poniedziałek, 24 marca 2014

Rozdział 16.

- Nie wiem jak ja tutaj bez ciebie wytrzymam. Nie będę miała nikogo normalnego do rozmowy. Alex zamęczy mnie pytaniami o ciebie. Tak bardzo jesteś niezastąpiona!- ciągnęła Charlotte, tuląc mnie do siebie. Byłyśmy na lotnisku. Za kilka minut miałam być w samolocie do Polski. Musiałam walczyć sama ze sobą, żeby być w stanie zostawić to wszystko i wyjechać.

Łzy ciągle piekły mnie pod powiekami na wspomnienie mojej wczorajszej rozmowy z Lewisem.
- Przepraszam cię. Bardzo cię przepraszam, ale nie umiem inaczej. Ona jest dla mnie teraz najważniejsza- próbowałam mu tłumaczyć moje motywy. Cudem uratowaliśmy mamę. Musiałam osobiście dopilnować żeby stanęła na nogi, żeby nic nie zostało zaniedbane. Mogłam czuwać przy niej dzień i noc, żeby tylko wyzdrowiała i wróciła do normalnego życia.
- Rozumiem cię- przytulił mnie mocno.- Zrobiłbym to samo na twoim miejscu. Pamiętaj tylko, że ja tutaj na ciebie czekam i nigdzie się nie ruszam- no i właśnie to musiałam powiedzieć. Gdyby wszystko było tak wspaniałe... Do tej pory to, że Australia leży taki kawał od Polski, nie było problemem. Teraz jednak wszystko zaczynało przeszkadzać, nawet drobnostki.
- Nie... Nie wiem, czy tu wrócę...- nie umiałam na niego spojrzeć. Nie wytrzymałabym tego wzroku. Zostawił dla mnie wszystko, przyjechał nawet na drugi koniec świata, a ja? Ja muszę odejść. Teraz, kiedy oboje zobaczyliśmy jakieś światełko w tunelu, tak gwałtownie je gaszę.
- A stypendium? Przecież musisz je dokończyć- odparł, ale chyba nawet moja odpowiedź była zbędna. Domyślił się o co chodzi.
- Musiałam zrezygnować ze stypendium. Przykro mi...- widziałam całą mieszankę uczuć. Jego oczy zdradzały wszystko.Wyszłam, informując go tylko, o której mam jutro lot.

Nie przyjmowałam do wiadomości, że się z nim nie pożegnam. Przecież musiał tu przyjść. Tak po prostu pozwoli mi odjechać? I co, już nigdy więcej mamy się nie zobaczyć? Tak mieliśmy to wszystko zakończyć? Byłam tak cholernie bliska płaczu, ale musiałam się trzymać. Charlie próbowała wypowiadać słowa otuchy, ale wydawało mi się, że ona wiedziała, że Lewis się nie pojawi. W końcu po kilku 'zaproszeniach' pasażerów mojego lotu na pokład samolotu i braku mojej reakcji, zostałam wyczytana z imienia i nazwiska. Musiałam iść. Tak kończyła się moja australijska przygoda, najlepsze miesiące mojego życia.
Przytuliłam moją przyjaciółkę i poszłam tam, gdzie mnie wzywano. Z Olivią i Ethanem zdążyłam pożegnać się już wcześniej, ale moje spotkanie z Lewisem nie było pożegnaniem. Nie chciałam wcale się z nim żegnać, ale nie miałam wyjścia. Żadne z nas nie było w stanie zrobić czegokolwiek, aby zatrzymać ten moment, który był dla nas piękny. Będę za nimi tęsknić ogromnie, chociaż prawdopodobnie nigdy więcej ich nie spotkam. To wszystko jest niesprawiedliwe, ale muszę się z tym pogodzić.

