sobota, 1 lutego 2014

Rozdział 8.

Uniwersytet! Jak tutaj było wspaniale. Wszystko takie inne, nowe, lepsze niż w Polsce. Miałam wspaniałą grupę, która bardzo ciepło mnie przyjęła. Było mi ogromnie miło słuchając pochlebstw, kiedy byłam komuś przedstawiana. Wszyscy znali mnie jako wspaniałą studentkę z Polski, która z tysięcy osób została wybrana na wizytę u nich. Nie było tak. Nie byłam wspaniała. Byłam normalna. Taka sama jak oni, a nawet gorsza. Nienawidziłam siebie za ostatnie wydarzenia. Nie umiałam się zdefiniować. Pierwszy raz w życiu działo się ze mną coś takiego.
Z Maćkiem nie zdążyłam jeszcze pogadać, bo zajęłam się studiami. Został tydzień i trzy dni. Wtedy miał być ten cholerny ślub. Wtedy miałam sobie odpuścić na dobre. Teraz, głupia jeszcze żyłam nadzieję, że będzie miał odwagę coś zmienić. Najgorsze było jednak to, że ja sama nie wiedziałam czy tego chcę. Nie byłam pewna czy umiałabym być z nim. Przecież równie dobrze to mogło być zwykłe zauroczenie. Zarówno z jednej, jak i z drugiej strony. Jeden cholerny pocałunek nic nie znaczy. 
Lewis jednak dzwonił. Dzwonił do mnie ciągle. Odebrałam raz. Jedno połączenie z dziesiątek. Powiedziałam mu żeby nie robił nic głupiego. Z mojej strony miało to być pożegnanie. Nie miałam zamiaru więcej się z nim spotykać. Po co? Teraz żeby życzyć mu wszystkiego najlepszego po ślubie, a potem patrzeć na jego sielankę? Może i tak. Może tak powinnam zrobić. To byłoby przecież zachowanie, którego wymaga kultura. Gdybym miała trochę więcej taktu, umiałabym wyjść z twarzą z tej sytuacji. Chociaż może to co robiłam z  czyjegoś punktu widzenia także było poprawne. Ja słuchałam zdecydowanie mojego rozumu. Serca nie dopuszczałam do głosu.
Olivia mówiła też, że przychodził. Na szczęście akurat wtedy, kiedy mnie nie było. Bałam się, że kiedy go zobaczę, to rozpadnę się na miliony kawałków i nie będę umiała mu odmówić niczego. Poza tym na pewno zaraz wygadałabym się o mojej rozmowie z Charlie. Teraz zdecydowanie nie chciałam mu o tym mówić. Później pewnie nie panowałabym nad sobą. Dlaczego stałam się taka słaba?! Dlaczego nie umiem jasno określić tego, czego chcę. Zawsze byłam w stanie to zrobić. Zawsze to pchało mnie do działania. Teraz było inaczej. Zmieniłam się i to w bardzo złym stopniu. Z poważnej zdecydowanej kobiety zamieniałam się z powrotem w emocjonalną nastolatkę.
Chwilami stawiałam się też na miejscu Sary. Jak człowiek poczułby się, kiedy osoba którą kocha, zostawiła go tydzień przed ślubem. Niezależnie od tego czy do siebie pasują, czy nie. To wszystko co razem przeżyli miałoby być kompletną pomyłką? Wątpię. Nie można wszystkiego tak po prostu skreślić. Z drugiej strony patrząc, jeśli mają się męczyć ze sobą całe życie, albo małżeństwo ma się zakończyć szybkim rozwodem, może tak jest lepiej? Ta cała sytuacja była chora. Nie powinnam się w to w ogóle angażować.

