piątek, 18 kwietnia 2014

Rozdział 21.

- Ok, to już możesz zacząć mi wszystko opowiadać- czekałam, siedząc jak na szpilkach, aż Olivia zacznie mówić cokolwiek o naszym tajemniczym gościu. Wczoraj, kiedy wróciłam do domu jakoś nie miałam ochoty o niczym rozmawiać. Zamknęłam się w pokoju i praktycznie stamtąd nie wychodziłam. Jednak dzisiaj przy śniadaniu dopadłam moją przyjaciółkę.
- A co byś chciała wiedzieć?- czyżby chciała powiedzieć wszytko dobrowolnie i nie będę musiała nic z niej wyciągać? Dla mnie tylko lepiej, ale to wszystko zaczynało być bardzo podejrzane.
- Czy to sprawca tego?- wskazałam wzrokiem na jej brzuch. Podeszłam do tego bardzo bezpośrednio, ale nie miałam zamiaru owijać w bawełnę.
- Tak, to był ojciec mojego dziecka. Uprzedzając twoje kolejne pytanie, powiem od razu, że nie wiedział do tej pory, że jestem w ciąży- zatkało mnie. Tego się naprawdę nie spodziewałam. Do tej pory przyjmowałam jakąś wersję w stylu historii Charlie, czyli na miejscu ojca był jakiś niedojrzały drań. To jednak diametralnie zmieniło postać rzeczy.
- Dlaczego?- tylko tyle mogłam z siebie wydobyć. Nie chciałam jej oceniać, chwalić, krytykować. Chciał tylko wiedzieć, dlaczego tak postąpiła. W końcu to było takie podobne do mojego zachowania.
- To miała być jedna noc. Jedna głupia przygoda, która miała nic nie znaczyć, a stało się. Wiedziałam, że kiedy dowie się o dziecku, to mnie wyśmieje, więc nie chciałam mu nic mówić. Z resztą przecież nawet gdyby mnie zobaczył, mógłby pomyśleć, że to nie jego dziecko. Nie chciałam żyć z myślą, że ojciec mojego dziecka go po prostu nie chce...- oczy zaszły jej łzami, ale nie rozpłakała się. Te ciążowe hormony mogą być naprawdę niebezpieczne. Nie lubiłam zbyt wylewnych uczuciowo osób, chociaż chyba sama taka byłam. Z drugiej strony, moja empatia pozwalała mi wspierać innych.
- Szczerze, nigdy nie mówiłam ci o tym, gdzie żyłam, jak żyłam.- kontynuowała Olivia.- W domu było nas dużo, mam czworo rodzeństwa. Odkąd pamiętam mój ojciec bił moją matkę za wszytko. Nie ważne co się stało, czy nie smakował mu obiad, czy w pracy ktoś go zdenerwował, jej się obrywało. Kiedy któreś z nas próbowało jej bronić, my też dostawaliśmy. Kiedy byliśmy już starsi, na tyle dojrzali żeby naprawdę coś zrobić, ona nie chciała. Tyle razy jeździłam do niej, prosiłam żeby wyjechała razem ze mną, nie chciała. Do tej pory tego nie rozumiem, ale ona żyje tak dalej. A my? Żadne z nas nie przyjeżdża do domu. Jestem najmłodsza i nawet sobie nie wyobrażasz, ile razy usłyszałam od niego, że jestem niepotrzebna, że mogłoby mnie nie być, że tylko tracą na mnie pieniądze. To wszystko tak bolało... A teraz ja wychowam moje dziecko najlepiej, jak umiem. Nie zachowam się, jak moja matka. nie pozwolę, żeby ktokolwiek bił moje dziecko, nie ważne kim jest, nawet ojcem. Nikt tego nie zrobi- opowieść przelała szalę i łzy pociekły po policzkach mojej przyjaciółki, ale po moich także. Nigdy nie powinnam narzekać na moje dzieciństwo. Może nie było idealne, ale zawsze wyglądało zdecydowani lepiej, niż coś takiego, przez co przeszła Olivia. Podziwiam ją, że się tak po tym wszystkim trzyma. Przytuliłam ją, dodając otuchy. Chciałam jednak dowiedzieć się, jak przebiegł dalszy ciąg rozmowy.
- A do tego mężczyzny miałaś rację? Co powiedział?- chyba jednak nie chciałam usłyszeć odpowiedzi na to pytanie, bo spodziewałam się najgorszego.
- No właśnie nie... Znam go długo, ale nie podziewałam się po nim czegoś takiego. Zawsze był kobieciarzem, ale widocznie przyszedł czas i na niego...- siedziała uśmiechnięta mówiąc mi to wszystko, po łzach nie było śladu. Po raz kolejny dzisiaj byłam strasznie zaskoczona.W końcu coś zaczęło się układać. Poczułam od razu ciepło na sercu.
- Czyli mam szukać nowego mieszkania?- zażartowałam, ale Olivia wzięła to całkiem na poważnie. Widziałam po niej, że mimo wszystko była szczęśliwa. To dodało jej chociaż trochę pozytywnych emocji.
- Bez przesady, nie będziemy się aż tak śpieszyć, a poza tym przecież cię stąd nie wyrzucę. Prędzej ja się wyniosę.
- Na pewno. Dobrze wiem, jak kochasz ten domek i chcesz wychować tu twoje dziecko. Powiem ci, że ja go szczerze nienawidzę, więc bardzo chętnie poszukam sobie jakiegoś małego lokum. Tylko szkoda, że nie będzie w nim ciebie...- posmutniałam lekko z uwagi na ten fakt. Przyzwyczaiłam się do Olivii, ale nie o przyzwyczajenie tu chodziło. Ona była po prostu częścią mojego życia, świetną przyjaciółką, współlokatorką, z którą mogłam pogadać o każdej porze dnia i nocy. No nic, trzeba zamknąć kolejny rozdział w życiu.
- A nie mogłabyś zamieszkać z Charlie? Ona ma chyba jakieś wolne pokoje u siebie?- niedorzeczny pomysł. Równie dobrze mogłabym zamieszkać od razu z Lewisem, przecież ona bardzo szybko by do tego doprowadziła. Poza tym musiałabym się jej ze wszystkiego spowiadać. Naprawdę ją uwielbiałam, ale chwilami przechodziła sama siebie.
- Żartujesz? Z deszczu pod rynnę. Ty jesteś upierdliwa, ale ona to już przebój- Olivia słysząc to dała mi kuksańca w bok. Zaczęłyśmy się śmiać i wróciłyśmy do naszego posiłku. Tak, tego będzie mi bardzo brakowało...

