niedziela, 13 kwietnia 2014

Rozdział 20.

- Proszę cię, powiedz nam w końcu co się tam stało, bo zaraz umrę z ciekawości!
- Ty umrzesz z ciekawości? Wiesz chociaż cokolwiek, a ja przed chwilą się dowiadują takich rzeczy!- licytowały się Charlie i Olivia. Siedziałyśmy w naszej kuchni od kilku chwil i dziewczyny próbowały coś ze mnie wyciągnąć. Kiedy Charlie wpadła i zaczęła coś o wizycie jej matki i Olivia chcąc nie chcąc dowiedziała się już o wszystkim, musiałam im coś powiedzieć.
- Dobra, już dobra. Dajcie spokój, przecież nic się takiego nie stało, nie ma co opowiadać- próbowałam gasić ich zapał, jednak nie było takiej możliwości. Siedziały obie tak bardzo tym wszystkim podekscytowane, że myślałam, że zaraz wybuchną.
- Tak, nic się nie stało. Szkoda, że nie widziałaś miny mojej matki, kiedy wparowała do mnie kilka minut po siódmej rano. Była tak zdenerwowana, że ledwo słów domawiała. A jak już w końcu cokolwiek z niej wyciągnęłam, to dowiedziałam się, że właśnie zastała Lewisa w łóżku z tobą. Wyobrażacie sobie moje szczęście, kiedy to usłyszałam?- niedorzeczność jej słów przechodziła pojęcie. Co ta kobieta sobie ubzdurała?
- No proszę, proszę. Szkoda, że się nie pochwaliłaś...- spojrzała na mnie z szerokim uśmiechem Olivia.
- Przestańcie, naprawdę nic nie było. Nie liczcie tutaj na jakieś erotyczne opowieści, a wręcz przeciwnie- uznałam, że opowiem im wszystko, bo nie dadzą mi spokoju.- W ogóle Charlie ja się jeszcze z tobą policzę za to knucie przeciwko mnie. Kiedy Lewis już pojawił się w mieszkaniu, a ja miałam ochotę zapaść się ze wstydu pod ziemię, on nie pozwolił mi wyjść i chciał rozmowy, więc się trochę pokłóciliśmy i znów nie pozwolił mi wyjść, bo powiedział, że nie wypuści mnie chorej, więc kazał mi się położyć w sypialni i tak też zrobiłam. Temperatura zrobiła swoje i śniły mi się takie rzeczy, że najpierw sama się obudziłam z krzykiem, a potem Lewis mnie obudził, twierdząc, że krzyczę. No i było już nad ranem i żadne z nas nie chciało spać, więc on zrobił śniadanie i zaczęliśmy jej jeść w łóżku, ale nie myślcie sobie. Siedzieliśmy chyba w najdalszych odległościach, w jakich się tylko dało. No i chwilę później weszła wasza matka i po raz drugi w ciągu kilku godzin chciałam spalić się ze wstydu. To mogło wyglądać jakoś dziwnie, ale też bez przesady. Byliśmy grzeczni- uśmiechnęłam się do niech, ale one były widocznie niezadowolone z mojej opowieści. Z pewnością liczyły na pikantniejsze szczegóły.
- Po tym jak wyglądała moja matka mówiąc, co się stało, byłam przekonana, że zastała was w jakiejś naprawdę strasznie intymnej sytuacji, a tu tylko coś takiego... Kompletnie nie rozumiem jej reakcji- zaczęła żalić się Charlie. Jej naprawdę było trudno dogodzić.
- Zrozum, że wasza matka po prostu mnie nie lubi. Od samego początku- wyjaśniłam jej, przypominając sobie wszystkie sytuacje z nią związane. Nie były to praktycznie nigdy miłe zdarzenia.