- Robisz coś dzisiaj wieczorem?- zapytała Olivia kiedy weszłam do domu. Ostatnio więcej czasu spędzała w domu niż w szpitalu. Dla mnie było to bardzo dobre, bo zawsze mogłam z nią porozmawiać
- Pewnie się uczę, a co? Jakieś ciekawsze propozycje?- Miałam nadzieję, że wybawi mnie od stosów książek. Nie miałam ochoty akurat dzisiaj siedzieć nad tym wszystkim.
- A nie, nie. Ucz się, spokojnie.- Zburzyła moje marzenia swoją odpowiedzią.
- Ale to nic pilnego. Proszę cię. Zabierz mnie gdzieś stąd.- Spojrzałam na nią błagalnym wzrokiem. Nie było mi dane usłyszeć jej odpowiedzi, bo ktoś przerwał nam, dzwoniąc do drzwi.
Poszłam otworzyć Za drzwiami zobaczyłam Ethana. Zdziwiłam się. Nie miałam pojęcia, po co mógł przyjść.
- Hej!- przywitałam go entuzjastycznie, ale dalej byłam bardzo zaskoczona.
- Cześć. Mogę na chwilę? Mam do ciebie sprawę.- Zaprosiłam go gestem do środka. Przywitał się z Olivią i poszliśmy do mojego pokoju. Zastanawiałam się o co może tu chodzić, ale postanowiłam poczekać, aż sam mi to powie.
- No mów, o co chodzi- pośpieszyłam go, kiedy usiadł na łóżku. Byłam bardzo niecierpliwa.
- Muszę cię o coś poprosić, ale wiem, że pewnie się nie zgodzisz, więc przygotuj się na długą rozmowę.- Uśmiechnął się, a ja nadal czekałam na to, co zaraz miałam usłyszeć.- Chodzi o to, że na śmierć zapomniałem o ślubie Lewisa. Może to złe słowo. Nie dało się zapomnieć, bo on przychodzi do mnie z jakimiś problemami bez przerwy i rozmowa zawsze kończy się na ślubie. Zapomniałem natomiast żeby kogoś zaprosić.- Spojrzałam na niego i od razu wiedziałam, co chce dalej powiedzieć. Nie było nawet takiej opcji.
- Nie! Absolutnie tam z tobą nie pójdę. Dobrze wiem, że Lewis ci wszystko mówi i pomyśl sobie, jak będzie to wyglądać jak tam pójdę. Ustaw sobie pracę na wtedy, zrób cokolwiek. Nawet nie trać czasu żeby mnie namawiać.- zareagowałam okropnie, ale było to ostatnie miejsce, w którym chciałam się pojawić.
- Proszę cię. Nie zrobię mu tego, muszę tam pójść. I co? Jak się nie zgodzisz to będę musiał zaprosić jakąś pielęgniarkę, która tylko na to czeka. Będzie sobie wyobrażała nie wiadomo co, a ja kiedy będę musiał jej przetłumaczyć, że to nic nie znaczy, będę do końca życia tematem plotek.- Roześmiała się widząc jego zdesperowaną i przejętą minę. Pewnie przygotował obie milion argumentów żeby mnie przekonać.
- Bardzo mi przykro. Mnie tam nikt nie zna, a i tak jestem, więc jakoś przeżyjesz- odpowiedziałam niewzruszona. Naprawdę chciałabym mu pomóc, ale to się wiązało ze zbyt wielkim wyrzeczeniem.
- No ale przecież oboje utrzymujecie, że nic między wami nie było, więc dlaczego tak w ogóle nie chcesz tam iść?- tu mnie miał. Podniósł znacząco jedną brew, a ja pokręciłam głową. Miał rację. Nic między nami nie było. Dlaczego mam nie iść? Mój rehabilitant z grzeczności zaprosił mnie na swój ślub. Ethan widział już swoje zwycięstwo, więc siedział dumny jak paw.
- Masz rację. Do tej pory uważałam, że nie powinnam tam iść, bo to tak trochę nie wypada. Z jakiego powodu pacjent ma chodzić na ślub swojego rehabilitanta, ale skoro mam iść jako twoja osoba towarzysząca, to co innego.- Roześmiał się, słysząc moje zgrabne kłamstwo. Byłam taka przewidywalna. Jak mogłam się dać tak podejść... No nic, słowo się rzekło.
- Olivia, idziemy na zakupy!- krzyknęłam do mojej współlokatorki, kiedy nasz gość zniknął za drzwiami.
- O tak. Musisz wyglądać jak bóstwo- odpowiedziała, jakby doskonale wiedziała co się stało. Nie zdziwiłabym się, gdyby podsłuchiwała naszą rozmowę, ale pewnie wcale nie musiała, bo gadaliśmy dość głośno, a w tym domu dźwięk rozchodzi się doskonale...

