poniedziałek, 17 marca 2014

Rozdział 15.


 CZYTAM = KOMENTUJĘ

Gdzie on jest?! Byłam tak bardzo zła. Za chwilę musiałam siedzieć w samolocie, a Maciej do tej pory nie przyszedł się ze mną pożegnać. Przecież nie mógł zapomnieć. On jest niemożliwy. Czy chociaż raz nie mógłby przyjść punktualnie i się nie spóźniać? Widocznie to leżało w jego naturze. Jakże denerwującej naturze.
- Alice, musimy już iść- niecierpliwił się Lewis, ale musiałam zaczekać jeszcze moment.
- Chwilę. Nie mogę tak po prostu wyjechać i się z nim nie pożegnać. Zrozum mnie- ledwo skończyłam to mówić, a zobaczyłam Maćka podążającego do nas lekko nie pewnym krokiem. Ktoś, kto go nie znał nie zauważyłby nic nadzwyczajnego, ale ja wiedziałam co jest nie tak. Jest po prostu pijany. Nie aż tak bardzo, jednak ja to widzę. Nie wierzę, przyszedł się ze mną pożegnać pijany...
- Dobrze, że zdążyłem- odetchną z ulgą i porwał mnie w ramiona, kiedy podeszłam w jego stronę. Lewis przyglądał się całej sytuacji z pewnej odległości.
- Nie skomentuję twojego stanu- uśmiechnęłam się szeroko na myśl o tym.
- Tylko pamiętaj, że masz tutaj jednego i jedynego przyjaciela. Nie szukaj tam nikogo na zastępstwo- powtórzył mi po raz setny. Nawet sobie nie wyobrażał, jak ciężko byłoby go zastąpić.
- Przecież wiesz, że ty zawsze będziesz moim najlepszym przyjacielem- odpowiedziałam moją stałą formułką. Nie kłamałam. Chciałam mieć go do końca życia. Maciek zrobił się jakiś dziwny. Spojrzał przed siebie w dal, a w końcu na mnie.
- A pomyślałaś może, że chciałbym być kimś więcej? Wieczny przyjaciel mi nie wystarcza- stałam oniemiała i patrzyłam na niego. Co on wygadywał? Przecież zawsze byliśmy przyjaciółmi, zawsze blisko, ale nigdy nic więcej między nami nie było. Dlaczego to wszystko musiało się dziać w jednym momencie...
- Alice naprawdę musimy już iść- podszedł Lewis, a ja odetchnęłam z ulga. Mogłam uciec z tej niezręcznej sytuacji.
- Do zobaczenia Maciek.
Odeszłam nie oglądając się za siebie. Jak mogłam być dla niego taka okrutna, sama nie wiem. Zachowałam się tak, jakbym go kompletnie zignorowała, a przecież wcale tak nie było. Najgorsze było jednak to, że jeśli to, co on mi powiedział było prawdą, ja kompletnie nie odwzajemniałam jego uczucia. Owszem może i kochałam go, ale jak brata. To nie miało nic wspólnego z prawdziwą miłością dwojga ludzi.
Lewis zauważył, że coś jest ze mną nie tak i zaczął dopytywać, ale nie chciałam mu nic powiedzieć. Z resztą nie wiedziałam jak miałabym to zrobić. Nie mogłam tak wprost. Och, czy Maciej nie mógł sobie wybrać innego momentu, tylko ten najgorszy w moim życiu...