- Swoją drogą- zaczęła Olivia- za każdym razem, kiedy ułoży sobie życie, to ty się pojawiasz i on szaleje na twoim punkcie. Może ona po protu chce chronić syna? Nie jesteś jakoś bardzo szkodliwa, ale jak się człowiek zakocha...
- Właśnie dlatego nie chcę znów tego zaczynać!- przerwałam jej stanowczo. Czy ktoś w końcu zrozumie, że ja nie chcę nikomu psuć życia, ani nikogo pchać do jakichś decyzji? To wszystko... To samo tak wychodzi.
- Oj przestańcie. Lewis jest dorosły i sam wie, co robi. Z drugiej strony, skoro wie, że przyjechałaś tu na stałe, to to wszystko ułoży się inaczej- spuściłam wzrok, bo wiedziałam jakie gromy zaraz pojawią się nade mną, kiedy dziewczyny dowiedzą się, że on wcale o tym nie wie.
- Nie powiedziałaś mu, prawda?- zagadnęła Olivia. Jak ja nie lubiłam takiego spowiadania się im.
- No nie, nie powiedziałam. Słuchajcie ja nie chcę mu rozwalać życia i robić czegoś na siłę. To wszystko nie ma sensu. Nie swatajcie nas, bo gdyby to miało się udać to udałoby się za pierwszym razem...- przerwał nam dzwonek do drzwi, więc wywinęłam się z dalszych tłumaczeń, mówiąc, że pójdę otworzyć.
Przede mną, kiedy otworzyłam drzwi, stał mężczyzna na oko po trzydziestce, wysoki z ciemnymi włosami i lekkim zarostem. Patrzyłam na niego, on na mnie i staliśmy tak w milczeniu kilka sekund. Rzuciłam mu pytające spojrzenie, a on jakby się otrząsną.
- Czy zastałem Olivię?- zapytał nieznajomy, a ja domyśliłam się, kto to może być. Zmierzyłam go wzrokiem od stóp do głów po raz kolejny. Dlaczego pojawia się tu dopiero teraz, 6 miesięcy po fakcie?
- Zapraszam...- poczekałam aż wejdzie i zamknęłam za nim drzwi. Poprosiłam go za mną. Weszłam do pokoju i z satysfakcją patrzyłam na Olivię, na której twarzy mieszało się zaskoczenie, szczęście i złość. Byłam już pewna kto to był.
- No my z Charlie właśnie wychodziłyśmy, więc zostawiamy was samych- powiedziałam i rzuciłam przyjaciółkom porozumiewawcze spojrzenia.
- Tak, musimy odebrać Alexa od kolegi. Do zobaczenia- Charlotte pożegnała się z Olivią, ja zabrałam z mojego pokoju torbę i wyszłyśmy z domu.
Nie mogłyśmy skończyć plotkować o mężczyźnie, który odwiedził Olivię. W końcu coś się zaczęło dziać, w końcu może nie będzie musiała być sama z tym wszystkim. Oczywiście wcale nie miałyśmy zamiaru jeszcze wychodzić, ale musiałyśmy dać im chwilę dla siebie. To było ważne, aby wszystko sobie wyjaśnili, bo chyba było co.
Pojechałyśmy do domu Charlie, bo musiała coś jeszcze stamtąd zabrać, później miałyśmy jechać po Alexa. Weszłyśmy do jej mieszkania i usiadłam w kuchni czekając na nią. W końcu usłyszałam siarczyste przekleństwo i przestraszyłam się nie na żarty. Pobiegłam szybko do pomieszczenia, gdzie się znajdowała.
- Co się stało?- zapytałam przestraszona, ale zobaczyłam, że jest cała i zdrowa, więc problem musiał być innej natury.
- Zapomniałam o tym cholernym liście...- nie miałam pojęcia o czym ona mówi. Spojrzałam na kopertę, którą trzymała w dłoniach. Nic mi to nie mówiło.
