piątek, 31 stycznia 2014

Rozdział 7.

Zrobiłam to, czego pragnęłam od dawna. Wbiłam się w mój joggingowy strój, założyłam odpowiednie buty i wyszłam pobiegać. Pierwszy raz tutaj. Musiałam odreagować ostatnie wydarzenia. Włożyłam w uszy słuchawki i wyruszyłam w drogę. Olivia jeszcze spała, dzisiaj nie szła do pracy. Wymknęłam się dość cicho i pokierowałam tam, gdzie poniosły mnie nogi. Nie potrzebowałam nic więcej. Pierwszy kilometr, zaraz drugi, trzeci, kolejny... W końcu noga dała o sobie znać. Żeby dać jej trochę odpocząć przystanęłam i zaczęłam po raz kolejny rozciągać mięśnie przy ławce. Nie chciałam zbytnio nadwyrężać mojej kończyny, więc postanowiłam wrócić już do domu. Wbiegłam po schodach i szybko wskoczyłam pod prysznic. Ból nogi się nasilał, więc przestraszyłam się trochę. Postanowiłam pojechać do szpital z nadzieją, że zastanę tam Ethana i będę mogła to z nim skonsultować.
- Cześć!- przywitał mnie entuzjastycznie- co cię sprowadza?- Miałam szczęście, bo mój znajomy miał właśnie dyżur i mogłam z nim porozmawiać.
- Boję się trochę o nogę, bo zaczęła mnie boleć i to wyraźnie-poinformowałam go o problemie. Zaprosił mnie do swojego gabinetu i zaczął oglądać nogę.
- Chodziłaś ostatnio dużo? Jakoś szczególnie?- zapytał żeby bliżej zorientować się co do mojego stanu.
- Poszłam dzisiaj rano na jogging i jak wróciłam, to się zaczęło- wyjaśniłam. Z resztą chodziłam też sporo.
- Po prostu ją trochę przeforsowałaś. Jaki dystans zrobiłaś dzisiaj?- Nie wiedziałam, czy powinnam mu mówić prawdę, ale to mogło to coś zmienić w jego ocenie. Przesadziłam dzisiaj. Naprawdę przesadziłam, ale miałam powody.
- 10 kilometrów...- odpowiedziałam cicho, nie patrząc na niego. Wiedziałam, że zaraz zaczną się kazania.
- Ile?! Dziewczyno ile ty masz lat? Trzeba cię pilnować jak dziecka? Dopiero miałaś nogę w tragicznym stanie, a dzisiaj jak gdyby nigdy nic biegasz sobie 10 kilometrów?- Zdenerwował się nie na żarty. Miał rację. Sama też byłam na siebie zła.
- Wiem, wiem. Ale zapędziłam się. Dopiero jak wróciłam, to uświadomiłam sobie, ile przebiegłam.- Odpowiedziałam mu stanowczym głosem żeby nie traktował mnie jak nieodpowiedzialnego dziecka. Całkowicie zdawałam sobie sprawę, że zrobiłam źle, ale było już po fakcie. Nie mogłam nic naprawić.
- Problemy?- zapytał Ethan. Z jego wzroku, w którym widziałam zrozumienie, domyśliłam się, że gadał z Lewisem. Nie miałam zamiaru mu się zwierzać.
- Nie- skłamałam. Niech powtórzy przyjacielowi, że nie obchodzi mnie to, co się stało. Ważne jest żeby on zajął się swoimi sprawami, nie mną. Ja pojawiłam się w zdecydowanie nie najlepszym dla niego momencie. To zwykły zbieg okoliczności.
- Jak chcesz. Teraz masz jechać do domu i leżeć, a jak się nie zastosujesz, to położę cię u mnie na oddziale. Uwierz mi, mam podstawy.- Uśmiechnęłam się tylko i wyszłam. Chciałam się zastosować do jego zaleceń, ale miałam do załatwienia jeszcze jedną ważną sprawę.
