poniedziałek, 3 lutego 2014

Rozdział 9.

Miliony myśli kłębiły się w mojej głowie. Jaki wypadek? Co się stało? Charlotte przez telefon powiedziała tylko, do którego szpitala mam przyjechać. Nie miałam pojęcia o niczym więcej. Nie wiedziałam co to był za wypadek, w jakim stanie był Lewis... Kobieta miała tak zrozpaczony głos, że bałam się tego, co mogę tam zastać. Nie zastanawiałam się nad tym, dlaczego zadzwoniła akurat do mnie. Musiałam tam być i ją wspierać, skoro mnie potrzebowała.
Wpadłam do pokoju Olivii z impetem i szybko powiedziałam co się stało. Zrozumiała o co chodzi i chwilę później siedziałyśmy w jej samochodzie. Im byłyśmy bliżej, tym bardziej się denerwowałam. Nurtowało mnie multum pytań. Wysiadłam z samochodu i pobiegłam do wejścia. Zobaczyłam czekającą na mnie Charlie. Siedziała cała zapłakana. Dopiero teraz uświadomiła sobie, że przecież mogło się stać to, czego do tej pory nie dopuszczałam do wiadomości. Przecież... Nie, nie to niemożliwe. Lewis musiał żyć.
- Charlotte! Jestem już. Co się stało?- podbiegłam do niej i zaczęłam wypytywać.
- Lewis miał wypadek samochodowy. Nie wiem dokładnie co się stało, bo nie mogłam tego słuchać. Jest na bloku, operują go. Byliśmy akurat z Alexem u niego, kiedy musiał gdzieś pojechać. Nie zabrał ze sobą telefonu i zaczęłam się zastanawiać dlaczego tyle go nie ma, aż w końcu zadzwonili na numer domowy. Zostawiłam małego u sąsiadki i przyjechałam jak najszybciej. Nikt mi nie chce nic powiedzieć. Chodźmy, usiądziemy koło bloku.- Mimo tego że była roztrzęsiona, potrafiła zachować chłodną głowę i wszystko mi opowiedzieć. Wypadek samochodowy... Tak, widocznie mieliśmy oboje wspaniałe szczęście do wypadków.
Usiadłyśmy na krzesłach i nic nie mówiłyśmy. Nie chciałam nurtować Charlotte kolejnymi pytaniami, ale nie mogłam wytrzymać tego milczenia.
- A wasi rodzice? Wiedzą już?- wypaliłam w końcu. Jeżeli mieliby się tutaj pojawić, to lepiej żebym ja jak najszybciej zniknęła. Nie byłoby sensu słuchać i odpowiadać na pytania kim jestem.
- Tak, jadą już tutaj z Sarą. Myślę, że będą dopiero za jakieś pół godziny, bo jednak to kawał drogi. Dzwoniłam już jakiś czas temu, ale nie mogłam tu dłużej wytrzymać sama, więc zadzwoniłam po ciebie. Dziękuję ci, że mimo wszystko tutaj jesteś.- Przytuliła się do mnie, a ja nie miałam serca powiedzieć jej, że powinno mnie tu zaraz nie być.
W tym samym momencie zza drzwi prowadzących na salę operacyjną zaczęły wychodzić kolejne osoby. Operacja musiała się zakończyć. Lekarz, kiedy nas zobaczył od razu podszedł i zaczął mówić o jej przebiegu.
- Obrażenia nie były aż tak poważne na jakie wyglądały, chociaż stan pacjenta nadal oceniam jako ciężki. Zaszyliśmy pękniętą śledzionę o uszkodzeniach II stopnia oraz podejrzewam przyspieszeniowo-opóźnieniowy uraz odcinka szyjnego kręgosłupa. Teraz musimy poczekać aż pacjent obudzi się z narkozy- powiedział i odszedł. Jak muszą się czuć ludzie słysząc taki bełkot lekarza i nie mając pojęcia o czym mówi? Wyjaśniłam Charlie o co dokładniej chodzi w każdym z tych obrażeń. Po chwili Lewis został przewieziony na OIOM.
- Słuchaj Charlotte, ja już pójdę. Wiesz, że na razie wszystko jest w porządku, a wolałabym nie spotkać się tu z twoimi rodzicami. Zaraz wszyscy będą pytać kim jestem... Lepiej zajmę się Alexem w tym czasie, kiedy ty będziesz tutaj- poinformowałam ją chociaż wiedziałam, że nie będzie chciała zostawać sama. Do przyjazdu jej rodziców nie zostało już dużo czasu, więc postanowiłam, że to najlepszy moment.