Maciej przyjechał po mnie na lotnisko, ale widząc moje przygnębienie, nie pytał o nic konkretnego, nie próbował zaczynać rozmowy. Zrozumiał, że chcę być sama ze sobą. Nie chodziło już nawet o Lewisa. Zdążyłam to przełknąć, ciągle coś między nami było nie tak. Ciężko było mi się wbić w tą szarą rzeczywistość, czekającą na mnie tutaj. Zasmakowałam już innego, lepszego życia. To wszystko w Polsce było moim okropnym wspomnieniem. Każdy przyjazd tutaj wiązał się z tym, co złe- z bólem poprzednich lat. To było dziwne, że dosłownie przekraczałam mury lotniska i coś we mnie uderzało. Zdecydowanie nie było to przyjemne uczucie.
Dni mijały mi tutaj szybko, na szczęście. Wróciłam na uczelnię, szło mi jak zwykle dobrze. Zajmowałam się mamą najlepiej, jak umiałam. Przyjemnie było patrzeć, jak wraca do zdrowia, jak staje na nogi. To było dla niej niesamowite uczucie, swego rodzaju odrodzenie. Już zaczynało brakować jej pracy, nawet zabrałam ją na krótki spacer. Bolało mnie jednak to, że dalej nie doceniali tego, co robiłam. Im mama była w lepszej formie, tym częściej słuchałam, jaką to jestem wyrodną córką, przez rezygnację ze stypendium. Nie rozumiałam do czego to miało prowadzić. Wszystko było już skończone, rozdział Australia także zamknięty. Chwilami ogromnie mi tego brakowało i bardzo chciałam wrócić, przez chwilę poczuć obecność moich tamtejszych przyjaciół, a nawet samo australijskie powietrze...

Dużo z nimi rozmawiałam. Mijały tygodnie, pierwszy miesiąc, drugi, kolejny, a ja dalej czułam się, jakbym zostawiła ich wczoraj, a minęło przecież tyle czasu. Ethan jak zawsze ciągle pracował. Ciężko było się w ogóle do niego dodzwonić. Zawsze był człowiekiem zabieganym, ale teraz bił już chyba wszelkie rekordy. U nich wszystko się zmieniało. Charlotte przeprowadziła się z Alexem do Sydney, znalazła pracę, była szczęśliwa. Olivia natomiast poinformowała mnie któregoś razu, że zostanie mamą. Byłam kompletnie zaskoczona, ale ogromnie cieszyłam się jej szczęściem. Miałam pierwszy powód, żeby tam pojechać. Musiałam przecież zobaczyć to maleństwo, kiedy przyjdzie na świat. Najbardziej żałowałam, że nie mogę uczestniczyć w tych wszystkich ważnych dla nich przeżyciach. Przykro było mi także, kiedy każde z nich emocjonowało się tym co się dzieje, a ja nie miałam im o czym opowiadać. U mnie nie działo się nic szczególnego. Żyłam z dnia na dzień, nie przywiązywałam wagi do poszczególnych wydarzeń, bo nie były tego warte.

Postanowiłam, że potrzebuję jakiejś zmiany. Nie mogłam już wytrzymać w tej monotonii. Uznałyśmy z mamą, że pójdziemy razem do fryzjera. Przyszedł w końcu czas na jej pierwsze ścinanie włosów po chemii. Było to dla niej tak ważne wydarzenie, że cieszyłam się ogromnie, że mogę w tym uczestniczyć. Ja natomiast postawiłam na radykalną zmianę. Z moich ciemnych włosów zrezygnowałam i wybrałam miodowy brąz na mój nowy kolor. Musiałam przyznać, że zmiana wyszła korzystnie. Mamie też bardzo podobały się nasze modyfikacje. Wszystko byłoby wspaniale, gdyby nie to, że chwilę po wyjściu z salonu zaczął się temat straconego stypendium. Jeśli to miało być dla mojego dobra, to zdecydowanie była to przesada. Nie mogłam już tego słuchać. Ile razy można powtarzać to samo...
Zdałam sobie sprawę z tego, że jestem typowym dzieckiem ślepo zakochanym w swoich rodzicach. Teoretycznie nie powinnam narzekać. Miałam wszystko, czego sobie zapragnęłam. Brakowało mi "tylko" ich miłości. Były momenty, w których naprawdę czułam się niekochana, ale wtedy z odsieczą przychodził Maciek.
- Powiedz mi tak naprawdę, czego ci tutaj brakuje?- zapytał w końcu nieomylny Maciej. Nic się przed nim nie ukryło. Potrafił wszystko ze mnie wyczytać i ku mojemu przerażeniu takich osób było coraz więcej.
- Nie koniecznie brakuje... Ja po prostu nie mogę się tutaj odnaleźć. Na uczelni idzie mi ok, nie mam problemów z nauką. Na praktykach też wszystko ok. W domu też nie jest źle.  Z mamą jest coraz lepiej, powinnam się cieszyć, ale mi ta radość nie przychodzi łatwo. Rozmawiam z Charlie, oglądam kolejne zdjęcia Olivii z coraz większym brzuchem i tym umiem się cieszyć, a co z resztą?- sama nie rozumiałam tego wszystkiego. Tam są moi przyjaciele, tu rodzina. Dlaczego nie mogę tego połączyć? Czy to wszystko na prawdę musi być takie skomplikowane?
- Chyba znalazłem już odpowiednią diagnozę...- zamyślił się. Ciekawe jaką. Może on zaproponuje coś konkretnego, bo ja diagnozy dla mnie szukałam już od dawna, bezskutecznie.
- Brakuje ci jednej i podstawowej rzeczy, bez której ciężko żyć. Jesteś tu po prostu nieszczęśliwa. Skoro nie cieszy cię nic, nawet ja, to nie mam innego pomysłu- roześmiałam się na jego samouwielbienie. Najgorsze było to, że chyba miał rację.
- A jaka jest recepta, panie doktorze?- spojrzałam z wyczekiwaniem. Znów zaczął intensywnie rozmyślać. Mi przychodziła do głowy pewna rzecz, ale była dosyć niedorzeczna.
- Idź za swoim szczęściem. Może wystarczy tylko jedna drobnostka, która pozwoli ci wrócić do dawnej siebie. Z drugiej strony, może to być coś, co wymaga radykalnych kroków, poświęcenia, ryzyka, ale nie będziesz tego żałować. Zdecyduj- dość filozoficzna przemowa jak na niego. Miał zupełną rację. Potrzebowałam kolejnych zmian. Musiałam zacząć szukać mojego szczęścia. Ryzyko, powiadał... Chyba czas na moją odwagę, tego wszyscy ode mnie wymagali? To dostaną.
- To co, gotowy na zmiany, kochany?- przytuliłam się do niego, a on zaskoczony odwzajemnił uścisk. Sama byłam zaskoczona decyzją, która formowała mi się w głowie, ale czego się nie robi...






