapłacić każdą cenę i nie na­leży jej roz­mieniać na drobne."  
 P. Coelho


_____________________________________________________________
No macie, już macie, ale bez szału, co? Jakoś nie jestem zadowolona.
Szykuje się kolejna spora komplikacja, ale to w kolejnym rozdziale, a może jeszcze następnym.
Jak zawsze dziękuję za komentarze, przede wszystkim takie w pięciu częściach <3
Zostawiam wszystko do waszej oceny ;)
Pozdrawiam,
M.


14 komentarzy:

  1. jak cudownie <3 tylko czemu obi nie moga byc razem????
    oni do siebie pasuja, koniec i kropka! xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jak Olivia powiedziala, ze Alice powinna starac sie o dziecko, skoro ona je tak lubi i one ja,
      to myslalam, ze pekne ze smiechu xd Olivia i Charlie to zawsze wiedza co palnac xd

      Usuń
    2. niepokoi mnie ten telefon od Macka, cos musi sie za nim kryc, tylko co???? nie mam bladego pomyslu :c oby nic zlego i groznego, powiedz o co chodzi, bo mnie ciekawosc zezre xd xd xd

      Usuń
    3. a co powiedziala Charlie???? ktora odpowiedz wybrala??? obstawiam, ze nie wybrala drugie i trzeciej, sadze, ze powiedziala jedynke, zgadlam????? powiedz, powiedz, powiedz, proooosze xd

      Usuń
    4. a poza tym, skonczyc w takim momencie????? ja cie chyba ukatrupie xd nie moge sie doczekac cd :---)
      na zyczenie komentarz w pieciu czesciach xd
      pisz szybko i wstaw kolejny :)
      pozdrawiam i zycze weny :)
      PS w wolnej chwili zapraszam do mnie, juz trojeczka :
      zagubiona-przez-zycie.blogspot.com

      Usuń
    5. HAHAHA ;) omg, kocham cię ;) tak się śmiałam, jak to zobaczyłam ;) dziękuję!
      Zabijecie mnie tym bardziej za to, że skończyłam w tym momencie, kiedy powiem, że Olivia wybrała opcję numer dwa XD
      Telefon Maćka nie koniecznie był czymś złym, będzie tym przyjazd rodziców, ale o tym będzie później ;)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Ja cię chyba tu ukatrupię!!! Jak można kończyć w takim momencie, jak możesz mnie tak męczyć?
    Rozdział cudny, szkoda tylko, że Ala rano tak szybko uciekła. Urodziny też były genialnym pomysłem, choć Lewis domyślał się chyba wszystkiego inaczej chyba nie ubierałby się tak elegancko (krawat itp.)
    Same urodziny były słodkie, bardzo lubię Alexa jest taki uroczy.
    Końcówka była jak zawsze genialna... Ta desperacja Lewisa jest taka świetna. Normalnie słyszałam jego głos w myślach :P Jejku jestem ciekawa co się stanie w kolejnym rozdziale i co będzie się działo w mieszkaniu Olivi... ty już wiesz o czym myślę. Mam nadzieję, że Olivia nie wróci na noc do domu :P
    Zastanawiam się też nad rodzicami Ali, kurczę chyba wiem co mogło się stać. Może dobrze mi się wydaje.
    Czekam na kolejną część :D byle była szybciej.
    Przepraszam, że komentarz nie jest dziś jakoś strasznie obszerny no ale jakoś tak nie mam weny.
    Dziś skromnie. Bądź pewna że jeżeli "coś" się stanie to na pewno się rozpiszę :D
    Pozdrawiam
    Kilulu :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! to był żart z tymi komentarzami, uwierz mi od ciebie liczy się każde słowo! Olivia i Charlie to spryciury i zależy im tylko na tym, żeby zrobić Alice na złość, chociaż obie chcą tylko jej szczęścia. A Lewis jest zakochany i wszyscy to wiedzą, ciężko ma chłopak ^^
      Hmm, czy będzie "coś" zobaczymy! ;) A rodzice, rodzicami... Szykuję dla was coś super i uwierzcie mi, nikt się tego nie spodziewa ;)
      Dzięki jeszcze raz!
      Pozdrawiam,
      M. ;*

      Usuń
  3. A może rodzice Ale spodziewają się dziecka?:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Haha :) to wspaniałe co potraficie wymyśli, ale niestety kolejne pudło :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Zaczarowany kubek29 kwietnia 2014 16:48

    Rozdział cudny :)
    Już nie mogę doczekać się kolejnej części.
    Może rodzice Ali przeprowadzają się do Australii na zawsze?

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo ci dziekuje za komentarz u mnie, nie ma sprawy, tez czasami juz nie nadazam z tymi komentarzami,
    moge troszeczke zdradzic: beda mezczyzni, ale dopiero duuuuzo pozniej, bo ta historia jest glownie o kobietach (ale troszke bedzie i mezczyzn, napewno wiecej w 2czesci, bo zaczelam troszke o niej myslec, ale to innym razem) :) ciesze sie ze bedzie dzis nn rozdzial :)
    nie moge sie doczekac :)

    OdpowiedzUsuń

by Heather - Land of Grafic