środa, 2 kwietnia 2014

Rozdział 19.

Jednak nie wyleczyłam się do końca. Choroba wróciła do mnie ze zdwojoną siłą. Byłam u Ethana żeby przepisał mi jakiś antybiotyk. Nie ma to jak leczyć się u ortopedy na grypę. Nie było jednak potrzeby iść gdzieś indziej. Gorączka prawie mnie nie opuszczała, więc postanowiłam, że muszę wynieść się chwilowo od Olivii, bo mogłam ją zarazić.
- Przestań, to nie ma sensu. Do tej pory się nie zaraziłam to i nie zarażę teraz- przekonywała mnie przyjaciółka, ale nie dałam za wygraną.
- Nie żartuj, nie możesz ryzykować, że teraz złapiesz grypę. To może być dla ciebie zbyt niebezpieczne. Jak poczuję się lepiej to wrócę szybko- przedstawiałam jej moje argumenty. Musiałam o nią dbać. Nie mogłam pozwolić, żeby ryzykowała przeze mnie swoje zdrowie.
Wzięłam komputer żeby znaleźć jakiś pokój w hotelu. U Charlie nie mogłam zamieszkać, bo przecież Alex dopiero wyzdrowiał, a Ethan miał remont i sam obecnie mieszkał w szpitalnym hotelu dla pracowników.
Moje zajęcie przerwał telefon.
- Hej, robisz coś konkretnego?- usłyszałam w słuchawce głos Charlotte. Widziałyśmy się prawie codziennie, a tej jeszcze było mało. Uwielbiałam ją za to.
- Szukam jakiegoś tymczasowego lokum, bo jestem chora i nie chcę zarazić Olivii.
- Znowu? Co ci jest?
- A wróciło do mnie to przeziębienie i przekształciło się w grypę. Cały czas mam gorączkę, ale mam już antybiotyk od Ethana, więc muszę się po prostu porządnie wyleczyć- zaczęłam tłumaczyć jej co się ze mną dzieje. To było dziwne, że tak mnie brało. Wcześniej w ogóle rzadko chorowałam.
- To mam pomysł, wpadnij do mnie- chciałam zaprotestować, ale nie pozwoliła mi, bo się rozłączyłam. Zrobiłam więc to, o co mnie prosiła. Wyłączyłam komputer i wyszłam z domu.
- Wchodź, wchodź. Alexa nie ma w domu, więc nie musisz się martwić, że go zarazisz- otworzyła mi i przywitała przyjaciółka.
- Cóż to za pomysł?- zapytałam od razu, bo naprawdę nie miałam najmniejszej ochoty na rozmowy. Najchętniej położyła bym się pod kołdrę i nie wyszła do wieczora.
- Trzymaj- wręczyła mi klucze. Nie miałam pojęcia o co chodziło.
- Co to jest?- zapytała zdezorientowana patrząc na zadowoloną z siebie dziewczynę.
- To klucze do mieszkania Lewisa. On wyjechał i wraca dopiero w weekend, więc możesz spokojnie pomieszkać tam przez te trzy dni. Do tej pory na pewno się wykurujesz- spojrzałam na nią z kpiącym spojrzeniem.Chyba oszalała. Przecież nie mogłam tam zamieszkać.
- Żartujesz? Nie ma nawet takiej opcji- odpowiedziałam i odłożyłam pęk kluczy na stół.
- Proszę cię, wolisz się chora tłuc po hotelach? Nie ma mowy. Lewis się o tym nie dowie. Już, bierz te klucze, szoruj po rzeczy i osobiście cię tam odstawię- nie miałam wyboru i siły do walki z jej decyzją, ale miała rację. Nie miałam ochoty szukać pokoju w hotelu i zdrowieć w jakimś obcym miejscu. Koniec końców zgodziłam się na propozycję Charlie i tam z nią pojechałam.
