niedziela, 30 marca 2014

Rozdział 18.

 Rozdział dla Kilulu, która swoimi komentarzami dodaje mi weny! ;*


Myślałam nad pewną rzeczą i nie mogłam dojść do żadnych wniosków. Po co Charlie namawiała mnie do rozmowy z Lewisem. Przecież dobrze wiedziała, że z kimś jest. Nie rozumiałam do czego dążyła. Teoretycznie krytykowała nas za brak porozumienia, ale czy to naprawdę miałoby sens? Kiedy wróciłam z tego parku i stałam pod prysznicem, obiecałam sobie jedną rzecz. Nie zrobię więcej czegoś takiego, jak ostatnio. Nie rozbiję jego związku. Nie potrzebne to żadnemu z nas.

Po kilku dniach przyjmowania leków na przeziębienie, czułam się naprawdę lepiej. Nie miałam już żadnych objawów choroby, więc umówiłam się z Charlie. Wcześniej bałam się, że mogę zarazić Alexa. Podała mi adres jej mieszkania, bo w końcu przecież jeszcze tam nie byłam. Miałam zamiar pożyczyć samochód od Olivii, ale uznałam, że jednak wybiorę się metrem, a drogę powrotną przeznaczę na wieczorny spacer.
Bez problemu trafiłam pod podany adres i zadzwoniłam do drzwi. Charlie otworzyła mi i oprowadziła po całym domu. Byłam zachwycona nowoczesnym wystrojem, ale też fantastycznym zagospodarowaniem przestrzeni. Nie było to normalne klasyczne mieszkanie, a piętrowy apartament. Na dole była kuchnia, salon i łazienka, na górze pokój Aleksa, sypialnia Charlie i jedno dodatkowe pomieszczenie na wypadek gości oraz także łazienka.
- Alex jest chory i pewnie będzie nam trochę marudził- poinformowała mnie Charlie. Nie wyobrażałam sobie jednak jej syna, który jest nie grzeczny.
- Nie wierzę w to- uśmiechnęłam się i przytuliłam małego, który towarzyszył nam od początku mojej wizyty. Uwielbiałam tego chłopca, chyba z wzajemnością.
- A opowiadaj co słychać u Olivii? Dawno jej nie widziałam- zainteresowała się Charlotte. Okazało się, że po moim wyjeździe trochę się ze sobą zakolegowały. Pasowało mi to, żeby moi przyjaciele trzymali się razem. Z Ethanem przecież znały się obie.
- Ta ciąża naprawdę jej służy. Jest ciągle uśmiechnięta i w ogóle czuje się świetnie. Szkoda tylko, że nie widać nigdzie tatusia- musiałam wyrazić moje rozgoryczenie na ten temat. Nie chciałam denerwować Olivii, ale musiałam z nią o tym w końcu porozmawiać.
- To wcale nie jest najważniejsze. Jestem pierwszym przykładem na to, że można sobie radzić. Tata Alexa też się ulotnił i nie chciał o nim słyszeć, a ja postanowiłam mu udowodnić, że poradzę sobie świetnie bez niego. Oczywiście lepiej, gdyby miał ojca, ale jego biologiczny tata nie nadawał się do tego. Jestem zadowolona z tego, jak jest...- podziwiałam ją. Z podniesioną głową szła przez życie, a przecież nie było jej łatwo.
- Masz całkowitą rację, ale dziecko w pewnym momencie też potrzebuje ojca- zwróciłam uwagę na to, co wszyscy powtarzają. Wiedziałam to też z własnego doświadczenia.
- Tym są konsekwencje moich decyzji. Będę musiała zastąpić mu oboje rodziców i wiem, że mi się to uda- uśmiechnęłam się szeroko na jej słowa. O, tak. Ona nie rzuca słów na wiatr. Jeśli coś sobie postanowi, to zrobi. Mimo tego, że była sama, była świetną matką dla Alexa.
- Skarbie, chyba pójdziemy spać, co?- jakiś czas później Charlie podeszła do swojego syna. Było już dość późno i na niego z pewnością była pora.
- Bajka!- krzyknął Alex zsuwając się z kanapy, żeby wspiąć się na górę. - Alice!- dodał mijając mnie i złapał moją dłoń.
Poszłam z nim na górę, a moja przyjaciółka zaproponowała, że zrobi nam kolejną herbatę. Alex faktycznie zaczął marudzić. Nie chciał leżeć w łóżku tylko wdrapywał się na moje kolana. Musiałam więc przenieść się na jego łóżko, usiadłam i przytuliłam go do siebie. Zaczęłam czytać opowieść i sama zrobiłam się zmęczona.