Wieczorem umówiłyśmy się z Charlotte, że do niej wpadnę. Musiałam z nią pogadać o tym co się wczoraj stało. Złość na nią nadal mi nie przeszła, ale jakoś musiałam sobie z tym poradzić.
- Wiesz, że nie jesteśmy już przyjaciółkami?- zaczęłam, kiedy tylko otworzyła mi drzwi. Zaraz przytuliła mnie i przepraszała za to co się stało.
- Czy możesz w końcu zostawić mi moje życie? Pozwól, że ja będę decydowała co robię, co komu mówię i o wszystkim innym...- kontynuowałam moje żale, kiedy siedziałyśmy już w kuchni przy herbacie.
- Dobra, masz rację. Trochę przesadziłam, ale ja naprawdę chcę dobrze- nie mogłam słuchać tego po raz kolejny. Nienawidziłam, kiedy wtrącała się w moje życie i robiła coś za mnie.
- Tylko, że w końcu dla nikogo nie wychodzi dobrze. Wczoraj na przykład, gdyby nie ta karteczka, to już wychodziliśmy na obiad, ale kiedy ją zobaczyłam to się tak wkurzyłam, że po prostu wyszłam- naciągnęłam kilka faktów, ale to nie ważne. Charlie miała zrozumieć, że wyrządza szkodę nie tylko mi. Patrzyła na mnie trochę zawiedziona. Chyba faktycznie zrozumiała, że może coś popsuć.
- A jeśli ci obiecam, że naprawdę nigdy więcej nic nie zrobię w kierunku swatania cię z moim bratem, to nadal będziemy przyjaciółkami?- spojrzała na mnie błagalnym wzrokiem, a ja uśmiechnęłam się szeroko. Ciekawe co by zrobiła, gdybym powiedziała, że nie będziemy. Dobrze wiedziałam, że nie daruje sobie i złamie kolejną obietnicę, ale na to już nie było rady. To była cała Charlie.
Naszą konwersację przerwał Alex, który oderwał się od bajek i zapragnął zabawy. Zajmowałyśmy się nim długo. Układanie całej masy wież z klocków, nie zajmuje przecież chwili... Kochałam tego malca. Chociaż jego mogłam rozpieszczać i kupować mnóstwo prezentów. Był z resztą chyba najgrzeczniejszym dzieckiem na świecie.
Uznałam w końcu, że czas już na mnie. Pożegnałam się z małym i z jego mamą i wyszłam. Na zewnątrz było już konkretnie ciemno, więc nie była to najlepsza pora do wracania do domu na pieszo. Sprawdziłam autobus. Nie było sensu czekać dziesięciu minut, żeby przejechać dwa przystanki. Wybrałam więc najkrótszą drogę, prowadzącą fragmentem przez park. Była to jedna z najgorszych decyzji w moim życiu.
Od razu wchodząc na teren parku, dostrzegłam jakiegoś podejrzanego typa, siedzącego na ławce. Na moje nieszczęście musiałam iść właśnie tamtą drogą. Włożyłam ręce w kieszenie bluzy, spuściłam wzrok i ruszyłam przed siebie. Nie mogłam przecież przejść niezauważona...
- A co to panienka tak sama po nocy?- odezwał się nieznajomy. Nie patrzyłam na niego, nie zareagowałam. Szłam dalej, ale kroki stawiałam coraz mniej pewnie.
- Może odprowadzę, będzie bezpieczniej...- mężczyzna wstał i ruszył za mną, kiedy go minęłam. Cholera, dlaczego musiałam trafić na niego akurat dzisiaj.
- Obejdzie się- odpowiedziałam i przyspieszyłam kroku. Natręt szybko go dorównał i złapał mnie za nadgarstek, powstrzymując dalsze ruchy.
- Co powiedziałaś?- odwrócił mnie w swoją stronę i przysunął twarz do mojej na niebezpieczną odległość. Poczułam odurzający zapach alkoholu. No super. Nie dość, że jakiś nawiedzony facet, to jeszcze pijany i najpewniej nad sobą nie panuje. Ciekawe jak dzisiaj skończę. Nie zamierzałam drżeć przed nim. Musiałam być stanowcza i nie mogłam dać poznać po sobie jakiegokolwiek strachu. Może i był późny wieczór, ale byliśmy przecież w środku miasta. Nie, takie rzeczy się nie dzieją.
- Obejdzie się, powtórzyć?- krzyknęłam mu prosto w twarz i chciałam wyrwać rękę, ale mi na to nie pozwolił. Mogłam jednak poczekać na ten autobus, a nie teraz bujać się z jakimś psycholem. Mężczyzna na domiar złego wziął moją drugą rękę i wtedy już naprawdę przestraszyłam się tego, co może zrobić. Moment później przejechał dłonią po moich plecach, doszedł do pośladków. Przeszło mnie uczucie obrzydzenia, a on nie przestawał. Przyciągnął mnie do siebie i druga dłonią dotknął mojej twarzy. Odwróciłam ją w bok, ale on szybko siłą doprowadził do tego, abym znów na niego spojrzała...
W końcu zaczęłam po prostu krzyczeć i wzywać pomocy. Czy rzeczywiście istniała tak możliwość, że nikt mnie nie słyszał? Znając moje szczęście, na pewno. Facet chciał mnie uciszyć, ale w tym samym momencie niewiele myśląc kopnęłam go w odpowiedni narząd. Zaczął kulić się z bólu, a ja chciałam skorzystać z okazji i po prostu uciec, ale zobaczyłam dwoje policjantów idących w naszym kierunku. Dziękowałam Bogu, że jestem w Sydney, a nie w Polsce. Piesze patrole policyjne to jednak skarb. Odetchnęłam z ulgą czując, że już raczej jestem bezpieczna. Opowiedziałam, co się stało, ale żeby wszystko było zgodne z różnymi procedurami, musiałam pojechać na komisariat i złożyć zeznania. Mój napastnik został przymknięty w areszcie, ze względu na jego stan. Dopiero, kiedy rozmawiałam z policjantem, zaczęły kulminować się emocje i doszło do mnie w jakim niebezpieczeństwie naprawdę byłam. Musiałam jeszcze jakoś dostać się do domu. I z pewnością nie miałam ochoty na eskortę policyjnym radiowozem. Była jedna osoba, do której chciałam zadzwonić, której w tym momencie potrzebowałam. Nie wiedziałam tylko, czy miałam jeszcze do tego prawo.
- Cześć Lewis, możesz po mnie przyjechać?- zapytałam, kiedy usłyszałam jego głos w słuchawce po drugiej stronie... Podałam mu od razu dokładny adres.
- Co się stało?- poznałam po jego głosie, że był lekko przestraszony. Uśmiechnęłam się blado na myśl o tym, że nawet przez chwilę przeszła mi przez głowę jego troska o mnie.
- Po prostu przyjedź- ucięłam i rozłączyłam się. Nie chciałam mu tego tłumaczyć przez telefon.
Nie więcej niż piętnaście minut później dostrzegłam Lewisa, wchodzącego na komisariat. Wyszłam mu na przeciw. Żadne z nas nic nie powiedziało, po prostu podeszłam i przytuliłam się do niego. Chciałam poczuć, że naprawdę nic mi już nie grozi. I tak się stało. Odwzajemnił uścisk, który dał mi to wyczekiwane poczucie bezpieczeństwa. Dałam upust wszystkiemu i po moich policzkach zaczęły płynąc łzy.
- Proszę cię, wyjdźmy stąd jak najszybciej- poprosiłam, kiedy już się od siebie odsunęliśmy. Ruszyłam za nim w stronę jego auta. 
Wsiedliśmy i zaczęliśmy jechać. Opowiedziałam mu co się stało. Fragment po fragmencie tej historii po raz kolejny przeżywałam to, co stało się kilkadziesiąt minut wcześniej. Nie pozbyłam się jeszcze uczucia obrzydzenia wywołanego dłońmi mężczyzny, błądzącymi po moim ciele. Widziałam te coraz mocniej zaciskane palce na kierownicy i coraz bardziej wydatne kości policzkowe... Poczułam ciepło na sercu. Może jeszcze nie wszystko jest takie czarne, jak mi się wydaje? Podciągnęłam kolana pod brodę i tak siedziałam. Przytłaczały mnie te wszystkie dzisiejsze wydarzenia...
- Przyjechaliśmy do ciebie?- zapytałam zaskoczona, kiedy zauważyłam, że zaraz podjedziemy pod jego apartamentowiec.
- Wolisz żebym cię zawiózł do ciebie, do...
- Nie- przerwałam mu automatycznie. To, że znał mnie lepiej niż ja sama, zaczynało mnie przerażać. To właśnie było miejsce, gdzie teraz chciałam być. On był osobą, z którą chciałam przebywać.