Nie weszła ze mną do środka, wiedziała, że znam drogę. Czułam się niezręcznie, ale jednak zgodziłam się i nie było już odwrotu. Weszłam do środka i zrobiłam sobie herbatę. Nie chciałam chodzić, oglądać. Położyłam się na kanapie i nie ruszałam stamtąd. Przykryłam się kocem, który tam leżał i próbowałam usnąć. Nie udawało mi się to, ale nie miałam ochoty na nic innego. Leżałam i odpoczywałam. Wzięłam leki, po czym wróciłam na moje miejsce. Potrzebowałam snu, ale on nie nadchodził.Wstałam w końcu, bo znudziło mi się bezczynne leżenie. Postanowiłam pójść do sypialni, gdzie Lewis trzymał książki, żeby wybrać sobie jakąś. To było jego prywatne miejsce, a ja nie chciałam tego niszczyć. Uznałam, że wejdę tam, wybiorę pierwszą lepszą lekturę i wyjdę jak najszybciej. To mi się jednak nie udało. Na ścianie dostrzegłam wywieszonych kilka zdjęć. Być może wcześniej także tu były, ale z pewnością bez jednego. Patrzyłam na uśmiechniętą twarz Lewisa obok mojej, równie szczęśliwej. To zdjęcie pochodziło z naszej wspinaczki na Uluru. Nie spodziewałam się, że zastanę tu jakikolwiek znak siebie, a jednak. Oderwałam się od tego i zrobiłam to, po co tu przyszłam.
Położyłam się i zaczęłam czytać. Było już późno, miałam nadzieję, że czytanie pozwoli mi usnąć, ale tak się nie działo. To, co czytałam wciągało mnie coraz bardziej. Podniosłam się w końcu i podeszłam do okna. Patrzyłam przed siebie na widoczne światła miasta. Mój wewnętrzny spokój zaburzył dźwięk klucza przekręcanego w zamku. Zamarłam w bezruchu. Cholera, przecież Charlie mówiła, że jej brat wraca dopiero w weekend.
- Charlotte, jesteś tu?- usłyszałam znany mi męski głos. Znaczyło to koniec ukrywania się. Za moment miałam stanąć oko w oko z Lewisem.
- Nie, to ja- wyszłam z salonu i spojrzałam mu prosto w oczy. Jego zaskoczenie nie pozwoliło mu nic powiedzieć. Zobaczyłam za nim kobietę. Pewnie tą samą, z którą był w parku. Staliśmy i patrzyliśmy na siebie.
- Przepraszam, ja...- zawahałam się. Tłumaczenia, które powinnam teraz zacząć recytować w ogóle nie mogły ułożyć mi się w głowie- Jestem chora i nie chciałam zarazić Olivii, Charlie nie pozwoliła mi wręcz pójść do hotelu tylko odholowała mnie tutaj, twierdząc, że wracasz w weekend. Przepraszam, nie powinnam była się zgadzać. Już wychodzę- to była najbardziej upokarzająca sytuacja w moim życiu. Od początku wiedziałam, że nie powinnam się zgadzać żeby tutaj nocować. To był beznadziejny pomysł.
Przerwał nam telefon Lewisa. Okazało się, że taksówka przyjechała po jego towarzyszkę. Zniknęłam w pokoju zbierając moje rzeczy do torby i szykując się do wyjścia. Mężczyzna dżentelmeńsko odprowadził kobietę na dół. Chciałam uciec stąd jak najszybciej. Nie mogłam zostać nawet chwili dłużej. Zabrałam wszystko i opuściłam to mieszkanie. Nie miałam jednak szczęścia, bo Lewis był już prawie na górze. Prawie się z nim zderzyłam.
- Moment, najpierw porozmawiamy- zagrodził mi drogę łapiąc ręką za poręcz od schodów. Zagotowało się we mnie. Teraz raptem chciał rozmawiać? Cóż za zaszczyt.
- Nie mam ochoty- próbowałam się przecisnąć, jednak mi się nie udało. Nie chciałam go dotknąć, bo wiedziałam, że zaraz poczuję coś, czego nie powinnam.
- Proszę cię, moment- popatrzył na mnie takim wzrokiem, że ustąpiłam. Nie miałam siły się kłócić. Czułam się okropnie.
Wróciliśmy do jego mieszkania i czekałam aż zacznie coś mówić, ale on tylko oparł się o kuchenny blat i nic nie mówił.