***Lewis***

Postanowiłem odwiedzić Charlie. Dawno się z nimi nie widziałem, stęskniłem się za Alexem. Poza tym byłem strasznie głodny, nie miałem nic w lodówce, a ona zawsze miała dla mnie coś pysznego. Była wspaniałą siostrą. Dobrze, że zamieszkała w Sydney i miałem ich oboje bliżej siebie.
- No hej siostrzyczko, mogę wejść?- wpakowałem się do środka, uznając moje pytanie za retoryczne. Moja siostra stała patrząc na drzwi lekko zdezorientowana. 
- Nie mogłeś zadzwonić wcześniej, prawda?- zaczęła swoje wyrzuty, chociaż i tak wiedziałem, że nie przywiązywała do tego wagi.
- Wracam od pacjenta, nie pomyślałem o tym. Masz coś do jedzenia?- uśmiechnęła się z politowaniem na moje pytanie. Otworzyła lodówkę i wyciągnęła z lodówki jej popisową sałatkę. Nałożyła potrawę na talerzyk i wręczyła mi go. 
- A gdzie w ogóle jest Alex?- kontynuowałem moje pytania. O tej porze zwykle jeszcze nie spał.- A tak w ogóle dlaczego stoją tu dwie herbaty? Ktoś u ciebie był?
- Czy ja się muszę tobie spowiadać? Nikt nie może mnie odwiedzić?- zdenerwowała się lekko Charlie. Może faktycznie trochę przesadziłem.- Alex śpi na górze, bo jest chory.
- Chory? Może obejrzę go dokładniej. Byłaś u lekarza?- no tak wirusów teraz wszędzie mnóstwo, dużo ludzi jest chorych. Widocznie mały też się nie ustrzegł.
- Właśnie Ethan był żeby go zbadać. Śpieszyło mu się i nie zdążył wypić nawet herbaty. Masz szczęście, trafi się tobie- wyjaśniła mi, podając kubek. Zadzwonił jej telefon, więc zostawiła mnie samego. Skończyłem już mój posiłek i postanowiłem zajrzeć do mojego siostrzeńca. Wszedłem po schodach na górę i wybrałem odpowiednie drzwi.
Automatycznie w moim gardle pojawiła się wielka gula. Zamarłem w bezruchu i patrzyłem tylko na to, co tak mnie zaskoczyło. Co ona tu robiła? Przecież była w Polsce. To dlatego Charlotte była taka zdezorientowana i poddenerwowana. Pewnie jak zawsze wszyscy o wszystkim wiedzieli tylko ja, jak głupi myślałem, że wszystko jest normalnie. Dlaczego moja siostra to ukrywała? Widocznie Alice nie chciała, żebym się dowiedział. Miała do tego prawo. Zawiniłem. Podszedłem bliżej, żeby przyjrzeć się temu obrazkowi. Alex leżał owinięty wokół dziewczyny, a ta spokojnie spała razem z chłopcem. Nie zauważyłem na jej twarzy cienie zmartwienia, chyba była szczęśliwa. Nie uważała za stosowne poinformować mnie o swoim przyjeździe. Pewnie chciała odwiedzić swoich przyjaciół, do których widocznie mnie nie zaliczała. Chciałem żeby ktoś mnie uszczypnął i obudził z tego snu. Jeśli zejdę na dół, to z pewnością będę miał zderzenie z rzeczywistością. Skierowałem się w stronę drzwi, ale jeszcze na chwilę spojrzałem na tą dwójkę. Oboje byli w pełni spokojni. Alice nie zdawała sobie sprawy, że jej pilnie strzeżona tajemnica wyszła właśnie na jaw.
Charlie z grobową miną patrzyła na mnie, schodzącego z piętra. Nie spodziewałem się niczego innego.
- Powiedz mi jedno. Czy to z jej strony miała być jakaś kara za to, co stało się przed jej wyjazdem? Nie wiem, dlaczego ją przede mną ukrywaliście? Wiedziałem, wtedy w parku, że to ją widzę, ale łatwo było mnie wprowadzić w błąd. Zmieniła kolor włosów i to wystarczyło...- zapytałem nie koniecznie z wyrzutem. Było mi po prostu przykro, że wszyscy mnie okłamali.
- A czego się spodziewałeś? Uważasz, że postąpiłeś dobrze? Świetnie wiesz, że nie. Więc myślałeś, że przyjedzie i rzuci ci się w ramiona? Widzisz już, że tego nie zrobiła...- słuchałem jej tłumaczeń i wiedziałem, że ma rację. Sam później sobie wyrzucałem moje głupie postępowanie. Charlie i Ethan tłumaczyli mi milion razy, co zrobiłem źle. Nie musieli. Wiedziałem to sam. 
- Dobrze, że tam zasnęła, bo nie umiałbym  jej spojrzeć w oczy...- przyznałem sobie w głowie. Po chwili jednak zorientowałem się, że powiedziałem to na głos.
- Ona robi to tak naprawdę dla twojego dobra. Już zdążyłeś się o tym przekonać, że ona dzisiaj tutaj jest, ale jutro już może jej nie być. Jest sens się angażować? Nie wiem. Masz teraz kogoś? Więc może tym się zajmij- dobrze wiedziałem, że mówi to wszystko wbrew sobie. Alice była jej najlepszą przyjaciółką i byłaby wniebowzięta gdybyśmy byli razem. Miała też trochę racji. byłbym jednak zadowolony, gdyby wszyscy pozwolili to mi ocenić, co jest dla mnie dobre.
Wyszedłem w nie najlepszym humorze. Zadzwonił mój telefon, spojrzałem na wyświetlacz- Veronica. Nie odebrałem. Dzisiejszy dzień rozbił mnie całkowicie. Nie wiedziałem, co mam robić.