Weszliśmy na górę i kiedy Lewis wszedł do kuchni, ja usiadłam na kanapie. Pozycja prawie embrionalna, którą przyjmowałam w samochodzie bardzo mi odpowiadała. Znów przyciągnęłam kolana do brody i oplotłam nogi rękoma. Oddychałam już spokojnie, ale w miejscach, gdzie dotykał mnie napastnik, czułam pieczenie. Wiedziałam, że to wymysł mojej głowy, ale to uczucie było nie do zniesienia.
- Będziemy coś świętować?- zapytałam sarkastycznie, widząc wino i kieliszki w rękach gospodarza. Miałam podły humor i wiedziałam, że nie będę dla niego miła, mimo szczerych chęci.
- Gdybyśmy mieli świętować przyniósłbym szampana. Będziemy topić w winie nasze smutki- uśmiechnął się, wytrzymując moje docinki. Widocznie był na to przygotowany, na szczęście.
- Muszę zadzwonić do Olivii, żeby się o mnie nie martwiła- przypomniałam sobie nagle o mojej przyjaciółce. Do tej pory pewnie myślała sobie, że zasiedziałam się u Charlie, ale teraz było naprawdę późno i pewnie zaczynała się martwić.
- Spokojnie, ja to za chwilę zrobię- napełnił kieliszki trunkiem i wyszedł do kuchni twierdząc, że tam zostawił telefon. Wzięłam jeden z nich i zaczęłam się delektować smakiem alkoholu. Położyłam głowę na oparciu i przymknęłam oczy. Emocje dnia zrobiły swoje i moje zmęczenie było ogromne.