 "Zaw­sze trze­ba po­dej­mo­wać ry­zyko. Tyl­ko wte­dy uda nam się pojąć, jak wiel­kim cu­dem jest życie, gdy będziemy go­towi przyjąć nies­podzian­ki, ja­kie niesie nam los."


_____________________________________________________________
Och, odnotujcie obie i skarćcie mnie za kolejne spóźnienie.
Rozdział bardzo ogólny, wiem, ale jak mówi Alicja, nie działo się nic ważnego.
W Australii natomiast same nowości.
Zgadzacie się z Maćkiem i jego ostatnimi słowami?
Jak myślicie, jak Alicja będzie szukać szczęścia?
Proszę was o komentarze, bo jest ich coraz mniej, a naprawdę pomagają pisać!
Z góry dziękuję ;*
Pozdrawiam,
M.

15 komentarzy:

  1. Pieknie pieknie pieknie ;)
    Choc ogolnie i tak mi sie podoba. Znaczy w pewnym sensie. Jak ona mogla wyjechac? Czemu zostawila Lewisa? Tak wiem zrezygnowala z stypedium dla mamy. Swoja droga chore ze ta kobieta tego nie dostrzega.
    Ona musi wrocic do Australi tam jest jej prawdziwy dom.
    Fajnie ze Olivia jest w ciazy. Jestem ciekawa kto jest ojcem tego dziecka.
    Ala musi jechac do Australi.
    Teraz zaraz.
    No blagam oni musza byc razem.
    Pozdrawiam
    Kilulu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, dziękuję, dziękuję! ;)
      Alicja ma wbite do głowy dobre wartości i rodzina jest dla niej najważniejsza, jednak nie zawsze tak powinno być. Jej decyzje niekoniecznie są poprawne ;)
      Rodzice niestety potrafią być okrutni...
      Co do Australii to przed Alice jeszcze wiele przeszkód, z resztą jak zawsze...
      Dziękuję jeszcze raz za komentarz ;)
      Pozdrawiam,
      M.