To wszystko minęło jak sen. My wylądowaliśmy w Australii, później całe przedsięwzięcie z lotem mamy również się udało. Drżałam przez ten cały czas, czekałam na wiadomości, byłam przygotowana na najgorsze, ale wszystko się udało. Wszystko poszło tak, jak sobie to wymarzyłam. Teraz nic nie mogło już się nie udać. Przeżyliśmy najgorsze.
Na transport karetką z lotniska czekaliśmy z Lewisem w szpitalu. Byłam tak podekscytowana, że nie mogłam usiedzieć na miejscu. Wszystko we mnie krzyczało, że się udało. Udowodniliśmy, że nie ma rzeczy niemożliwych.
Kiedy już przyjechali, musieli przewieźć mamę na OIOM onkologiczny, co zajęło im trochę czasu. Chciałam w końcu zobaczyć ją, upewnić się, że naprawdę jest cała, że jest tutaj. Lekarz ostatecznie pozwolił mi do niej wejść, ale ostrzegł, że jest tam jeszcze pielęgniarka i żebym jej nie przeszkadzała. Weszłam więc i stanęłam w znacznej odległości od łóżka mamy. Zaczęłam obserwować ową pielęgniarkę, stojącą do mnie tyłem. Tylko rzut oka wystarczył, żebym była pewna kto to jest. Nie miałam tylko pojęcia jakim cudem...
- Co ty tutaj robisz?- wypowiedziałam szorstkim głosem cedząc każde słowo w moim ojczystym języku. Chciałabym znaleźć się od niej jak najdalej, a tutaj okazuje się, że opiekuje się ona moją matką. Zawahała się w swoich działaniach słysząc mój głos.
- Zakładam kroplówkę. Może ci to nie odpowiada, ale przyleciałam tu z twoją mamą i całą drogę opiekowała się nią, więc pozwól, że dokończę- odpowiedziała równie hardo. Całą mnie przeszywał ból, bo wróciło wszystko, co uczyniła złego w moim życiu. Czy to nie ona doprowadziła do śmierci mojego chłopaka? Czy to nie oni oboje mnie zdradzili? Nie wierzę, że muszę prowadzić z nią tak bezsensowne rozmowy.
- Posłuchaj, bardzo mi przykro z powodu twojej mamy- zaczęła, kiedy oderwała się już od swojej pracy. Chciałam wyśmiać ją prosto w oczy. Było jej przykro? Ona znała w ogóle takie uczucie jak przykrość?
- Słuchaj, nie obchodzi mnie to czy jest ci przykro czy nie- przerwałam jej w pół słowa. Nie mogłam tego słuchać.- Jeżeli skończyłaś to wyjdź stąd i nie chcę cię tutaj więcej widzieć. Nie zbliżaj się do mnie ani do mojej rodziny, bo życie zepsute przez ciebie raz w zupełności mi wystarczy- wyminęłam ja i podeszłam do łóżka mamy. Nie obchodziło mnie zupełnie, co sobie o mnie pomyśli, co dalej zrobi. Priorytetem było, żeby więcej się tutaj nie pokazywała.
O zajściu z Martą wiedział tylko Lewis. Z kimś musiałam o tym porozmawiać. Wcale nie zdziwiło mnie, że zrozumiał moje wzburzenie. Była to naprawdę kobieta, która narobiła w moim życiu ogromnych spustoszeń. Chwilami, wracając do tamtych zdarzeń, miałam wrażenie, jakby ktoś wyrwał mi serce z piersi i kazał tak funkcjonować. Dopiero później serce pojawiło się z powrotem i pozwoliło na życie, bardzo ostrożne, ale jednak życie.