- Wiedziałam, że jesteś w Australii. Byłem u Charlie, kiedy zasnęłaś z Alexem. Widziałem cię i czułem taki cholerny żal, że dowiaduję się ostatni o twojej obecności tutaj. Przepraszam, że nie przyszedłem, przepraszam, że to wszystko tak wyszło. To moja wina, że nie chciałaś mnie widzieć, wiem- poczułam ból słuchając tych słów. To wcale nie było tak. Łzy zaczęły mnie piec pod powiekami.
- Wcale nie. Nie wiesz tego. Nie rób ze mnie jakiejś ofiary, bo tak nie jest. Wiedziałam co robię i nadal wiem. Ty jesteś teraz szczęśliwy i cieszę się z tego, a teraz pozwól, że już pójdę- nie pytałam go o zdanie. Pękłam. Poczułam, że mam mokre policzki.
- Charlie wiedziała, że wracam dzisiaj!- usłyszałam za sobą. Stanęłam i przetworzyłam to sobie w głowie. Słucham? Jak to wiedziała? Zrobiła to specjalnie? Wspaniale, chyba jednak nie mogłam jej ufać. Wytarłam policzki i odwróciłam się.
- I po co mi to mówisz? Co to ma za znaczenie? Chcecie mi udowodnić, że na nikogo nie mogę liczyć i nikomu ufać?- byłam zła, a wręcz wściekła. Wszystko zaraz skumuluje się na nim.
- Właśnie wręcz przeciwnie. Chcemy ci pomóc, możesz na nas liczyć i nam ufać. Zawsze!- powiedział już zdecydowanie spokojniej. Chciał chyba trochę ostudzić atmosferę. Oboje byliśmy zdenerwowani, oboje mieliśmy powody. Tylko ja już ledwo stałam na nogach.
- A teraz wracaj tu i kładź się spać. Na pewno cię stąd nie wypuszczę. Widać, że masz wysoką gorączkę. Przygotuję ci łóżko w mojej sypialni- już otworzyłam usta żeby zaprotestować, ale nie miałam na to szansy. Od razu zareagował kolejnym zapewnieniem, że nie pozwoli mi stąd wyjść. Szczerze? Byłam mu za to wdzięczna. Nie byłam w stanie nigdzie chodzić.
- Dziękuję ci. Obiecuję, że jutro wynoszę się stąd z samego rana- wypowiedziałam to zachrypniętym głosem, a Lewis rzucił mi kpiące spojrzenie.
- Prędzej ja się stąd wyniosę. Przestań, przecież możesz tutaj zostać. Charlie zabiłaby mnie gdybym pozwolił ci się wynieść- no tak, czego ja się spodziewałam. Nie chodziło o mnie tylko o to, co powie Charlotte. Gdyby nie ona to wcale nie przejąłby się tym, co się dzieje. Była już pewna tego, że jutro wyjdę stąd jak najszybciej.
Lewis wyszedł, a ja położyłam się spać. Wysoka temperatura podziałała na mnie od razu i szybko usnęłam. Nie był to jednak spokojny sen. Zobaczyłam tego, który spał w pokoju obok. Nie był sam, a z kobietą. Ciągle tą samą. Patrzyłam na ich pocałunek. Nie był to zwykły przelotny kontakt. Oni zachłannie szukali siebie, błądzili rękoma po swoich ciałach. Chciałam odejść, odsunąć się, nie mogłam na to patrzeć. To była tortura przeznaczona specjalnie dla mnie. Wiedziałam, że oni posuną się do kolejnych kroków, a ja będę musiała na to patrzeć. Nie mogłam nawet zamknąć oczu tak, jakby ktoś przytwierdził moje powieki. Patrzyłam nadal próbując się odsunąć, ale na próżno. W końcu moje nogi odzyskały władzę i zrobiłam kilka gwałtownych ruchów do tyłu. Ruchów, które spowodowały mój upadek w otchłań. Zaczęłam spadać z piskiem. W tym momencie się obudziłam, cała mokra, z krzykiem. Zamrugałam kilka razy i wzięłam głęboki oddech. Tak Alicjo, to był tylko sen.
