piątek, 28 marca 2014

Rozdział 17.

Kończę z tym wszystkim. Nic już mnie nie rusza. Zaczynam od nowa. To moje życie, ja tutaj rządzę. Może to szaleństwo, na co się porywam, ale decyzja podjęta, nie ma odwrotu. Siedziałam i zastanawiałam się, co mnie tutaj trzyma. Do żadnych konkretnych wniosków nie doszłam, więc odpowiedź była prosta. Oprócz Maćka nic tutaj nie mam. Rodzice nie traktują mnie poważnie, chyba było im wygodniej, kiedy mnie tu nie było. Może zwyczajnie powiem, że robię to dla ich dobra... Nie, przecież nie muszę się nikomu tłumaczyć. Jestem dorosła. Tak, dorosła. Nie tylko pełnoletnia, ale kompletnie dojrzała. Nie planuję żadnych wielkich zmian. Tylko jedną, malutką. To mi wystarczy.
Poczekałam z nią jednak odpowiednią ilość czasu. Zdałam wszystkie egzaminy, zaliczyłam praktyki i oficjalnie zakończyłam trzeci rok studiów. Co teraz? Teraz Maciej. Wie o wszystkim od początku, ale nie umiem go do tego wszystkiego odpowiednio nastawić. Sama siebie z resztą też nie, jeśli chodzi o jego kontekst.
Maćku? Jak ty to robisz, że popierasz każdą decyzję, że ciągle mogę się ciebie poradzić, z tobą porozmawiać. Chciałabym się w tobie zakochać, jesteś wspaniały...
Samoloty zaczynały mnie przytłaczać. Nudziły mnie te godziny tam spędzone. Tak, wracałam do Australii. Nie było mi trudno się na to zdecydować. Tu brakowało mi wszystkiego, co miałam tam. Uznałam więc, że nie mam nic, co miałoby powodować moje powroty. Czemu, więc nie zamieszkać tam na stałe? Zapakowałam wszystko do kilku walizek, zapłaciłam za nadbagaż i za jakiś czas miałam zacząć nowe życie. Musiałam postarać się o przyjęcie na uniwersytet, załatwić wizę, znaleźć mieszkanie, bo nie mogłam przecież siedzieć na głowie Olivii. Ona miała teraz inne priorytety. Nie powiedziałam nikomu o powrocie, chciałam im zrobić niespodziankę. Nie mogłam się doczekać, tak bardzo się za nimi wszystkimi stęskniłam.
Wyszłam z lotniska ciągnąc za sobą bagaż. Stanęłam w pewnym momencie i zaczęłam po prostu oddychać. Tego potrzebowałam- tchnąć w moje płuca to powietrze. Było mi dobrze. Miałam już to co chciałam.
Postanowiłam najpierw pójść do Olivii. Może powinnam wcześniej skierować się do Charlie, ale bałam się pewnej rzeczy. Bałam się, że spotkam tam Lewisa, a zwyczajnie nie umiałabym spojrzeć mu w oczy. Od naszej rozmowy przed moim wylotem nie zamieniłam z nim słowa. Nie miałam z nim kontaktu od pół roku. Widocznie żadnemu z nas nie zależało na tym. Chociaż wcale nie mogę tak powiedzieć. Mi na nim zależało, ale uparłam się. Nie mogłabym powiedzieć, że był dla mnie obojętny, bo nie był, ale jednak liczyłam, że on pierwszy wyciągnie rękę, a tego nie zrobił. Ja też nie. Spotkały się dwa zbyt silne charaktery, aby jeden mógł ustąpić...
Olivia otworzyła mi drzwi zaczytana w jakąś kartkę. Nawet nie spojrzała kto przyszedł. Uśmiechnęłam się szeroko na widok przyjaciółki, za którą tak bardzo tęskniłam...
- Och, przepraszam. Chyba pomyliłam adres- wypowiedziałam zadowolona z siebie, a ona poznając mój głos od razu podniosła głowę.
- Jesteś ostatnią osobą, której się tutaj spodziewałam!- wpadła mi w ramiona z ogromnym impetem. Uwielbiałam ją. Przytuliłyśmy się mocno i weszłyśmy do środka.
- Hej, poczekaj chwilę... Ja nic nie wiem o tym, że wróciłaś na stypendium. Może dostałaś nowego opiekuna, ze względu na mój stan- spojrzała wymownie na swój powiększony brzuch.
- Bo nie przyjechałam na stypendium. Przyjechałam na stałe. Nie wracam już do Polski. Tu jest mój dom, wy jesteście moją rodziną- wypowiedziałam pewna moich słów, a w oczach Olivii pojawiły się łzy wzruszenia. Przytuliła mnie znowu. Rozmawiałyśmy jeszcze długo o wszystkim. Nie doszło tylko do tematu ojca jej dziecka, ja jednak musiałam dowiedzieć się tego prędzej czy później.
Rano zdecydowałam, że najpierw udam się do Ethana. Odkładałam spotkanie z Charlie coraz bardziej, ale musiałam się do tego mentalnie przygotować. Wiedziałam, że będzie pytała o swojego brata, a ja nie miałam ochoty o tym rozmawiać. Swoją drogą Ethan też pewnie będzie pytał. Jednym słowem musiałam stawić temu czoła.