- Naprawdę mogłabyś to zrobić?- zapytała niedowierzając. Uwielbiałam tego małego, więc była to dla mnie sama przyjemność. Wyjaśniłam jej moje stanowisko w tej sprawie, a ta dała mi klucze do mieszkania Lewisa i serdecznie podziękowała.
Wychodziłam już prawie ze szpitala, kiedy przechodząc obok recepcji usłyszałam, jak ktoś pyta o mężczyznę. Odwróciłam się i dostrzegłam trójkę osób, zapewne oczekiwanych przez Charlie. Wszyscy nienagannie ubrani, a wręcz elegancko. Tylko omiotłam ich wzrokiem i żeby nie wgapiać się bezmyślnie, szybko wyszłam. Nawet nie udało mi się zobaczyć dokładnie twarzy żadnego z nich.
Zabrałam Alexa do mieszkania jego wujka i zaczęłam się z nim bawić. Kiedy włączyłam mu bajki postanowiłam zadzwonić do Ethana.
- Cześć. Wiesz o wszystkim?- zapytałam od razu. Miałam nadzieję, że ktoś mu o tym powiedział i dowiem się do niego czegoś więcej na temat stanu Lewisa.
- Tak, właśnie wracam od niego. Szczerze mówiąc myślałem, że cię zastanę.- Zastanie mnie? I co miałabym sobie siedzieć przy jego łóżku razem z Sarą? Wspaniały pomysł! Ciekawe co jego zaborczy tata by na to powiedział.
- Jestem w mieszkaniu Lewisa. Opiekuję się synem Charlie. Byłam, ale przecież nie mogłam zostać. Co z nim?- Nie miałam zamiaru udawać, że mnie to nie obchodzi. Obchodziło.
- Pewnie wszystko wiesz. Urazy nie takie groźne, jak się spodziewano. Do tej pory jeszcze nie wybudził się z narkozy, ale to normalne. Najlepiej byłoby gdyby nikogo przy nim nie było i był spokój, ale tym ludziom nie da się nic przetłumaczyć. Jedyna Charlotte trochę nad tym panuje i odciąga ich od tego wszystkiego.- Typowy lekarz. Nie rozumie, że rodzina się martwi. Procedury są dla niego najważniejsze.
- Pozwól, że tego nie skomentuję.- ucięłam ten temat. Ja, kiedy będę lekarzem, będę starała się podchodzić do każdego przypadku przede wszystkim po ludzku.
Pogadaliśmy jeszcze trochę i rozłączyłam się. Niedługo wróciła Charlie, więc mogłam już iść. Mówiła mi to co Ethan na temat zdrowia jej brata. Martwiłam się o niego mimo wszystko. Chciałam tam pójść, kiedy się obudzi i z nim porozmawiać, ale to wszystko było trudne. Może poszłabym razem z Ethanem, wtedy można byłoby jakoś składniej wszystko wytłumaczy. Nie wiem dlaczego myślałam, że będę musiała się komukolwiek tłumaczyć, ale to przeczucie chodziło za mną od pewnego czasu.
Było już późno, więc wróciłam do domu i zaraz położyłam się spać. Powiedziałam jeszcze wcześniej Olivii wszystko o Lewisie, bo pytała. Zapytała także, czy tam pójdę. Powiedziałam, że jeszcze nie wiem. Oczywiście skłamałam, bo musiałam tam pójść. Gdybym się nie pojawiła, to byłoby nie w porządku z mojej strony.
Kiedy rano wstałam, musiałam iść pobiegać. Tym razem z umiarem i zrobiłam tylko dwa kilometry, co moim zdaniem w ogóle mijało się z celem, ale to mnie odprężało. Niby nie opłacało się wychodzić biegać na 10 minut, ale musiałam pomyśleć. Biegając, myślałam o wszystkim inaczej. Pomagało mi to.
Musiałam iść na uczelnię, ale postanowiłam, że rano zajrzę do szpitala. Wiedziałam, że będzie tam Ethan, więc pomoże mi trochę. Wzięłam prysznic, wrzuciłam do torby laptopa żeby od razu pójść na zajęcia.
- Chodź, wczoraj wieczorem obudził się z narkozy. Przenieśli go do zwykłej sali. Możesz spokojnie sobie wejść i pogadać, bo wczoraj usłyszałem rozmowę jego rodziny. Mówili coś, że przyjdą dopiero o 11. Ja wczoraj z nim rozmawiałem, więc zostawiam was samych- streścił mi wszystko i wskazał odpowiednią salę. Było jeszcze wcześnie, więc mógł spać. Wzięłam głęboki oddech i weszłam.