Wróciłam do domu padnięta, ale ze wspaniałymi zakupami. Szczerze mówiąc ja zadowoliłabym się zwykłą sukienką, która leżałaby na mnie dobrze. Olivia jednak musiała znaleźć dla mnie coś idealnego. Faktycznie znalazła. Beżowa sukienka na średniej szerokości ramiączka z wycięciem z tyłu kończącym się prawie w talii. Materiał z którego została wykonana, był mocno rozkloszowany na dole. Sięgała troszkę dalej niż do połowy uda. Do tego wybrałyśmy odpowiednie szpilki i torebkę. Byłam naprawdę zadowolona.
Przyszedł czas żeby pogadać z Maćkiem. Postanowiłam zadzwonić do niego na Skypie. Wcześniej miałam jasne to, co chciałam mu powiedzieć. Teraz jednak dzięki Ethanowi, jako tako się z tym uporałam.
- Hej- przywitałam się z nim krótko i nie pozwoliłam nic powiedzieć, bo sama zaczęłam monolog- jeszcze rano chciałam do ciebie zadzwonić i powiedzieć ci, że jest mi tutaj strasznie źle, że całowałam się z Lewisem, który za tydzień się żeni i że jego siostra między wierszami powiedziała mi żebym namówiła go do odwołania ślubu, ale jakoś poprawił mi się humor.- Zakończyłam wypowiedź, a on milczał jeszcze przez chwilę, jakby wszystko sobie przetwarzał.
- No to nieźle. Myślałam, że ty tam grzecznie siedzisz, uczysz się i w ogóle, a można by było z tego zrobić brazylijską telenowelę.- Od razu musiała ironizować. Lubiłam to, ale chwilami było denerwujące.
- Ty się tutaj nie naśmiewaj, bo jak ja zaraz spytam, co ty robisz u siebie, to nie wiem kto będzie w gorszej sytuacji.- odcięłam się. Wysłał mi buziaka, a ja uśmiechnęłam się, bo zazwyczaj tak kończył, kiedy nie wiedział co powiedzieć.
- Stęskniłaś się za mną chociaż trochę, czy bardziej kochasz Australię ode mnie?- zapytał już całkiem poważnie. Oj Maciej, wiesz przecież, że nic mi nie zastąpi mojego najlepszego przyjaciela.
- Oczywiście, że ciebie kocham najbardziej. Nie chciałby mnie odwiedzić?- roześmiał się na ten nadmiar komplementów. Zawsze tak robił, kiedy czuł się zakłopotany.
- Może później, bo teraz mam najlepszy okres w stażu. Ginekologia, czujesz to?- poruszył zabawnie brwiami, a ja znów wybuchnęłam głośnym śmiechem. Wiedziałam, że żartuje, ale nie byłabym sobą, gdybym pozostawiła to bez komentarza.
- A co Maciuś? Cierpisz na brak kobiet w swoim łóżku i musisz się wyżywać na tych biednych pacjentkach?- zmierzył mnie wzrokiem, tak jakbym trafiła w sedno, ale wiedziałam, że tylko się wygłupia. Kobiety lgnęły do niego. Nie dość, że był przystojny, to jeszcze czarujący.
- Otóż nie masz racji. Właśnie zacząłem się spotykać z pewną godną uwagi kobietą.- wyjaśnił mi a ja pokiwałam głową z uznaniem. Zawsze miał przy sobie jakąś śliczną dziewczynę.
Przesunęłam się kawałek pokazując mu wiszącą na szafie nową zdobycz, sukienkę, pytając czy mu się podoba.
- Ja w ogóle nie wiem, jak ty sobie radzisz tam beze mnie, twojej wyroczni modowej. A gdzież to się wybierasz w tym zacnym odzieniu?- zaczął używać swojego ulubionego górnolotnego języka.
- Domyśl się. Musze lecieć. Pa.- pożegnałam się ponieważ zaczął dzwonić mój telefon.
Wzięłam urządzenie do ręki i spojrzałam na ekran. Dzwonił Lewis. Naprawdę? Byłam przekonana, że dał już sobie spokój. Czego on znowu chciał. Dzisiaj byłam na siłach odebrać i zamienić kilka słów. Tak też zrobiłam, ale po drugiej stronie nie usłyszałam jego. Do tej pory dźwięczał mi w uszach głos Charlotte.
- Alice! Lewis miał wypadek, przyjedziesz do szpitala?



"Bądź jak ptak, który, gdy siada na gałęzi zbyt kruchej, czu­je, jak spa­da, lecz śpiewa da­lej, bo wie, że ma skrzydła"

13 komentarzy:

  1. Jak to wypadek? Nie, ja sie nie zgadzam. On ma zyc rozumiesz? Ale w sumie jezeli miał wypadek to teraz bedzie w szpitalu może nawet ponad tydzień. Uuu może ślubu nie bedzie. Tak!
    Czekam az w koncu bedzie z Alą.
    Kocham to opowiadanie.
    Pozdrawiam
    Kilulu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze? Sama jeszcze nie zdecydowałam nic na ten temat ;) Myślę jednak, że nie opłaca mi się uśmiercać głównego bohatera w 10 rozdziale ;D
      Dzięki za komentarz ;)
      Pozdrawiam,
      M.