Weszłam do szpitala i skierowałam się na jego oddział. Idąc, zauważyłam nową recepcjonistkę, która nie znała mnie, w przeciwieństwie do poprzedniej. Zaraz będę musiała tłumaczyć się ze wszystkiego, czego nienawidziłam. Na początku chciałam odstawić coś w stylu tego, że zatrzepoczę rzęsami i udam, że jestem jego dziewczyną. Po chwili namysłu nie wydało mi się to bezsensowne.
- Dzień dobry. Czy zastałam doktora Robertsa?- zapytałam zwyczajnie, a kobieta niechętnie podniosła na mnie wzrok. Wydawała się młoda, ale po jej ruchach, zaczynałam mieć wątpliwości.
- Była pani umówiona na wizytę?- zapytała, wgapiając się tym razem w ekran komputera.
- Pytam tylko, czy znajdę go w gabinecie- odrzekłam z równą obojętnością dla mojej rozmówczyni.
- A czy ja mówię niewyraźnie?- postanowiłam ukrócić tą wymianę uprzejmości i skierowałam się w stronę gabinetu przyjaciela.
Zapukałam i weszłam do środka. Miałam to szczęście, że w nie było tam akurat żadnego pacjenta.
- Mogę?- zapytałam spoglądając na niepowtarzalną minę Ethana na mój widok. Wstał i bez słowa przytulił mnie. Nasze powitanie nie mogło trwać jednak długo, bo do pomieszczenia wpadła recepcjonistka.
- Przepraszam panie doktorze, ta pani w ogóle mnie nie zapytała czy może wejść, widocznie nie była w ogóle zapisana. Weszła tutaj tak po prostu- rozbawił mnie trochę jej oskarżycielski ton. Spojrzeliśmy na siebie znacząco z Ethanem, po czym lekarz zwrócił się do swojej podwładnej.
- A tak, jesteś tu nowa, zapomniałem. Ta pani nie musi się zapisywać, a kiedy już się pojawi, to możesz ją wpuszczać, nawet jeśli chwilowo nie ma mnie w gabinecie. Zasady te same co z panem Lewisem. Możesz wracać do pracy- dziewczyna wyszła lekko zmieszana.
- Co ty jej zrobiłaś?- rzucił mi pytające spojrzenie Ethan. Opowiedziałam mu sytuację, a ten opowiedział o zalecaniu się do niego przez recepcjonistkę. Tego mogłam być pewna.
- Wróciłaś dokończyć stypendium?- po raz kolejny padło to pytanie. Jemu mogłam wszystko powiedzieć, jednak musiałam zastrzec jedną rzecz.
- Nie, przyjechałam na stałe. Nie mam po co wracać do polski, tutaj mam was- uśmiechnęłam się szeroko na widok jego dumnej miny.
- Proszę cię tylko o jedno. Nie mów nic Lewisowi o moim przyjeździe. Chwilowo naprawdę nie mam siły na spotkanie z nim- wiedziałam, że zaraz zaczną się dobre rady, pouczenia. Nie chciałam tego słuchać. Sama dobrze wiedziałam, jak to wygląda.
- I co będziecie się bawić w kotka i myszkę? Przecież możesz go spotkać zwyczajnie na ulicy. Co wtedy zrobisz? Uciekniesz?- chwilami myślę, że tak właśnie zrobię. Co mną kieruje? Nie ma pojęcia.
- Możesz mu nie mówić?- zapytałam zniecierpliwiona. Wiedział, że nie lubiłam tych jego kazań, jednak nie mógł się powstrzymać...
- Ok, nie powiem, ale nie możesz się w nieskończoność przed nim ukrywać. To nie jest najlepszy pomysł- to też wiedziałam. Przyjeżdżałam tu z myślą, że naprawdę jest szczęśliwy, a ja mu do tego szczęścia nie jestem potrzebna. Nadal mam taką nadzieję, tylko nie chcę nikogo o to pytać.
- W końcu się jakoś objawię. Z resztą na lotnisko też nie przyszedł, więc chyba po prostu nie chce mnie widzieć, nie uważasz?- spojrzałam na niego wyzywająco. Mógłby zdradzić mi parę szczegółów, chociaż wiedziałam, że tego nie zrobi.
Nie mogliśmy długo rozmawiać, bo Ethan musiał wracać do pacjentów. Wychodząc z oddziału obdarzyłam jeszcze recepcjonistkę wspaniałym uśmiechem, a odprowadzający mnie przyjaciel pocałował mnie w policzek na pożegnanie, co mogła sobie przyjąć za jakąś manifestację uczuć.