***Lewis***
- Cześć. Tu Lewis- zacząłem, kiedy Olivia odebrała telefon. 
- Dobrze, że dzwonisz. Nie wiesz co się dzieje z Alice?- zapytała od razu. Jej przyjaciółka miała rację, że będzie się martwić. 
- No właśnie po to dzwonię. Alice jest u mnie, prosiła cię poinformować- nie mogłem się pozbyć oficjalnego tonu. Nie znałem Olivii jakoś bardzo dobrze, ale jeżeli była pokroju mojej siostry, to dobrze wiedziałem, co sobie pomyśli.
- Coś się stało?- był czujna, poznała po moim głosie, że nie wszystko jest w porządku. Jakoś jeszcze do tej pory nie mogłem się uspokoić po tym, co opowiedziała mi Alice. 
- Nie, to znaczy...- zawahałem się. Nie wiedziałem, co ma jej powiedzieć.
- Wiesz co, Alice ci wszystko wyjaśni. Cześć- pożegnałem się szybko i rozłączyłem. Nie chciałem odpowiadać na kolejne pytania, na które najpewniej nie wiedziałem, jak odpowiedzieć.
- Powiedziałem Olivii, że jesteś ze mną, a powody wyjaśnisz jej, jak wrócisz...- zacząłem przedstawiać przebieg rozmowy, ale wchodząc do pokoju zobaczyłem, że Alice po prostu usnęła. Uśmiechnąłem się pod nosem, patrząc na jej spokojną, idealną twarz. 
Podszedłem i wyjąłem z jej ręki kieliszek, z którego zniknęło kilka łyków. Poszedłem do sypialni i przygotowałem łóżko, żeby ją tam ułożyć. Wróciłem i wziąłem ją na ręce. Momentalnie mocniej owinęła się wokół mojej szyi, co wywołało kolejny uśmiech na mojej twarzy. Położyłem ją delikatnie i nakryłem kołdrą. 
- Lewis?- wyszeptała sennym głosem, nie otwierając oczu.
- Tak?- odparłem szybko, czekając ze zniecierpliwieniem, co mam mi do powiedzenia. Wyglądała jak małe dziecko, które pada zmęczone po całym dniu zabawy. Tylko, że ona się nie bawiła, a przeżyła koszmar.
- Śpij tutaj...- przetworzyłem sobie wszystko jeszcze raz. Czy aby na pewno to powiedziała? 
- Tutaj? Z tobą?- zawahałem się na moment. Ostatnio przecież praktycznie po chwili kazała mi się wynosić...
- Zaraz i tak przez jakieś krzyki przez sen, czy cokolwiek innego się tu znajdziesz, więc już lepiej zostań od razu- powiedziała już z cieniem uśmiechu na ustach. Faktycznie, dobry argument. 
- Kładę ci tutaj koszulkę, możesz w niej spać. Ja zaraz wrócę, więc możesz się teraz przebrać- wyszedłem i skierowałem się do łazienki. Wziąłem prysznic, ale wszystkie moje czynności trwały dwa razy dłużej. Tak mało brakowało do tego, aż położę się obok nie i najprawdopodobniej wszystkie moje uczucie wrócą. Nie mogłem jednak siedzieć tu w nieskończoność. 
Kolejną rzeczą, która nie dawała mi spokoju to poczucie winy. Wyrzucałem sobie, że ona musiała to wszystko przeżyć. Nie mogłem przeżyć, że jakiś zboczeniec jej dotykał. Jak Charlie mogła ją wypuścić o tej porze samą? Przecież zawsze wydawała się taka odpowiedzialna... Teraz Alice leży tam i pewnie śnią jej się te wszystkie wydarzenia. To okropne, że takie rzeczy dzieją się na świecie. Nie mogłem zrozumieć, dlaczego takie rzeczy dzieją się jej. Co ona takiego zrobiła? Przecież była najlepszym człowiekiem, jakiego znałem. Wszystko jest zawsze cholernie niesprawiedliwe...
Wszedłem do sypialni, Alice nadal spała. Widocznie podczas przekręcania się jej koszulka się podwinęła i w tym momencie, kiedy z jednej strony była prawie do połowy uda, z drugiej odkrywała fragment majtek i szczupłego biodra. Automatycznie zrobiło mi się gorąco. Tak, zaczyna się. Kołdrę miała ściągniętą do kolan. Podszedłem, opuściłem jej koszulkę, podciągnąłem kołdrę i położyłem się obok. Wciągnąłem powietrze do płuc. Alice znów zaczęła się poruszać i tym razem przysunęła się w moją stronę i przyłożyła czoło do mojego ramienia, a dłoń oparła na moim brzuchu. Dokładnie czułem każdy milimetr ciała, dotykanego przez jej ciepłą skórę. Dobrze też czułem jej zapach, ten sam, identyczny od zawsze. Chciałem go chłonąć jeszcze bardziej, gdybym znów musiał rozstać się z nią na długo, chciałem go jeszcze lepiej zapamiętać, chociaż już lepiej się chyba nie dało. Tyle czasu przypominałem sobie przecież jej twarz, oczy, włosy, miękkie usta... Zawsze, kiedy miałem ją przed oczami, czułem też ten zapach, którego nie dało się zapomnieć. Kiedy po tak długim czasie dostrzegłem ją biegnącą w parku, a Charlie próbowała mi wmówić, że to nie ona... Miałem rację. Później ten szok w mieszkaniu mojej siostry. Wtedy też spała, tak samo spokojnie, jak teraz. Nie, nie będę się więcej katował tymi wspomnieniami...
Och, Alice... Tak łatwo i przyjemnie byłoby cię kochać, ale ty tego nie chcesz...