Znów zamknęłam oczy i miałam nadzieję, że zaraz znów uda mi się zasnąć, a ten koszmar do mnie nie powróci. Tak też się stało, ale pojawiło się coś innego. Zobaczyłam moją mamę idącą w moją stronę. Nie tą zdrową kobietę, którą teraz jest, a tą chora sprzed kilku miesięcy. Szła z chustą zawiązaną na głowie, powoli i ostrożnie stawiając stopy. Łzy zaczęły napływać mi do oczu. Nie chciałam więcej widzieć jej takiej nieszczęśliwej. Myślałam, że idzie do mnie, ona jednak minęła mnie i położyła się na szpitalnym łóżku. Za chwilę, jakby znikąd, pojawiła się Marta. Podeszła ze strzykawką i do przewodu od kroplówki zaczęła wstrzykiwać nieznany płyn. Zaczęłam krzyczeć żeby tego nie robiła, ale nikt mnie nie słyszał. Po chwili na monitorach obrazujących czynności życiowe pojawiła się pozioma kreska... Zaczęłam rozpaczliwie płakać, ale nic nie mogłam zrobić.
Poczułam, jak ktoś szarpie mnie mówiąc żebym się obudziła. Otworzyłam oczy i zobaczyłam siedzącego na moim łóżku Lewisa. Podniosłam się gwałtownie.
- Krzyczałaś przez sen... Alice, co się dzieje?- zapytał w ogóle nie zamierzając się ruszać, wychodzić. Schowałam twarz w dłoniach. Też bym chciała wiedzieć, co się dzieje.
- Nic, miałam zły sen. To przez gorączkę- wyjaśniłam szybko, chcąc go spławić. Spojrzałam na zegarek- 5.27. I tak udało mi się przespać prawie całe pięć godzin. Teraz na pewno nie usnę, bo nie wytrzymam więcej takich snów na dzisiaj. I to też na pewno nie była odpowiednia godzina na to żebyśmy znajdowali się z Lewisem w jednym pokoju i jednym łóżku. Z resztą żadna godzina nie była na to odpowiednia.
Mężczyzna podniósł rękę i przyłożył ją do mojego czoła. Poczułam się jak mała dziewczynka, co bardzo mnie rozzłościło.
- Chyba jest już trochę lepiej, co? Nie masz takiej wysokiej temperatury...- ocenił po chwili. Wspaniała diagnoza, czyli mogę się szybko stąd wynieść.
Spojrzałam na niego z wyczekiwaniem, aż zaproponuje, że już pójdzie, ale jakoś mu się do tego nie spieszyło.
- Będziesz teraz tutaj tak siedział?- nie wytrzymałam w końcu. - Dziękuję za ratunek od koszmaru, ale to chyba już wszystko dzielny rycerzu...- powiedziałam sarkastycznie, a on jak gdyby nigdy nic się roześmiał.
- Nie widziałem cię pół roku, ale nic się nie zmieniłaś. Nie rozumiem, dlaczego się stresujesz...- dalej rozbawiony wskazał na moje ucho, za które przed momentem założyłam włosy. Mi już dawno wyleciało z głowy, że robię tak, kiedy jestem zdenerwowana, on pamiętał. Z tego powodu na moich policzkach pojawiły się chyba wręcz purpurowe rumieńce.
- Masz zamiar jeszcze spać?- to pytanie zabrzmiało, jakby było najgłupszym na świecie. Nie mogłam się nie roześmiać. Lewis zawtórował mi, ale odwróciłam głowę. Mogliśmy rozmawiać, mogliśmy się kłócić, śmiać, a ja tylko raz, jeden jedyny spojrzałam mu w oczy. Kiedy tylko wszedł do domu ze swoją kobietą, potem ani razu nie utkwiłam wzroku w tym pięknym spojrzeniu. Boże, co się ze mną dzieje, dlaczego o tym myślę i jakim pięknym? Jest normalne...
- Nie, nie mam zamiaru spać- odpowiedź dorównała pytaniu. Co to w ogóle była za rozmowa?
- To leż, a ja zrobię ci herbatę i coś do jedzenia- chciałam zaprotestować, ale mi nie pozwolił. Był w swoim żywiole, zawsze przecież się mną opiekował, tak i robił teraz.