Przyszedł czas na Charlie. Postanowiłam to jednak odłożyć co najmniej do jutra. Tłumaczyłam to wszystko złym samopoczuciem, ale faktycznie nie był to mój najlepszy dzień. Wróciłam do domu i położyłam się spać. Chodziło chyba o tą zmianę otoczenia. Nie czułam się najlepiej. Następnego dnia rano zadzwoniłam do Charlie. Powiedziałam jej przez telefon, że jestem w Australii. Musiałam zachowywać się ostrożnie. Umówiłyśmy się na spotkanie w parku. Dalej nie czułam się najlepiej, więc postanowiłam, że pobiegam. To zwykle mi pomagało. Założyłam mój strój i pobiegłam tam, gdzie umówiłam się z przyjaciółką.
Pierwszy zobaczył mnie Alex i podbiegł szybko w moją stronę. Złapałam go i wzięłam na ręce. Owinął się wokół mojej szyi. Podeszliśmy do Charlotte, która dołączyła do naszego uścisku.
- Dlaczego nie mówiłaś nic, że przyjedziesz? Przecież pojechalibyśmy po ciebie na lotnisko- zaczęła, kiedy usiadłyśmy na ławce, obserwując jej synka na placu zabaw.
- Chciałam wam zrobić niespodziankę, ale tak się złożyło, że w końcu zadzwoniłam- nie chciałam kolejnego kazania, więc nie zdradzałam moich motywów.
- Powiem ci szczerze, że nie wyglądasz najlepiej, oczywiście pomijając świetną fryzurę- byłam tego świadoma. Zaczęło brać mnie przeziębienie, musiałam wybrać się do apteki po jakieś leki. A włosy także mi się podobały.
- I nie najlepiej się czuję. Wczoraj prawie cały dzień przeleżałam w łóżku- czekałam tylko, aż zacznie się gadanie, że dopiero teraz informuję ją o moim przyjeździe, ale chyba zrozumiała, że po prostu źle się czułam.
- Rozmawiałaś z Lewisem?- zapytała w końcu. Dobrze wiedziałam, że znała odpowiedź.
- Przecież wiesz, że nie- odpowiedziałam, całkowicie na nią nie patrząc. Było mi trochę niezręcznie rozmawiać z nią o tym. Wiedziałam jednak, że jest w tej sprawie kompletnie obiektywna.
- Och, powinnam mu złoić tyłek za to, że wtedy nie przyszedł na lotnisko i się później nie odezwał. Ja nie wiem, jak on tak mógł...- żeby to wszystko naprawdę było takie proste. Też bym chciała tak do tego podchodzić.
- Nie jest już małym chłopczykiem, młodszym bratem, którego musisz pouczać. Jest dorosły i sam za siebie odpowiada- chwilami nie byłam tego pewna. Denerwowało mnie jego zachowanie. To w końcu ja chyba jestem małolatą, a on powinien być odpowiedzialny, postępować logicznie. Mi mogłyby się zdarzyć jakieś wybryki, jemu nie powinny.
- Mógłby się przynajmniej zacząć zachowywać jak dorosły. Co to miało być z jego strony? Przecież każdy postąpiłby tak samo jak ty. On też- dziwiła mnie ta krytyka. Charlie zawsze próbowała go zrozumieć, teraz widocznie jej się nie udało.- Może przynajmniej jak dowie się, że wróciłaś, to coś zrobi...
- No właśnie... Chciałam cię prosić, żebyś nic mu nie mówiła, że tutaj jestem. Nie jestem jeszcze gotowa na spotkanie z nim- dalej przypatrywałam się Alexowi. Był taki mały, beztroski, kochany. Nie miał jeszcze pojęcia o jakichkolwiek problemach. Oby było tak jak najdłużej.
-Tylko, że Lewis za chwilę tu będzie. Umówiłam się z nim, bo nie miałam pojęcia, że nie chcesz go widzieć...- rozejrzałam się wokół, aby dostrzec go ewentualnie wcześniej i mieć jakąkolwiek możliwość ucieczki.
Spojrzałam dokładniej przed siebie i zobaczyłam znajomą mi sylwetkę. Znajdował się pewną odległość od nas. Miałam już wstać i pożegnać się z Charlie, ale przyjrzałam się dokładniej. Moja przyjaciółka także popatrzyła w tamtą stronę. Przenosiła wzrok stamtąd na mnie, jakby czekała na moją reakcję. Co miałam powiedzieć? Że stoi tam mężczyzna, który znaczył coś dla mnie i wylewnie żegna się z jakąś kobietą?
Nie spodziewałam się tego, ale cieszę się, że jest szczęśliwy. Łzy zapiekły mnie pod powiekami, jednak nie mogłam tego pokazać.
- Przykro mi...- Charlie zaczęła gładzić mnie po ramieniu, ale pożegnałam się szybko i pobiegłam w stronę domu. Nie potrzebne mi było żadne wsparcie. To był dobry krok. Na dobrą sprawę dzisiaj byłam tutaj, jutro mogło już mnie nie być. Jest z kimś, kto nie zostawi go tutaj z dnia na dzień, do czego ja jestem zdolna. Rozumiałam to całkowicie, jednak przełknięcie tego nie przyszło mi wcale tak łatwo...