      Usuń
  2. suuuuuuuuper, dzieki, dzieki, dzieki, piekny rozdzial c:
    Alicja ma juz w tej chwili wracac do Australii!!!!!! jak mogla zostawic Lewisa?! no jak?! rozumiem, mama, ale to nie argument, pora na odwage i wyznanie Lewisowi co czuje, koniec kropka, czekam na cd i zycze weny c:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja również dziękuję za komentarz! a wena jest! jest i rozpieszcza!
      Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Hej bardzo podoba mi się Twoje opowiadanie. Jestem zauroczona tym jak opisujesz losy Ali.
    Dawno nie czytałam tak fajnej historii. Bardzo mnie ona wciągnęła i zaciekawiła.
    Jestem ciekawa jak potoczy się dalszy losy Ali. Z całego serca kibicuje też Lewisowi, ten chłopak tyle poświęcił dla dziewczyny. Czuję, że oni muszą być razem.
    Lubię też postać Olivii szkoda, że nie występuje za często. Fajnie, że jest w ciąży. Jestem ciekawa czy cieszy się z tego powodu.
    Czekam na kolejne rozdziały i życzę ci dużooo weny.
    Pozdrawiam
    L.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło i okropnie dziękuję!
      Zapraszam do śledzenia kolejnych rozdziałów ;)
      Również pozdrawiam ;)

      Usuń
  4. Kurczę zauważyłam na swoim blogu, że mnie obserwujesz więc z czystej ciekawości sprawdziłam, czy nie prowadzisz bloga. Po znalezieniu linku zaczęłam czytać... przez cały czas skądś kojarzyłam to opowiadanie ale nie miałam pojęcia skąd. W każdym razie już wiem, że kiedyś daaaawno temu natknęłam się na tego bloga, ale nie wiem dlaczego nie skomentowałam. Ogólnie masz bardzo wciągający styl pisania moim zdaniem, dzięki czemu nie miałam większego problemu z nadrobieniem zaległości. :)
    Nie przedłużając już... historia Ali bardzo mi się podoba i mam nadzieję, że szybko dodasz kolejny rozdział. Powodzenia w pisaniu i przede wszystkim życzę weny, bo tej nigdy za dużo. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ogromnie za miłe słowa i zapraszam do śledzenia kolejnych rozdziałów ;)
      Ja twój blog czytam od początku, ale sama dopiero wzięłam się za coś nowego ;)
      Pozdrawiam,
      M.

      Usuń
  5. Weszłam tu dzisiaj przypadkiem. Szukałam czegoś co mnie porwie i znalazłam! Wkręciłam się w losy Ali i nawet nie spostrzegłam jak szybko minęło mi te 16 rozdziałów. Opowiadanie czyta się szybko i przyjemnie. Jestem pod dużym wrażeniem twojego stylu literackiego. Oczywiście blog dodaję do ulubionych, z chęcią polecę go innym osobom, które poszukują czegoś wartego uwagi. Wierzę, że nie stracisz weny, bo talent masz ogromny. Czekam z niewyobrażalnym zniecierpliwieniem na kolejne części. Mam nadzieję, że Ali i Lewis się zejdą (nie dopuszczam do siebie innej opcji! :D) Gorąco pozdrawiam i życzę powodzenia w dalszej pracy nad "Po drugiej stronie". Liczę, że jeszcze nie raz nas zaskoczysz!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwielbiam was za takie komentarze! ;) Baardzo dziękuję, ogromnie mi miło i wena na razie jest ;D
      Pozdrawiam i zapraszam na dalszy ciąg ;)
      M.

      Usuń
  6. Właśnie przeczytałam wszystkie twoje rozdziały <3 Opowiadanie jest świetne <3 Wręcz cudowne,a teraz muszę czekać na dalej,ale mam nadzieję,że wyjedzie do Australii i znajdzie Lewisa <3 No mam nadzieję,że w końcu będą razem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nowy rozdział udostępnię niebawem, więc nie będziesz musiała długo czekać ;)
      Cieszę się, że podoba ci się historia Alicji ;)
      Pozdrawiam,
      M.

      Usuń
  7. Alicja..hmm nie dziwię się, że mimo tego wszystkiego jest nieszczęśliwa...ona po prostu tęskni za Lewisem, to on potrzebny jest jej do szczęścia.

    OdpowiedzUsuń
  8. Wyjechała....chociaż jedna mądra decyzja.:-)
    Wydaje mi się, że Olivia jest w ciąży z Lewisem. Nie wierzę żeby nie miał niczego za uszami.
    Maciek jest jak zwykle moim mistrzem. Niech Ala wreszcie przejrzy na oczy i zda sobie sprawę z tego, że to z nim powinna być, a nie z tym zadufanym w sobie przystojniakiem z Australii, o którym kompletnie nic nie wie.
    Pozdrawiam,
    GA

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń

by Heather - Land of Grafic