***Alice***
Obudziłam się, ale nie otworzyłam oczu. Czułam przy sobie przyjemne ciepło... Boże. Nie dość, że sama usnęłam w domu Lewisa, to on jeszcze spał obok mnie, a ja się do niego przytulałam. Wczorajsze wydarzenia całkowicie wytrąciły mnie z równowagi, to dlatego. Jednak bardzo przyjemnie było mi tak leżeć i wcale nie miałam zamiaru zaraz się podnosić. Słyszałam wolny i miarowy oddech mężczyzny, co znaczyło, że spał. Miałam jeszcze kilka chwil napawania się jego obecnością.
Doszłam do wniosku, że zapach, to jednak chyba mój najlepszy sposób na zapamiętywanie. Kiedy byłam w Polsce, ciągle jakieś bodźce przypominały mi tę przyjemną woń, którą czułam teraz. Nigdy to jednak nie było to samo, co czułam, kiedy był obok. Przez te całe pół roku, które spędziłam w moim rodzinnym domu, nie było dnia żebym o nim nie myślała. Najpierw może byłam na niego zła, ale wszystko rozumiałam. Wyjechałam, więc miał powód, żeby się ze mną nie pożegnać. W końcu to zrozumiałam i nie miałam już o nic żalu. Przyszedł wtedy czas na wspominanie tych dobrych chwil, ale cały czas już wiedziałam, że nie chcę wchodzić w jego życie jeszcze raz. Miałam znowu psuć wszystko, co do tej pory poukładał? O, na pewno nie. Nikt mi przecież nie zabroni o nim myśleć, ale to wszystko, co mogę robić.
Otworzyłam oczy i spojrzałam na niego. Uśmiechnęłam się na widok tej twarzy, którą przed chwilą miałam w głowie. Zadumałam się przez chwilę. Tak łatwo i przyjemnie byłoby go kochać... Nie mogłam przecież tego zrobić. Nie mogłam się w nim zakochać...






"Miłość jest jak nar­ko­tyk. Na początku od­czu­wasz eufo­rię, pod­da­jesz się całko­wicie no­wemu uczu­ciu. A następne­go dnia chcesz więcej. I choć jeszcze nie wpadłeś w nałóg, to jed­nak poczułeś już jej smak i wie­rzysz, że będziesz mógł nad nią pa­nować. Myślisz o ukocha­nej oso­bie przez dwie mi­nuty, a za­pomi­nasz o niej na trzy godzi­ny. Ale z wol­na przyz­wycza­jasz się do niej i sta­jesz się całko­wicie za­leżny. Wte­dy myślisz o niej trzy godzi­ny, a za­pomi­nasz na dwie mi­nuty. Gdy nie ma jej w pob­liżu - czu­jesz to sa­mo co nar­ko­mani, kiedy nie mogą zdo­być nar­ko­tyku. Oni kradną i po­niżają się, by za wszelką cenę dos­tać to, cze­go tak bar­dzo im brak. A Ty jes­teś gotów na wszys­tko, by zdo­być miłość."
___________________________________________________________
Oddaję wam nowy rozdział, z którego jestem szczerze zadowolona ;)
Przepełnia mnie słodkość, więc pewnie w następnym coś zepsuję ;D
Kocham was i wgl za komentarze, oczywiście proszę o kolejne ;)
Jakoś dzisiaj tak bez szału z pisaniem, więc już koniec.
Pozdrawiam,
M.
ps. Paulo Coleho daje nam dzisiaj piękny cytat, nie mogłam go uciąć, jest za piękny ;)