"Nie ma zbyt wiele cza­su, by być szczęśli­wym. Dni prze­mijają szyb­ko. Życie jest krótkie. W księdze naszej przyszłości wpi­suje­my marze­nia, a ja­kaś niewidzial­na ręka
nam je przek­reśla. Nie ma­my wte­dy żad­ne­go wy­boru."


________________________________________________________
Oto kolejny rozdział i trochę zamieszania ;)
Na początku dziękuję za komentarze i opinie, bardzo miło mi je czytać!
Rozdział przekazuję w wasze ręce, powiedzcie coś...
Co sądzicie o postępowaniu i decyzjach Alicji?
Pozdrawiam i proszę was o komentarze!
M.

11 komentarzy:

  1. Niecierpliwie czekam na kolejny rozdział! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. TAK!!! TAK!!! TAK!!!TAK!!! TAK!!! TAK!!!TAK!!! TAK!!! TAK!!!TAK!!! TAK!!! TAK!!!TAK!!! TAK!!! TAK!!!TAK!!! TAK!!! TAK!!!TAK!!! TAK!!! TAK!!!TAK!!! TAK!!! TAK!!!TAK!!! TAK!!! TAK!!!
    W końcu dobra decyzja :D Ala gratuluję ci powrotu do Australii, to twoja najlepsza decyzja. Tam jest twoje miejsce i Twoja rodzina, tam jest tlen którym umiesz oddychać. Nie rezygnuj z swoich celów, spełniaj potrzeby, które są dla ciebie ważne. Nie rób czego kto coś Ci każe. TO TWOJE ŻYCIE :)
    Coraz bardziej ciekawi mnie Olivia :P Kto jest ojcem tego dziecka, no? Hmmm znowu każesz mi czekać tydzień :( Nie podoba mi się to.
    Dobra a teraz porozmawiam sobie z Lewisem.
    Co ty sobie durniu wyobrażasz? Jak śmiesz się tak zachowywać? Ile ty masz lat? Trzy? Wstań z piaskownicy i idź zachowywać się jak mężczyzna. Co to za kobieta, którą domyślam się, że całowałeś? Nie jest to Ala ani nie jestem to ja, więc kto to jest? No proszę tłumacz się? Masz to natychmiast skończyć i być z Alą. ONA CIĘ POTRZEBUJE.
    Kurde kiedy Ci ludzie zauważą, że nie mogą bez siebie żyć. Czekam na jakiś happy end.
    A Ciebie wspaniała Maju proszę o szybciej dodany rozdział. Ja chcę rozdział :P
    Pozdrawiam i dziękuję za wspaniały rozdział.
    Cieszę się, że mogę to czytać.
    Kilulu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. haha ;DD cieszyłam się przez całe czytanie komentarza, dziękuję ci za to bardzo! ;D nowy rozdział jest już prawie gotowy, ale tak szybko nie będę go dodawać, ale obiecuję, że pojawi się szybciej niż zwykle ;)