- Mam do ciebie ogromną prośbę i to nie jest żadne swatanie tylko sprawa życia i śmierci. Lewis zostawił to tutaj, a ja miałam mu dzisiaj zawieźć tą kopertę, bo jest tu coś ważnego, czego potrzebuje na spotkanie o 17. Ja o 17 mam odebrać Alexa, więc nie wyrobię się w żaden sposób. Za pół godziny musisz być w jego klinice. Przepraszam cię bardzo i błagam zrób to- spojrzała na mnie błagalnym wzrokiem. Co miałam zrobić?
- Nienawidzę jak mi coś takiego robicie- zgromiłam ją spojrzeniem. Znów miałam się z nim spotkać? Już mi zdecydowanie wystarczy. Nie miałam mu nic do powiedzenia, on mi raczej też nie.
- Nie robię tego specjalnie, naprawdę. On mnie zabije jeśli tego nie dostanie- miałam ochotę ją zabić, bo wiedziałam, że muszę jej pomóc. Nie miałam wyjścia.
- Ok, ale robię to ostatni raz- zgodziłam się, a Charlie zaczęła mi wylewnie dziękować. Później włożyła jeszcze do koperty jakąś kartkę.
Wyszłam i skierowałam się do komunikacji miejskiej, aby jak najszybciej znaleźć się w klinice. Bałam się trochę tego spotkania, ale tak było zawsze. Ciągle brakowało mi odwagi do rozmów z tym mężczyzną.
Pokierowałam się w stronę mojego celu i kilka minut później weszłam do środka. Zamarłam, kiedy kobietą siedzącą w recepcji okazała się nowa dziewczyna Lewisa. Na początku mocno zaskoczona patrzyłam na nią i zastanawiałam się, dlaczego on związał się z recepcjonistką. Z drugiej strony co to miało za znaczenie. Przecież ona też jest człowiekiem. Chwilowo sama siebie przestałam rozumieć. Nigdy przecież nie segregowałam ludzi w żaden sposób.
- Dzień dobry. Ja mam przesyłkę dla Lewisa. Zastałam go tutaj?- zapytałam najmilej jak umiałam, kompletnie bez sarkazmu, jeśli ktokolwiek mógłby to podejrzewać.
- Tak, ale proszę to tutaj zostawić, ja przekażę- odpowiedziała kobieta z lekkim uśmiechem, charakterystycznym dla pań sekretarek.
- Niestety, nie mogę. Musze ją dostarczyć osobiście- tak naprawdę mogłam to zostawić, ale wolałam się upewnić, że Lewis dostanie to jak najszybciej.
- W takim razie jest w swoim gabinecie. Znasz drogę?- czyżby podejrzewała, że już tu bywałam? Niedorzeczne. Ironizowałam całą rozmowę w myślach. Potwierdziłam jej przypuszczenia i skierowałam się w tamtą stronę. Za chwilę usłyszałam za sobą znajomy głos.
- Kogo moje oczy widzą, moja ulubiona koleżanka!- odwróciłam się i zobaczyłam Ethana zmierzającego w moją stronę. Uśmiechnęłam się szeroko i przytuliłam go na powitanie. Dawno go nie widziałam.
- Stęskniłam się za tobą, kolego- odpowiedział mi uśmiechem.
- To trzeba mnie odwiedzać, a nie- sztucznie się obraził. Uderzyłam go w ramię i ruszyłam w stronę gabinetu Lewisa.
- A ty wznowiłaś rehabilitację, czy co? Co cię tu sprowadza?- zapytał zaskoczony tak, jakby dopiero teraz zorientował się gdzie mnie spotyka.
- A, sprawy służbowe- odpowiedziałam cała rozentuzjazmowana. Lubiłam nasze rozmowy, kiedy licytowaliśmy się niedorzecznościami.