14 komentarzy:

  1. Ja Cię chyba zatłukę!!! Czemu skończyłaś rozdział w takim momencie? Kochana błagam, czemu on się nie obudził? Kurde, ta słodkość zaraz rozerwie mnie od środka. Awwww to był tak cudny rozdział. Błagam niech kolejny rozdział zacznie się od momentu w którym skończył. Proszę nie rób przeskoku czasu.
    Nie mogę się na patrzeć, normalnie czuję tą ich miłość w powietrzu. Tyle szczęścia w tym rozdziale, no nie wiem co napisać. Zaniemówiłam przez Ciebie.
    Jesteś tak genialna, że krzyczę, szaleję, uśmiecham się i płaczę jednocześnie.
    Dobra mam nadzieję, że się nie pogniewasz ale muszę ten rozdział skomentować tak dokładnie. Napiszę co myślę. Podzielę sobie to na trzy części.
    Pierwsza: Dobrze, że w końcu Olivia opowiedziała coś o sobie do dziś była taką tajemniczą postacią. Mało o niej wiedzieliśmy, a tu takie buum. Kurczę zrobiło mi się strasznie smutno kiedy opowiadała o swoim dzieciństwie. Musiała wiele wycierpieć, a w pewnym stopniu ją rozumiem. Takie rodziny gdzie nie jest się docenianym nie są łatwe dla młodego człowieka :/ Teraz nie można się dziwić, że Olivia ukrywała ciążę przed ojcem dziecka. Wewnętrzny strach połączony z chęcią opieki sprawił, że była gotowa o wszystko sama zadbać. Po tej części byłam na prawdę smutna i zdołowana. Uczucie to pogłębiło się kiedy Alicja stwierdziła, że musi się wyprowadzić i jak pomyślała sobie, że będzie jej brakować Olivi. Kurczę miałam wrażenie jakby dziewczyny nie miały się już spotkać, a przecież w najgorszym wypadku będą mieszkać na dwóch końcach miasta. Mogą się jeszcze spotykać, co nie? A co do propozycji mieszkania z Charli to także się nie zgadzam. Uważam, że Alicja powinna zamieszkać z Lewisem buhahahaha taki chytry plan.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okej druga część: Fragment rozmowy z Charli no i ten przykry incydent w parku.
      Już na samym początku wiedziałam, że Ala i tak wybaczy młodej matce, przecież na tą dziewczynę nie można się za długo gniewać. Ona jest za urocza, choć zgadzam się z Alice że czasem dobre intencje mają złe odzwierciedlenie. Mimo wszystko tą rozmowę przyjemnie się czytało, a Alex jak zwykle jest przesłodkim maluszkiem. No i fakt budowanie z klocków zawsze zajmuje dużo czasu. Ach te dzieci i ich zabawki.
      Powrót Ali nie należał do najlepszych, jak to bywa zły los postawił na jej drodze pijaka. Kurdę jakby ten facet nie mógł siedzieć na innej ławce albo przyczepić się do innej panienki. No ale teraz cię zadziwię jestem wdzięczna temu debilowi :P Dzięki niemu była ta piękna końcówka do której zaraz przejdę. No a wracając do pijanego debila... Cały ten fragment czytałam ze strachem i z otwartą buzią. Moja myśl była jedna : zaraz zjawi się Lewis i powybija zęby temu facetowi. I tu mnie zadziwiłaś z tą policją ale jest to oczywiście na plus :D Jest ciekawie przynajmniej jakaś instytucja się tym zajęła :D Kurczę w tej części strasznie się bałam o Alicję, w końcu nigdy nie wiadomo do czego taki niewyżyty psychol może się posunąć... :/ skąd tacy ludzie się biorą. Cieszę się, że w czasie tego przykrego momentu dziewczyna trzeźwo myślała i była opanowana. Nic więc dziwnego, że dopiero na komisariacie wszystkie emocje z niej zeszły. Jestem ciekawa czy teraz przeciwko temu mężczyźnie zostanie wniesiona jakaś sprawa, bo musi zapłacić za swoje :D oj musi inaczej ja się z nim policzę :P
      No i w końcu trzecia część :D ( przygotuj się teraz będę najwięcej pisać) Najgenialniejsza część ever, najpiękniejszy moment jaki kiedykolwiek czytałam no awwwww *.*
      Nie wiem czemu Ala zadzwoniła akurat do Lewisa, no ale załóżmy że to był taki impuls :D Z drugiej strony ja chyba też nie chciałabym w tym momencie rozmawiać z Olivią czy Charli ( ona pewnie i tak by zadzwoniła do brata) No i kolejnym argumentem jest fakt, że Lewis ma samochód, a Ala nie chciała wracać do domu pieszo ani radiowozem - nie dziwię jej się :P
      Dobra przeciągam strasznie no ale nie mogę... Przejdźmy do tego mojego kochanego momentu.