- Przyjechałaś dokończyć stypendium?- zapytał Lewis, kiedy jedliśmy śniadanie w jego sypialni, jakkolwiek kuriozalnie by to nie brzmiało. Siedzieliśmy na łóżku w najbardziej odległych od siebie jego punktach i jedliśmy posiłek o 6 rano.
- Można tak powiedzieć...- nie chciałam kłamać, ale nie chciałam tez powiedzieć mu prawdy. Wiedziałam jaką minę za moment bym zobaczyła. - Mogę mieć do ciebie prośbę?- zapytałam, żeby uciąć temat.
- Zamieniam się w słuch.
- Możesz mi dać to zdjęcie?- wskazałam na naszą fotografie z Uluru. To był jeden  najpiękniejszych dni w moim życiu. Chciałam mieć to zdjęcie.
- Nie - opowiedział szybko i stanowczo.
- Nie?!- zdziwiłam się. Szczerze nie spodziewałam się takiej odpowiedzi.
- Nie. To zdjęcie jest jedno i niepowtarzalne i zostanie tutaj. Nie oddam ci go, bo wtedy mi nic nie zostanie. Jeśli będziesz chciała sobie na nie popatrzeć, to zapraszam tutaj- uśmiechnął się. Bardzo zabawne. Zaskoczył mnie tym wszystkim. Myślałam, ze bez precedensów odda zdjęcie i będzie po sprawie. Trochę się przeliczyłam.
- Twojej dziewczynie nie przeszkadza fakt, że ono tu wisi?- chciałam go wziąć pod włos. Sama zaczęłam się zastanawiać, dlaczego tak bardzo mi na tym zależy...
- Nie wie, że ono tu wisi. Nigdy tu nie była- powiedział śmiertelnie poważnie, a mi zrobiło się strasznie głupio. To była jego prywatność, nie powinnam o to pytać.
Naszą rozmowę przerwał dzwonek do drzwi. Jeszcze tego brakowało żeby ktoś mnie tu zobaczył. Lewis wstał i poszedł do drzwi. Jakoś w tym momencie jeszcze nie zdawałam sobie sprawy z powagi sytuacji i tego, kto może stać za drzwiami.
Słyszałam urywki rozmowy, ale nie potrafiłam ocenić z kim rozmawia mężczyzna. Po chwili jednak dobrze wiedziałam, kto to jest. Na środku salonu stała, przenosząc wzrok z przerażonej mojej twarzy na twarz Lewisa, jego matka.... Dobrze wiedziałam, jak to wszystko wyglądało z jej perspektywy. Siedziałam w jego sypialni na łóżku, przed mną taca ze śniadaniem, kołdra rozrzucona... Cholera, od początku wiedziałam, że to wszystko to zły pomysł...