Weszliśmy do środka po usłyszeniu zaproszenia, kiedy zapukaliśmy. Lewis spojrzał na nas roześmianych i jego mina wyrażała zdezorientowanie.
- Patrz, to moja nowa dziewczyna. Ładna prawda?- spojrzałam na niego, chcąc się domyślić, co on chce przez to powiedzieć, ale chwilę potem domyśliłam się, że chce wkręcić przyjaciela. Uśmiechnęła się szeroko, a Leiws patrzył na nas jeszcze bardziej zdezorientowany.
- No hej, miałeś mu tak od razu nie mówić!- udałam urazę i obdarzyłam Ethana obrażonym spojrzeniem. Podjęłam jego zabawę, co widocznie go ucieszyło.
- Oj przestań, to mój przyjaciel. Chcę żeby wiedział. Z resztą po co trzymać to w tajemnicy?- przyciągnął mnie do siebie i pocałował w policzek, po czym oboje wybuchnęliśmy śmiechem, widząc minę naszego obserwatora.
- Co wy...?- zapytał nieśmiało i przenosił wzrok ze mnie na Ethana i z powrotem.
- Dobra już spokojnie, nie denerwuj się. Żartowaliśmy- mój przyjaciel wytłumaczył mu wszystko, a on jakby odetchną z ulgą. Speszyłam się i chciałam jak najszybciej stamtąd zniknąć.
- No przecież wiedziałem od razu. Nie musisz mi tłumaczyć- znów zaczęliśmy się z Ethanem śmiać na te słowa Lewisa.
- Jasne, jasne, szkoda, że nie widziałeś swojej miny- powiedziałam w końcu pierwsze moje słowa. Podeszłam do niego, żeby wręczyć kopertę.- A oto ta ważna koperta, którą miała ci przywieźć Charlie na spotkanie.
- Aaa... Zapomniałem do niej zadzwonić i powiedzieć, że przełożyłem to spotkanie- rozwścieczyły mnie te słowa. Czyli była szansa na to, żeby się z nim jednak nie spotkać.- Wiesz, że nie lubię jak tak na mnie patrzysz...- powiedział Lewis, komentując mój wzrok. Uśmiechnęłam się, bo przypomniałam sobie, jak kiedyś powiedział, że kiedy tak na niego patrzę, to czuje się jak idiota.
- Skoro nie masz już żadnego spotkania, chodźcie na jakiś obiad- zaproponował Ethan, przerywając naszą konwersację.
- Chwilę, tylko to przejrzę- odpowiedział Lewis, wyjmując z koperty papiery. Zaczął czytać karteczkę, którą dołożyła Charlie i uśmiechnął się pod nosem.
- Ciekawe, czy doczekam się, kiedy w końcu powiesz mi prawdę- patrzył na mnie widocznie zdenerwowany. Nie miałam pojęcia o co mu chodziło. Pokazał mi karteczkę, którą przed chwilą przeczytał.
"Alice zostaje w Sydney na stałe. Zrób coś z tym!"- głosił papierek.  Czy Charlie przed moim wyjściem obiecywała, że to jest żadne swatanie? To ciekawe co to miało znaczyć... Cholera, czy oni mogą dać mi czasem samej o sobie decydować?
- Skąd ja wiedziałem, że mu nie powiesz?- Ethan także zdążył przeczytać treść liściku. Zgromiłam go wzrokiem po tych słowach.
- Teraz już wszystko wiesz, nie mam przed tobą żadnych tajemnic- odpowiedziałam sarkastycznie i wyszłam. Słyszałam, że jeszcze obaj za mną krzyczeli, ale nie miałam ochoty z nimi rozmawiać. Charlotte też chciałam zabić, ale na dłuższą metę zrobiła dobrze. Nie chciałam już kłamać, nie chciałam szukać kolejnych wytłumaczeń. To był już koniec moich tajemnic względem Lewisa. Teraz mogło się dziać co chciało.