Z pewnością zaskoczeniem dla niektórych było to, jak bardzo terapia doktora Edwardsa zaczęła pomagać mamie. Choroba przestała się rozwijać. Chodziło przede wszystkim o to. Organizm sam do siebie mógł zacząć dochodzić teraz bez medycznych interwencji. Ważne było to, że raka już nie ma. Zabiegi pomogły, wszystko szło w dobrym kierunku. Mama zaczęła odżywać, ale ja miałam inne zmartwienie- Maćka. Nie odzywał się do mnie od mojego wyjazdu, a to było już kilka tygodni. To do niego niepodobne. Musiałam sama się odezwać. Musiałam z nim porozmawiać o tym wszystkim, co zaszło. W końcu któregoś dnia, kiedy byłam sama w domu, postanowiłam do niego zadzwonić.
- Myślałem, że już nigdy w życiu się do mnie nie odezwiesz...- zaczął teatralnie mój przyjaciel.
- A z jakiego powodu?- nie rozumiałam dlaczego miałabym się nie odzywać.
- Wiesz... To co powiedziałem na lotnisku... Nie mam pojęcia, jak to się stało. Byłem trochę pijany, za co cię przepraszam. Ogólnie to teraz całkowicie trzeźwy mogę powiedzieć ci, że jednak już się od kochałem- roześmiałam się, a on zawtórował mi po chwili. Miałam nadzieję na takie zakończenie.
- Boję się tylko jednej rzeczy...- zawahałam się na chwilę. Maciek ponaglił mnie do wypowiedzenia moich lęków.
- Chodzi o to, że na ogół ludzie pijani mówią prawdę. Kiedy jesteś trzeźwy to spokojnie pomyślisz i w pełni świadomy skłamiesz...- uśmiechnęłam się szeroko, bo z mojej strony był to kompletna kpina. Wiedziałam, że Maciek się tym przejmie.
- Hej, hej, hej! Nie wyobrażaj sobie za dużo, ok? Sama tego chciałaś: nie chcę cię! Przyjęłaś? To wszystko, dziękuję za uwagę.- Wrócił stary dobry Maciek. Jak mi tego brakowało! Miałam się z kim pośmiać i z kogo ponabijać.
- Przepraszam cię bardzo. Ja chciałam ci tylko przypomnieć, że jakiś czas temu zgodziłeś się na moje oświadczyny, Rozumiem, że ta subtelna wypowiedź była zerwaniem? No, będę musiała jakoś to przeżyć...- nasze rozmowy z pewnością nie mogły być zaliczone do normalnych, ale mimo wszystko uwielbiałam to.
Znów zaczynało być lepiej. Znów wszystko zaczynało się układać. Najgorsze było to, że zaraz czekał na mnie wybór, do którego nie byłam jeszcze gotowa...





"Czy to nie ab­surdal­ne, że wspom­nienia o dob­rych cza­sach o wiele częściej dop­ro­wadzają do łez, niż wspom­nienia o tych złych?"


 __________________________________________________________________
Wiem, ogromne spóźnienie, ale w ogóle miałam odpuścić ten tydzień.
Jednak jakimś cudem udało mi się coś stworzyć. Dokładnie "coś" to dobre określenie.
Jakoś nie jestem do tego przekonana, ale wam zostawiam ocenę.
    Przed Alicją kolejne komplikacje, tym razem już natury zupełnie mentalnej.
Z kolejnym postaram się nie zwlekać.
 Pozdrawiam,
M.


5 komentarzy:

  1. Oj biedna Alicja, cały czas problemy :/
    Mam nadzieję, że dziewczyna dobrze wybierze.
    Kurcze jeszcze ten Maciek, hmmm może jednak mówił prawdę, tylko szkoda że Ala nic do niego nie czuje.
    Jestem ciekawa jak to wszystko się skończy.
    Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział :)
    Kilulu
    Jest super

    OdpowiedzUsuń
  2. jeju, ciagle problemy, problemy, problemy, biedna Alicja, czekam na cd, ciekawe pomiedzy czym/kim bedzie musiala wyglac
    zycze weny
    pozdrawiam
    ~Lotta i zapraszam do mnie, niedlugo poczatek:
    zagubiona-przez-zycie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciągłe problemy, no cóż niektórym ciągle piasek w oczy. Moim zdaniem Maciek ją kocha, tylko tak powiedział :) i o jaki wybór chodzi? Czekam na dalszą część i zapraszam do siebie na 19 rozdział

    OdpowiedzUsuń
  4. o mamuniu super rozdzial <3 tak jak kolezanka mysle ze Maciek ja kocha albo chociaz jest zauroczony :) czekam na nexta
    a to blog mojej kolezanki : http://bawsiebaw.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Głupia Ala.Głupia Ala. Głupia Ala.
    Jak ona mogła odrzucić Maćka? Przecież on jest o niebo lepszy od Lewisa. Ręce mi opadają.
    Myślę, że Alicja będzie jeszcze przez niego płakała.
    Szkoda mi mojego Maciusia. Biedny powiedział, że ją kocha, a ona nic...

    OdpowiedzUsuń

by Heather - Land of Grafic