"By­wają ta­kie dni i no­ce, które zmieniają wszys­tko. By­wają ta­kie roz­mo­wy, które są w sta­nie wywrócić do góry no­gami cały nasz świat. Nie możemy ich prze­widzieć. Nie możemy się na nie przy­goto­wać. Czy­hają gdzieś, za­pisa­ne w łańcuchu po­zor­nych przy­padków, nieu­chron­ne jak świt po ciem­ności."


________________________________________________________________
Miałam chwilę czasu, więc oto jest nowy rozdział ;)
Trochę zagmatwania, niezręcznych sytuacji i mieszkanka wszystkiego.
Myślicie, że Charlie chciała dobrze?
I jak wg was wyniknie sytuacja z matką Lewisa?
Za wszystkie błędy was z góry przepraszam ;)
Pozdrawiam,
M.

13 komentarzy:

  1. Hej kochana :*
    Rozpieszczasz nas - czytelników - ostatnio. Jednak nie myśl, że się skarżę :P nigdy nie narzekam na rozdział od Ciebie.
    Kobieto ty myślałaś, że dalsze części mnie zawiodą?
    Nigdy więcej tak nie myśl! :P To jest cudowne i genialne, ale te słowa i tak w pełni nie oddają tego co czuję kiedy czytam twoje piękne słowa.
    Kurczę miałaś tak genialny pomysł na to mieszkanie Lewisa. Genialny a zarazem banalny. Przybij piątkę Charli!!! Jestem po twojej stronie, trzeba w końcu zmusić tą dwójkę do rozmów. Brawo za pomysł dziewczyno. Jestem pewna, że chciałaś jak najlepiej.
    Kurczę końcówka jest najlepsza. Szkoda tylko, że Ala nie spała w jakieś seksownej bieliźnie wtedy byłaby jazda, choć teraz też jest ciekawie. Już widzę, co myśli sobie ta kobieta. Hahahaha super pomysł na zakończenie części.
    BRAWO!!!
    Btw. Muszę chyba zacząć się leczyć, bo gadam z twoimi bohaterami.
    Podsumowując jednym słowem rozdział zajebisty.
    Okej dziękuję za tak szybkie dodanie i czekam na więcej. Pamiętaj teraz jestem na głodzie.
    Pozdrawiam
    Kilulu
    :* :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. też się czasami zastanawiam dlaczego jak jestem chora i mam gorączkę nie śpię w seksownej bieliźnie ;)
      Dziękuję ci bardzo za tyle wspaniałych słów! Te pochlebstwa są miodem na moje serce ;DD
      No i niestety teraz będziecie musieli trochę poczekać na nowy rozdział, nie wiem kiedy go dodam... ;/
      Jeszcze raz ci dziękuję! ;*

      Usuń
    2. Tak przypadkiem mogła w niej spać :P
      Z niecierpliwością czekam na kolejną część :D
      Nie musisz dziękować za mój komentarz, doceniam to co dobre... bardzo dobre.

      Usuń
    3. Maju kiedy rozdział? Ja potrzebuje tlenu, twoje rozdziały są tlenem. Nie daj mi się udusić :P

      Usuń
  2. To jest absolutnie genialne! Uwielbiam Cię!:D

    OdpowiedzUsuń
  3. To się porobiło... Chodzi mi głównie o jego matkę xd Nie no, ale w sumie jak to wyglądało? Ona w łóżku... no i ten :D
    Cieszę się, że w końcu porozmawiała z Lewisem, chociaż ta rozmowa wydawała się mi... za spokojna?
    No, ale oni i tak będą razem :D ( a przynajmniej ja tak sądzę)
    Pozdrawiam :*
    Seo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zostałaś nominowana do Liebster Award :)
      Zapraszam na http://in-the-name-of-freedom.blogspot.com/p/nominacje.html

      Usuń
  4. boski rozdzial :) Charlie, uwielbiam cie, w zupelnosci popieram, ta dwojka musi szczerze porozmawiac,
    macie racje, szkoda ze Alicja nie spala w seksownej bieliznie xD ale i tak bedzie niezla jazda, biedna matka Lewisa xD co ona sobie pomyslala xD czekam na cd :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS zapraszam do mnie :
      zagubiona-przez-zycie.blogspot.com

      Usuń
  5. Super się czyta, pisz dalej kochana! <3
    http://s3condbreathe.blogspot.com/ Zajrzysz do mnie ? :3

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeden plus to taki, że ze sobą porozmawiali, a minus, że zobaczyła ją jego matka...masakra, przecież to tak dziwnie wyglądało, chociaż przecież nic się nie stało między nimi :D
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. pięknie, dużo niezręcznych sytuacji, to jest fajne :)
    panda

    OdpowiedzUsuń
  8. Po co oni ze sobą rozmawiali??? Nie, nie, nie ijeszcze raz nie.
    Niech on się od niej odczepi.
    Mam nadzieję, że matka Lewisa zrobi im awanture i ujawni kilka sekretów swojegosynalka.
    Pozdrawiam,
    GA

    OdpowiedzUsuń

by Heather - Land of Grafic