***Alicja***

Ocknęłam się i spojrzałam na Charlie przyglądającą się mi. Naprawdę tu usnęłam? Chciało mi się śmiać z samej siebie. Odłożyłam delikatnie Alexa i przykryłam go kołdrą. Wyszłyśmy z pokoju małego i wróciłyśmy do salonu.
- Nie wierzę, że zasnęłam, przepraszam- zaczęłam się tłumaczyć, ale moja przyjaciółka w ogóle nie chciała tego słuchać.
- Mój skarb tak cię uwielbia, że nie możesz nas zostawić po raz kolejny!
- Na pewno tego nie zrobię. Obiecuję- ja tym razem także mówiłam całkowicie pewna swoich słów. Nie wyjadę stąd. Na sto procent.
-Trzymam cię za słowo- nie miałam pojęcia, co mogło się stać, kiedy spałam, ale Charlie była jakaś dziwna. Posiedziałam jeszcze trochę i wyszłam. Tak, jak sobie wcześniej postanowiłam, zrobiłam sobie mały spacer. Mogłabym się przyzwyczaić do takiego malutkiego człowieka obok mnie. W końcu zaczyna się ich robić coraz więcej. Wcale nie odzywa się we mnie instynkt macierzyński, bawienie dzieci moich przyjaciół w zupełności mi wystarcza. Ja raczej nie byłabym dobrą matką, nie miałam odpowiednich wzorców. Przypomniał mi się Lewis i to, jak zajmował się Alexem. To było dopiero coś. Wokół niego powinna być gromadka dzieci, jego dzieci. Może już nie długo tak będzie, w końcu układa sobie życie...
Musiałam przyznać przed sobą tylko jedno. Tęskniłam za nim... Odkąd go wtedy zobaczyłam, na dobrą sprawę nie potrafiłam przestać o nim myśleć. Nie mogłam powiedzieć, że go kochałam, ale chwilami miałam nadzieję, że nie obejrzę się, jak podejdzie do mnie i tak po prostu spontanicznie mnie przytuli. Pogładziłam dłońmi moje ramiona i przymknęłam na moment oczy. Tak, tęskniłam za tym, jak mnie przytulał...




"Poczu­cie nieod­wra­cal­ności i nieu­chron­ności, zaw­sze to­warzyszące świado­mości i od­czu­ciu ago­nii, może naj­wyżej tłumaczyć bo­lesną ak­ceptację zmie­szaną z lękiem."


____________________________________________________________
Co nowego- wydarzenia z perspektywy Lewisa.
Nie wiem, czy to dobre, ale raz postanowiłam tak napisać ;)
Tajemnica wydana, Leiws wie, że Alicja przyjechała i nic z tym na razie nie zrobił.
Czego się dalej spodziewacie? Czy Lewis zrobi jakiś krok?
Dziękuję wam za komentarze bardzo! ;D
Pozdrawiam,
M.