      Usuń
    2. Lewis zdenerwował się słysząc opowieść Ali, no tu nie jestem zaskoczona. W końcu już kilkukrotnie pokazywał jak się o nią martwi i troszczy. Kiedy para podjechała pod dom mężczyzny moje serce przyśpieszyło :P uwierz mi na słowo ale od razu poczułam też ciepło rozchodzące się po ciele :P wiem to głupie ale jeżeli czytam coś co mnie ujmuje tak mam hahahaha. No i piękne było też to, że Lewis bardziej wiedział gdzie zawieść Ale :D zna ją lepiej niż ona sama. Potem już było tylko lepiej. Oczywiście oczekiwałam jakieś pikantniejszej sceny, no ale wybaczam ci to względem rozemocjonowanej Ali która miała by za dużo wrażeń jak na jedną noc. I tak wyszło ci to wszystko pięknie :D Kurczę kiedy ona go poprosiła aby z nią spał to poczułam ulgę.. TAAAAAAAK
      To wszystko było takie urocze, no normalnie dalej szaleję. Bałam się że skończysz rozdział przed położeniem się Lewisa do łóżka, jakie było moje zaskoczenie kiedy opisałaś kolejny poranek. DZIĘKUJE <3
      No a teraz przejdźmy do mniej fajnej części... A mianowicie będę opierniczać Lewisa i Ale!!! Nie ciebie Maju, bo ty jesteś genialna. Tylko tą dwójkę za swoją głupotę. Są tak idealni dla siebie, no lepszej pary by być nie mogło... Nawet myślą o tym samym, mowa tu o tym wyobrażeniu sobie drugiej osoby i o zapachu. Kocham to jak to opisałaś. Kurczę widzę, że oni się kochają tylko że obydwoje mają problem wyrażania uczuć. Do lewisa nie mam aż takich pretensji, bo on stwierdził że Ala tego nie chce, a on sam nie chce nikogo do niczego zmuszać. Sama taka jestem, nie narzucająca się i tak dalej. Większy żal mam o Ali, czemu nie możesz się w nim zakochać? ( nie mówiąc już o tym, że już go kochasz) Alu czemu nie możesz odważyć się na miłość? Czekam na moment w którym któreś z tej dwójki weźmie sprawy w swoje ręce i wtedy się zacznie <3
      Podsumowując mój dłuuuuugi komentarz ( nie chciałam cię zanudzić) dążę do tego, że udało ci się wywołać u mnie kilka emocji. Czytając fragment tekstu (genialnego tekstu) czułam radość, strach, smutek, miłość unoszącą się w powietrzu, udało ci się mnie rozśmieszyć, zaniepokoić, przestraszyć. To wszystko sprowadza się do tego, że jesteś cudowną pisarką. No nie mogę się napatrzeć twojego talentu. Uwielbiam to co piszesz <3 Już teraz mogę cię zapewnić, że do tej ostatniej części (3) będę często wracać, no chyba że znajdą się jeszcze jakieś urocze sceny :D Wszystkie emocje w tym rozdziale były tak pięknie porcjowane, że normalnie BRAWOOOOO!!! Dopiero teraz mogę odetchnąć z ulgą, musiałam podzielić się moim zdaniem. Jeżeli ci przeszkadza moje myśli to to usuń. Następnym razem postaram się tak nie rozpisać.

      Usuń
    3. ALA I LEWIS muszą być razem <3
      A muszę Ci jeszcze pokazać mój ulubiony moment :D : "Widocznie podczas przekręcania się jej koszulka się podwinęła i w tym momencie, kiedy z jednej strony była prawie do połowy uda, z drugiej odkrywała fragment majtek i szczupłego biodra. Automatycznie zrobiło mi się gorąco." Piękne i słodkie hahahahaha. Poproszę więcej perspektyw Lewisa.
      Okej na zakończenie tylko powiem, że piękny cytat na końcu. Miałabym prośbę mogłabyś pisać kogo one są?
      Okej pozdrawiam całuję, uwielbiam i kocham :**
      Kilulu
      P.S Jeszcze raz przepraszam za moje bzdurki :P Pisałam komentarz 30 minut doceń to :P

      Usuń
    4. No także tego cały komentarz ma 2 strony w wordzie, a musiałam go podzielić bo blogger publikuje maksymalnie 4096 słów. No okej :D
      Pozdrawiam
      Kilulu