Faktycznie leżał z zamkniętymi oczami. Mimo tego zamknęłam za sobą drzwi i stałam na przeciw niego przyglądając się jego twarzy. Lubiłam patrzeć na te ostre rysy. Musiałam przyznać, że był bardzo przystojny. Zawsze był uśmiechnięty i wesoły, teraz leżał tutaj i z pewnością nie miał do tego powodów.Na policzku miał kilka zadrapań, których wcześniej nie było. Nie mogłam się odwrócić i nie patrzeć, nie mogłam teraz wyjść. Zauważyłam, że nie śpi. Zbyt szybko oddychał. Ciekawe dlaczego ni otwierał oczu... Może myślał, że to ktoś inny, a może chciał żebym pomyślała, że śpi i wyszła? Musiałam się przekonać.
- Lewis, wiem, że nie śpisz- powiedziałam i czekałam na jego reakcję. Otworzył oczy i spojrzał na mnie nie dowierzając.
- Przepraszam, byłem przekonany, że to któreś z rodziców albo Sara.- Patrzyłam mu w oczy i nic nie mówiłam, a on po chwili się uśmiechnął. Chyba jednak był zadowolony, że z mojej obecności.
- Obiecałeś, że nie będziesz robił nic głupiego, i co? Jak Charlie wczoraj do mnie zadzwoniła to myślałam, że cię zabiję przy najbliższym spotkaniu. Kiedy jednak tu przyszłam i zobaczyłam ją całą zapłakaną i roztrzęsioną...- zmrużyłam oczy na to wspomnienie- Przestraszyłam się wtedy nie na żarty...
- To nie była moja wina. Przed samochód jadący z przeciwnej strony wyskoczyło dziecko. Kierowca skręcił gwałtownie wjeżdżając na mój pas ze sporą prędkością i uderzył czołowo w moje auto.- Wytłumaczył mi przebieg wypadku, czego wcześniej nie zrobiła jego siostra.
- To nie zmienia faktu...- spojrzał na mnie już bez uśmiechu. Widziałam chłodne spojrzenie. Zanosiło się na coś nieprzewidywalnego.
- Swoją drogą miło mi, że zasługuję na to żeby się o mnie bać, bo na to żeby się spotkać czy nawet odebrać telefon już niestety nie...- zaczął mi wyrzucać. Faktycznie, miał rację. Nie umiałam inaczej postąpić i teraz zrobiłabym to samo.
- To by z pewnością pomogło. Szczególnie temu, że za tydzień bierzesz ślub- odcięłam się. Czego on ode mnie oczekiwał? Z pewnością czegoś, na co nie było mnie stać.- Poza tym mieliśmy się od siebie odizolować.
- Dobra. Dajmy temu spokój. Chcesz żebym odwołał ślub? Ok, kiedy tylko wszyscy tu przyjdą oznajmię im, że ślubu nie będzie. Mam już dość tego wszystkiego.- Na początku myślałam, że powie, żebyśmy zakończyli naszą znajomość. Jednak zaskoczył mnie. Stałam jak wryta. Po chwili wrócił mi zdrowy rozsądek.
- Nie rób tego. To nie ma sensu.- odpowiedziałam. Nie chciałam żeby to zrobił, bo to wszytko było przeze mnie. Namieszałam mu niepotrzebnie w głowie. Żałowałam, że przyszłam. Inaczej by do tego nie doszło.
- Ja jej nie kocham, rozumiesz? Nie chcę spędzić całego życia z kobietą, która jest mi obojętna. A ty, jeśli masz mi po raz kolejny mówić, jak złe jest to, co robimy i że powinniśmy o tym zapomnieć, to nie wiem po co tutaj w ogóle przyszłaś- zakończył zdenerwowany. Patrzyła na mnie wyzywająco, ale ja nie podjęłam rękawicy.
- Ja też nie wiem.- odpowiedziałam i wyszłam. Dlaczego to wszystko było takie cholernie niesprawiedliwe? Nie mogliśmy poznać się wcześniej, kiedy żadne z nas nie miało innych zobowiązań? Wątpiłam, że odwoła ten ślub, ale dałam mu wolną rękę. Jeśli chce to zrobić, proszę bardzo. Nie gwarantowałam tylko tego, że coś do niego czuję.
Poszłam na uczelnię i starałam skupić się na wykładach, a nie na tym wszystkim. Było ciężko, ale jakoś mi się udało. Nie chciałam więcej do tego wracać, chociaż wiedziałam, że nie będę potrafiła...