11 komentarzy:

  1. No mam taką nadzieję,że coś z tym zrobi,skoro już wie...
    Rozdział jest świetny <3

    OdpowiedzUsuń
  2. No no no ;) teraz będę czekać na kolejne perspektywy Lewisa ;D
    Dziękuje za piękna dedykacje ;) lubie komentować Twoje opowiadanie.
    Cieszę się, że rozdział pojawił się wcześniej, bardzo mi się to podoba.
    Kurze czemu Lewis nic nie zrobił jak ją zobaczył. Przecież mógł poczekać aż się obudzi ;( no ale chociaż wie, że dziewczyna jest niedaleko. Jestem naprawdę ciekawa co będzie dalej. Kurcze cały czas mnie zaskakujesz ;)
    Nigdy nie wiem czego się spodziewać. Jestem pewna że dalsze część l będą mi się podobać. To jest strasznie wciągające.
    Pozdrawiam
    Kilulu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. haha ;D szczerze to tak piszę te rozdziały piszę i dochodzę do wniosku, że Lewis to nie jest najlepszy człowiek, ale nie chcę go przesłodzić ;)
      Miło mi, że zaskakuję, bo ostatnio mam wrażenie, że jestem coraz bardziej przewidywalna ;)
      Dziękuję i pozdrawiam,
      M.

      Usuń
  3. Wydaje mi się, że Lewis albo zerwie z Veronicą albo będzie udawał przed Alice, że są ze sobą mega szczęśliwi :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Czas w końcu nadrobić zaległości!
    Ostatnio wgl nie miałam czasu, więc nie komentowałam, za co przepraszam :c
    Jeśli chodzi o opowiadanie, to nie mam żadnych zastrzeżeń. Historia ciekawa, momentami smutna... Ten rozdział, jak i poprzednie, są po prostu świetne! Chociaż wkurzyłam się na Lewisa, że nie zamierza nic z tym zrobić. Widać, że on nadal coś czuje do Alice, więc przede wszystkim powinien z nią o tym porozmawiać, a nie uciekać. Zresztą tak jak Alice. Niech się z nim spotka. W końcu też coś do niego czuje. A co do związku z Veronicą... Nie wydaje mi się, żeby było to coś poważnego. Po prostu chwilowa potrzeba czyjejś obecności i tyle :D
    Więc mam nadzieję, że obydwoje się pozbierają i zrobią coś w tym kierunku. Chociaż zdenerwowała mnie Charlot, która nie namawiała go do tego. Po prostu chciała, aby odpuścił :C
    Pozdrawiam i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :* Zapraszam też do mnie, może któryś z blogów akurat przypadnie Ci do gustu ;)
    Seo

    cien-upadlej-gwiazdy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. miło mi, że znów się pojawiasz ;) dziękuję za miły komentarz, u ciebie też zostawiłam coś od siebie ;)
      Pozdrawiam,
      M.

      Usuń
  5. super rozdzial, fajnie, ze beda kawalki z perspektywy Lewisa,
    nie wierze, Lewis, brak mi na ciebie slow, jestes kompletnym idiota, przykro mi ze to mowie, ale taka prawda, no coz, masz zrobic kolejny krok do Alicji, bo inaczej cie znienawidze, czekam na cd i zycze weny c:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wyczuwam jakieś groźby ;> no a co do kawałków z perspektywy Lewisa nie jestem pewna... Co o tym myślicie? Jakoś mnie to nie przekonuje zbytnio, ale jakieś urozmaicenie zawsze ;)
      Tak, mi też chwilami brak słów do Lewisa ;)
      Pozdrawiam,
      M.

      Usuń
  6. Spodobało mi się to, że piszesz opowiadanie z różnych perspektyw :) wiadomo co kto myśli. Dobrze jakby Lewis odważył się porozmawiać z Alicją na poważnie, tu w końcu chodzi o nich :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Kocham kocham i jeszcze raz kocham. Zgadzam się z komentarzem powyżej, potrafisz pisać w sposób, w jaki nikt inny nie potrafi. Bardzo mi się podoba.
    Zapraszam do mnie na 6 rozdział : http://trudny-wybor.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Lewis to debil. Mówiłam tak od samego początku. Niech się goni i da Ali spokój. Ona ma być z Maćkiem.
    Zdziwiłabym się gdyby dziewczyna zaczęła się z nim ponownie spotykać po tym, co widziała.
    Perspektywa Lewisa fajna. Maćkowa też by się przydała.:-) więcej go chcę.
    Pozdrawiam,
    GA

    OdpowiedzUsuń

by Heather - Land of Grafic