      Usuń
  2. Jako to Maciek ma dziewczynę???
    Nie, nie zgadzam się. On ma być z Alą.
    Szkoda Lewisa, ale Alicja nie powinna jechać do szpitala, bo jak sama mówiła jest tylko jego pacjentką i niech tak zostanie.
    Czekam na kolejny rozdział:-)
    Pozdrawiam serdecznie,
    Guardian Angel

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Maćkowi też się coś od życia należy! ;D
      Dzięki, dzięki ^^
      Pozdrawiam,
      M.

      Usuń
  3. Trafiłam na tego bloga przypadkiem, ale wcale nie żałuję ;)) Twoje opowiadanie jest cudowne. Przeczytałam ten rozdział i chyba wrócę do czytania poprzednich, bo tak mnie to wciągnęło.
    Ale się będzie działo na tym ślubie (o ile będzie)... Napoczątku myślałam jak to będzie, gdy będzie czekał na swoją narzeczoną, gdy nagle zobaczy Alice i coś sobie uświadomi (za dużo chyba sie komedii romatycznych naoglądałam :P) i będą żyli długo i szczęśliwie Ha! I zakończy się na romantycznym pocałunku. Buzi buzi cmok cmok ... the end hahahahaha! Ale ten wypadek? Szok... Pewnie ślubu nie będzie, a ona do niego pojedzie..
    Ciągle jednak mam parę wątpliwością i ciekawi mnie jak to się stało, że ona jest pacjentką i jak wyglądał ich mały zakazany romansik, ale myślę, że jak wrócę do poprzednich to wszystko zdoła się wyjaśnić, a wiec biorę się do czytania i przy okazji zapraszam do siebie na piąty rozdział ;)) Bardzo zależy mi na twojej opinii: http://wish-youu-were-here.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. toć to długa historia, ale zapraszam serdecznie do czytania ;D mam nadzieję, że się spodoba ;D
      do ciebie także postaram się zajrzeć jak najszybciej ;)
      Pozdrawiam,
      M.

      Usuń
  4. Kocham Maćka :D, jest idealny!!! :D
    Wypadek? :O Mam nadzieję, że Lewis'owi nie stało się nic poważnego. Alicja musi tam jechać.
    Poza tym świetny rozdział.
    Czekam na kolejny! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, Maciek! ;D
      chyba napiszę jakieś drugie opowiadanie o samym Maćku, na pewno biłoby rekordy ;D
      Dziękuję i pozdrawiam,
      M.

      Usuń
  5. Nie no, kurde :D mieć takiego przyjaciela... :*
    Mam nadzieję, że Ethan i Olivia specjalnie wpakowali ją w ten ślub :D Cholera xd kiedy ona w końcu będzie z Lewisem?
    I jeszcze ten wypadek... :c
    A tak wgl rozdział jest zajebisty <3
    Pozdrawiam
    seoanaa

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo intrygujący rozdział :)
    Miał wypadek... To przełożą ślub :D. Oby mu się nic nie stało... Jeżeli będzie w śpiączce, to co ona zrobi?
    Haha Ethan jest boski :D. W sumie to nawet dobrze, że wymusił na niej przyjście na ślub. Lewis będzie zazdrosny ;p.
    Pozdrawiam!
    Amy ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Lewis mial wypadek?! nic mu sie nie stalo tak?! kiedy Alicja i Lewis beda w koncu razem?! niech on zrozumie ze nie kocha Sary i odwola slub! w sumie to on wyladowal w szpitalu to slub bedzie odwolany albo przynajmniej przesuniety jupi :) czekam na cd
    ~ Kisses, Doma

    OdpowiedzUsuń
  8. Witaj!
    Pochłonęłam dzisiaj wszystkie rozdziały i przyznaję, że bardzo mnie wciągnęły. Chociaż brakuje mi trochę opisów postaci, to świetnie rozkręcasz fabułę i to wszystko rekompensuje. Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy i trzymam kciuki, żeby ten wypadek (skoro już do niego doszło) przyniósł jakieś korzyści. Sama nie wiem... Odwołany ślub na przykład :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Kolejny taki moment? Jak się cieszę, że nie muszę czekać, bo kolejny rozdział już jest..uff :) czyli jednak ślubu nie będzie?

    OdpowiedzUsuń

by Heather - Land of Grafic