      Usuń
    5. BOŻE! TAK CIĘ KOCHAM, ŻE SOBIE TEGO NIE WYOBRAŻASZ! JESTEŚ NAJLEPSZA! KIEDY ZOBACZYŁAM TE 5 KOMENTARZY OD CIEBIE WYBUCHNĘŁAM ŚMIECHEM, ALE NIE MOGŁAM SIĘ DOCZEKAĆ, KIEDY JE WSZYSTKIE PRZECZYTAM! WSPANIALE JEST MIEĆ TAKIEGO CZYTELNIKA! ŻEBY WYRAZIĆ MOJE EMOCJE MUSZE PISAĆ CAPSEM, WYBACZ <3
      UWIELBIAM TO, JAK PRZEŻYWASZ- TO NAJLEPSZE CO AUTOR MOŻE DOSTAĆ OD SWOJEGO CZYTELNIKA! AŻ MAM ŁZY W OCZACH, BO UŚWIADAMIAM SOBIE, ŻE KTOŚ TAK PIĘKNIE DOCENIA MOJĄ PRACĘ! TYLE WYKRZYKNIKÓW I SŁODKOŚCI, BO TO WSZYSTKO NA TO ZASŁUGUJE, SZCZEGÓLNIE 30 MIN PISANIA I DWIE STR W WORDZIE <3
      UWIERZ MI, TEŻ NIE LUBIĘ ALICJI I LEWISA ZA TE PODCHODY ;DD
      POTRAFISZ TAK PODBUDOWAĆ CZŁOWIEKA, ŻE MASAKRA ;D
      A I OCZYWIŚCIE NA ŻYCZENIE BĘDZIE WIĘCEJ PERSPEKTYWY LEWISA OCZYWIŚCIE ;) DO TEJ PORY NIE WIEDZIAŁAM, CZY TO SIĘ WAM PODOBA ;)
      DZIĘKUJĘ CI PO RAZ KOLEJNY, BO MUSZĘ DZIĘKOWAĆ ZA TAKIE SŁOWA!
      KOCHANA ;*

      Usuń
    6. Nie ma za co kochana :* Cieszę się, że mogę cię jakoś podbudować na duchu :D Aktualnie zauważyłam, że coraz częściej nie chcemy chwalić innych ludzi. Nie wiem może z zazdrości. Jednak ja dalej uważam że należy chwalić to co dobre.
      Więcej perspektyw Lewisa <3
      Także wybuchłabym śmiechem widząc 5 komentarzy od jednego czytelnika. Jestem już jakąś psychofanką chyba :P

      Usuń
    7. Ja tu czekam na rozdział!!! Nie chcę się udusić... Potrzebuję tlenu :D

      Usuń
  2. aaaawwww :* jak cudownie,
    koncowka po prostu ssbkkkfsfcnjjffxcb <3 <3 <3
    ale urwac w takim momencie?! czemu?!
    jak ja sie ciesze z perspektyw Lewisa <3
    prosze o wiecej ich :)
    ten moment w parku, z pijakiem, czytalam z zapartym tchem, balam sie, ze on cos Alicji zrobi, ja rowniez mialam jedna mysl : zaraz pojawi sie Lewis i skopie tylek temu pijakowi :)
    zaszkoczylas mnie na maxa ta policja,
    plus dla ciebie <3
    w tym rozdziale nie zbalazlam zadnego bledu, oooogromny szacun :)
    nie wyobrazasz sobie jak milo czyta sie tekst, gdzie nie ma bledow, wtedy mozna bardziej sie skupic na tresci :)
    wiec OGROMNE gratulacje :---)
    ale dlaczego Alicja i Lewis msza sie bawic w kotka i myszke?!
    koniec tych podchodow!
    oboje czuja to samo - MILOSC do siebie, wiec niech powiedzia o tym i wkoncu beda razem!
    ehhh... nie lubie ich za te podchody :/
    wiiieeelkie wspolczucie do Olivi, biedna, miala koszmarne dziecinstwo i teraz chce jak najlepiej dla dziecka, kocham ja za to <3 jest wspaniala, cudowna, kochana i w przyszlosci bedzie wspaniala matka :)
    ciesze sie, ze w koncu wiadomo, kto jest ojcem dziecka :)
    ciekawa jestem jaka role on tu odegra, bo jakas napewno, prawda?
    no nic, z niecierpliwoscia czekam na cd i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, dziękuję, dziękuję! Piękny komentarz, piękne słowa. Bardzo mi miło, że tak mnie doceniacie. Nawet nie wiecie, ile to dla mnie znaczy!
      Cieszę się, że jest coraz mniej błędów, to znaczy, że poprawiam się w moim pisaniu i wiem też, ile to znaczy dla czytelników. Dobrze wiecie, że w historii i tak wszystko się pewnie pokomplikuje... Chociaż tak naprawdę, sama tego nie wiem ;)
      Pozdrawiam,
      M ;*

      Usuń
  3. Zaczarowany kubek22 kwietnia 2014 16:55

    Jejku no ten rozdział to musiałam skomentować :D
    Jest tak piękny i uroczy, że normalnie nie umiem się powstrzymać przed nabazgraniem czegoś.
    Kurwa czemu oni nie umieją sobie wyznać miłości. I Ali i Lewis się kochają, oczekuję w kolejnej części jakiego kontaktu między nimi lub ciekawszych scen ^^
    Czytam sobie ten rozdział i marzę o tym jak oni pięknie by wyglądali razem. Idealna para.
    Czekam na więcej ich słodkiej miłości.
    Rozdział genialny...
    Pozdrawiam
    Kubek

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam ten rozdział <3
    Pisz dalej bo wychodzi Ci to genialnie!!!
    Ja chcę kolejne części!!!
    Teraz zaraz natychmiast...
    Kocham Alę i Lewisa, którzy powinni już być razem.
    Jednak i tak wiem, że będą żyli długo i szczęśliwie z piątką dzieci :D
    Czekam na więcej!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Swietny rozdzial , poprostu jak sie to czyta to pozniej patrzy sie na swiat swiezym okiem :D zycze weny i zapraszam na blog mojej kolezanki : http://bawsiebaw.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

by Heather - Land of Grafic