"Właści­wie, to dob­re słowo. Ta­ka przyk­rywka do wszys­tkiego, cze­go nie chce­my po­wie­dzieć. Właści­wie dob­rze, to znaczy, nie, nie dob­rze, ale pra­wie źle, ale po co ci o tym mówić."


__________________________________________________________________
Wiem, wiem nienawidzicie mnie, bo rozdział pojawia się tak późno!
Uwierzcie, sama siebie za to nienawidzę, ale wcześniej nie mogłam...
 Więc, zostawiam wszystko do waszej oceny, co wam się podoba, co nie ;)
Mam nadzieję, że mnie nie opuściliście przez tą dłuższą przerwę ;)
Kilulu, proszę, tlen dla ciebie ;*
Dziękuję za komentarze i pozdrawiam!
M.

12 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. wiem, wiem, przepraszam! naprawdę mam teraz taki deficyt czasu, że nie jestem w stanie wszystkiego ogarnąć i tak blog staram się stawiać ponad parę rzeczy,a wychodzi jak wychodzi ;/

      Usuń
  2. Rozdział jest świetny!!! I czekam na dalszy rozwój sytuacji tych dwoje...
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję, miło mi to słyszeć, cieszę się, że ciągle komentujesz i czytasz ;)

      Usuń
  3. Kurczę ten rozdział jest tak piękny że awwww <3
    Mój tlen mój tlen mój tlen :P Mam zapas na jakiś tydzień :D
    Kurczę przez cały czas się uśmiechałam a gdy Ethan zaczął z Alą udawać parę nawet mnie rozśmieszyłaś :D
    Zarąbisty rozdział zresztą jak wszystkie poprzednie i przyszłe :D choć muszę przyznać że z części na część piszesz coraz lepiej.
    Kurczę muszę przetworzyć tyle wydarzeń :D
    Po pierwsze ten facet który przyszedł do Olivi. No w końcu!!! Mam nadzieję, że nie okaże się palantem, który przyszedł tylko powiedzieć, że nie uważa się za ojca tego dziecka. No mam nadzieję, że wszystko dobrze się skończy.
    Po drugie Charli która dalej kombinuje. KOCHAM CIĘ ZA TO DZIEWCZYNO!!! Jesteś genialna :D
    Po trzecie wspomniany już wątek udawanego związku :D
    Mistrzostwo świata :D
    Po czwarte ta karteczka :D czytając to powiedziałam "o ja pierdole to się porobiło :P"
    Kurcze roghjeostfjsipb nic nie mogę więcej powiedzieć. Mój kochany tlen.
    Ja chcę kolejny rozdział :D kurczę czemu to jest tak genialne :D
    Dobra jestem jakaś nieogarnieta dziś sorki.
    Pozdrawiam
    Kilulu
    P.S U mnie pojawił się 15 rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To tak zacznę od tego, że u ciebie komentarz już zostawiłam ;)
      DZIĘKUJĘ CI STRASZNIE! ;DDD zawsze się tak szeroko uśmiecham przy twoich komentarzach, bo są takie piękne ;*
      Może teraz przy świętach będzie trochę więcej czasu i pomysłów, więc też więcej rozdziałów tak bardzo przez ciebie wyczekanych ;)
      Jesteś wspaniała naprawdę ;*
      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Tak święta! Tak więcej rozdziałów!!! Jestem za!!! Pamiętaj jestem za! A mówiłam że się zgadzam, aby było więcej rozdziałów? :P
      Czy moje komentarze są piękne, jeżeli tak uważasz to fajnie :) ja chyba nie umiałabym się w nich połapać są pokręcone.
      Ty także jesteś wspaniała.
      Cieszę się, że dzięki blogowi poznałam tak dobrą pisarkę jak ty.
      Pozdrawiam :**

      Usuń
    3. A właśnie zapomniałam :P
      Zmieniłaś szablon :) Fajnie tu :D

      Usuń
  4. jak bosko <3 <3 <3
    Charlie - uwielbiam ciebie,
    uwielbiam ciebie i te twoje intrygi xD
    po prostu love xD
    zart Ali i Ethana byl boski
    reakcja Lewisa - bezcenna c:
    ciekawi mnie ten mezczyzna, ktory przyszedl do Olivi, moze wkoncu sie dowiemy czyje to dziecko?
    no nic, musze poczekac do nn,
    nie gniewamy sie ze tak pozno ten rozdzial, szkoda tylko, ze taki krotki, ale to nic c:
    PS zapomnialabym u mnie juz dwojeczka:
    zagubiona-przez-zycie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie mogę z reakcji Lewisa :D
    On wciąż czuje coś do Alicji! Czemu oni nie mogą być razem? :C
    Chociaż ja tam wiem swoje... oni w końcu muszą być razem! :D
    Intrygi Charlie są coraz lepsze ^^ Chociaż nie spodobała mi się reakcja Alicji na tą "wiadomość". No, ale cóż... wszystko w swoim czasie :D
    Rozdział świetny :* Mam nadzieję, że następny nie będzie opóźniony ;)
    Pozdrawiam
    Seo

    OdpowiedzUsuń
  6. Charlotte to ładna swatka :D chociaż nie dziwię się jej. Oni oboje do siebie pasują <3 no ale cóż, zobaczymy co będzie dalej :) mam nadzieję, że mimo wszystko się im uda.

    OdpowiedzUsuń
  7. Grrr.... Charlotte lubię, ale niech ona na miłość boską nie miesza się w życie Ali.
    No kurde, ona ma być z Maćkiem.Lewisa nie lubiłam, nie lubię i nie mam zamiaru go lubić. Drażni mnie ten człowiek. Już Ethan jest lepszy.
    Pozdrawiam,
    GA

    OdpowiedzUsuń

by Heather - Land of Grafic