,, Może, po­myślał, nie ma cze­goś ta­kiego jak dob­rzy i źli przy­jaciele. Może są po pros­tu tyl­ko przy­jaciele, ludzie, którzy będą przy to­bie, kiedy ci coś do­lega, i po­mogą ci, byś nie czuł się zbyt sa­mot­ny. Może to ludzie, dla których war­to przeżywać strach, mieć nadzieję... i żyć. Być może są to ludzie, za których war­to um­rzeć, kiedy trze­ba. Nie ma dob­rych przy­jaciół. Nie ma złych przy­jaciół. Są je­dynie ludzie, których prag­niesz i z który­mi chciałbyś być - ludzie, którzy mają swo­je miej­sca w twoim ser­cu."


_________________________________________________
O Lewisa nie musicie się martwić, nie jest z nim źle.
Alicja za to jest rozgoryczona po rozmowie z nim.
Odwołanie ślubu uważacie za dobry krok?
Ferie się skończyły, więc i rozdziały będą dodawane z mniejszą regularnością.
Obiecuję jeden rozdział na tydzień- w soboty, a potem może częściej.
Dziękuję wam za komentarze i czekam na kolejne!
Pozdrawiam,
M.

9 komentarzy:

  1. Widzę, że u Ciebie odwrotnie niż u mnie, bo u mnie ferie dopiero się zaczęły. :D
    Co do rozdziału, to cieszę się, ze Lewis wyszedł z wypadku z małymi obrażeniami. Myślę, że odwołanie ślubu będzie dobrym krokiem, bo małżeństwo Lewisa i Sary nie przetrwa, moim zdaniem rozwiodą się wkrótce po ślubie. Fakt, że Lewis nic do niej nie czuje, a do tego kocha inną nie wróży im dobrej przyszłości. Wydaje mi się, Alicja chce aby dowołał ślub, ale boi powiedzieć się tego głośno. Jest zbyt poczciwa i dobra, nie chce nikogo ranić więc rani siebie i też Lewisa, dając mu wolną rękę co do ślubu.
    Czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oooch, zazdroszczę! chcę jeszcze trochę ferii ;/
      A co do Alicji to ona jest dla mnie takim prawie ideałem człowieka. Nie umie nikogo skrzywdzić i ta jej postawa jest chwilami trochę heroiczna. Pod wpływem środowiska i decyzji, które musi podejmować zmienia się jednak często.
      Dzięki za komentarz!
      Pozdrawiam,
      M.

      Usuń
  2. Odwołanie ślubu będzie nie tle dobrym co koniecznym kokiem! Ale przecież nie przewidzimy co Ty tam sobie wymyśliłaś ;)
    Cieszę się, że zarysowałaś nam trochę postać Lewisa. Wiem, że są zdjęcia, jednak takie szczegóły jak ostre rysy itd. pobudzają wyobraźnie w czasie czytania. Nie mogę się doczekać jak Alice spotka się z Sarą, bo bardzo liczę, że do takowego dojdzie :)
    Dziękuję za rozdział.
    Buziaki!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czego my się możemy spodziewać po tych pomysłach Lewisa.... Sama nie wiem ;)
      Postaram się trochę bardziej charakteryzować postacie ;)
      Dzięki za komentarz i wskazówki ;D
      Pozdrawiam,
      M.

      Usuń
  3. Znowu komentuje na telefonie. Przepraszam.
    Dobrze ze Lewisowi nic nie jest. Jedno szczęście.
    Niech odwola slub. Taaaaak.
    Choć troche pokłocil sie z Alą. Troche glupio sie zachował.
    Czekam na kolejny rozdział.
    Niestety skonczyły sie ferie -.- dlaczego?
    Ja chcę wolne.
    Dobra nie marudze ci juz.
    Pozdrawiam
    Kilulu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy bez kłótni świat byłby piękny? Wątpię, bo wtedy ludzie nie mogliby się godzić ;D
      Dzięki za komentarz ;)
      Pozdrawiam gorąco,
      M.

      Usuń
  4. Kolejny genialny rozdział:-) Dobrze, że Lewisowi nic nie jest. Niech odwoła ślub, ale nie ze względu na Alę. Nadal uważam, że oni do siebie nie pasują. Alicja i Maciek już tak:-)
    Tym bardziej, chcę węcej Maćka
    Pozdrawiam serdecznie i z niecierpiwością czekam na kolejny rozdział,
    Guardian Angel

    OdpowiedzUsuń
  5. Bosko piszesz,czekam na neexta :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dobrze, że nic mu poważnego nie jest :) swoją drogą to zaskakujące, jest z kobietą, której nie kocha? Jak można być z kimś tylko dlatego, że rodzice tego chcą. Nie te czasy co kiedyś ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

by Heather - Land of Grafic