      Mam nadzieję, że dalszy ciąg będzie ci się podobał ;)
      Pozdrawiam,
      M.

      Usuń
    2. Nie ma za co :) lubię uszczęśliwiać ludzi jakkolwiek banalnie by to brzmiało :P
      Ciąg dalszy na pewno mi się spodoba :D
      Tak z ciekawości się spytam ile masz lat? Oczywiście nie musisz odpowiadać :P Chciałam wiedzieć ile lat ma osoba z tak wspaniałą wyobraźnią :P
      Pozdrawiam
      U mnie kolejna odpowiedź dla ciebie :P

      Usuń
    3. nie mam powodu żeby nie odpowiedzieć ;) taka za mnie hot 18 tegoroczna ;DD skoro twierdzisz, że ciąg dalszy ci się spodoba to może dodam nawet dzisiaj ;DD mam nadzieję, że się nie zawiedziesz ;DD
      dziękuję ;*

      Usuń
    4. Ooo no to fajnie. Ja tez mam 18 w tym roku ;D
      Takkk ja chce rozdział ;D

      Usuń
  3. Wspaniały rozdział <3 Tego można było się spodziewać,że ma inną,ale mam nadzieję,że wszystko dobrze się skończy...
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. LEWIS! JAK MOZESZ?! No jak?! masz mi zaraz do Alicji isc i ją blagac o wybaczenie! kim jest ta kobieta?! masz byc z Alicja, koniec i kropka c: ciesze sie, ze Alicja wrocila do Australii, podjela dobra decyzje, ale czemu Lewis musial wywinac cos takiego, eh szkoda mi dla niego slow,
    skoro masz juz prawie gotowy rozdzial to dodaj go jak najszybciej, proooosze c: czekam na cd c:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mam nadzieję, że Lewis cię posłucha ;> Alicja swoja decyzją zaskoczyła chyba wszystkich, ale każdy ją popiera ;)
      dziękuję bardzo za komentarz, rozdział pojawi się niebawem ; ))

      Usuń
  5. Wszystko się komplikuje. Dobrze, że wróciła do Australii, tam ma przyjaciół, bliskich, którzy ją wspierają :) z Lewisem będzie teraz ciężko wszystko załatwić, ale myślę, że z czasem się pogodzą.

    OdpowiedzUsuń
  6. Hahaha, wiedziałam, że Lewis to świnia.:-) hahaha, teraz mogę się zacząć śmiać z Ali i jej naiwności.
    Po co wyjeżdżała? Po co zostawiła w Polsce tego, który kochał ją naprawdę i zrezygnowała z niego dla buca, który na nią nie zasługiwał?
    ALA OPAMIĘTAJ SIĘ!!!
    Pozdrawiam,
    GA

    OdpowiedzUsuń

by Heather - Land of Grafic