Wzięłam taksówkę i pokierowałam się pod adres mieszkania Lewisa. Miałam jedną jego rzecz, którą musiałam oddać, a mianowicie sweter, który pożyczył mi podczas naszego ostatniego spotkania. Leżał sobie u mnie w pokoju, ale nie mogłam już na niego dłużej patrzeć. Przez jedną głupią rzecz wszystkiego nie dało się zamknąć. Poza tym codziennie, każdej nocy śnił mi się nasz pocałunek. Nie mogłam już tego wytrzymać. Musiałam zapomnieć zarówno o Lewisie, jak i o wszystkim z nim związanym.
Kiedy byłam pod apartamentowcem i chciałam już dzwonić pod numer mieszkania, które było moim celem, właśnie ktoś wychodził z budynku, więc skorzystałam z okazji i weszłam. Zawahałam się przed odpowiednimi drzwiami. Może położę sweter po prostu przy drzwiach. Kiedy będzie wchodził lub wychodził, to go zabierze. Nie, to beznadziejny pomysł. Jak w ogóle mogłam pomyśleć o czymś takim. Alicja, nigdy nie byłaś takim tchórzem, zganiłam się w duchu. Zadzwoń, oddaj ubranie i po sprawie.
Zadzwoniłam do drzwi, przemagając się z wielkim trudem. Stałam chwilę, czekając aż otworzyła mi jakaś kobieta. Trzymała ona na rękach Alexa. Miałam nadzieję, że to Charlotte. Konfrontacji z narzeczoną Lewisa bardzo nie chciałam.
- Alice!- wykrzyknął mały na mój widok. Myślałam, że dzieciaki mają krótką pamięć i nie zwracają takiej uwagi na otaczający ich świat.
- Ach, czyżby Alicja z Krainy Czarów?- Odetchnęłam z ulgą. To musiała być siostra mężczyzny. Roześmiałam się także po jej słowach.
- We własnej osobie.- Uśmiechnęłam się. Dziewczyna odwzajemniła uśmiech, próbując okiełznać syna, który pragną wydobyć się z objęć matki. - Zastałam Lewisa?
- Nie, nie ma go, ale lada moment powinien się pojawić. Chodź, zapraszam. Też na niego czekam.- Zaprosiła mnie do środka, a ja spojrzałam na nią przerażona. Bałam się zadzwonić do drzwi, a teraz miałam tam wejść? Nie mogłam dać po sobie poznać niczego, więc skorzystałam z zaproszenia.
Alex bardzo chciał się ze mną pobawić, ale Charlie odesłała go do bajek. Widocznie chciała ze mną porozmawiać. Nie wiedziałam czy mam bać się tej rozmowy...
- Alex ciągle mówił o pewnej Alice. Miło mi, że mogę cię w końcu poznać.- Kobieta zaczęła od swego rodzaju pochlebstwa. Poczułam się do tego żeby wyjaśnić całą sytuację.
- Lewis po prostu zadzwonił twierdząc, że nie może opanować małego, bo ciągle płacze. Poprosił o pomoc, a ja nie mogłam odmówić, więc przyjechałam i pomogłam- wyjaśniłam jej, to co było dla niej zagadką.
- Nie musisz się tłumaczyć. Naprawdę zawładnęłaś sercem mojego syna.- Charlotte spojrzała na mnie badawczo.
- Obawiam się, że nie tylko jego...- dodała po chwili. Cholera. Właśnie tego się bałam. Nie chciałam przeprowadzać takich rozmów. Nie umiałam
- Przepraszam cię, ja chyba przyjdę innym razem...- Chciałam się wycofać. Nie ja powinnam wyjaśniać jej naszą relację, powinien to zrobić jej brat.
- Nie. Zostań. Przepraszam, nie o to mi chodziło. To znaczy, nie tak to miało zabrzmieć- próbowała mnie zatrzymać. Zostałam. Usiadłam obok niej.
- Pozwól, że ci coś opowiem, a ty zrobisz z tym co będziesz chciała.- Próbowała znów zacząć rozmowę. Nie miałam pojęcia o czym chce mi opowiadać, ale miałam ochotę tego posłuchać.- Lewis z pewnością ci tego nie opowiedział, więc ja to zrobię. Pochodzimy z małego miasteczka znajdującego się kilkadziesiąt kilometrów za Newcastle. Nasi rodzice zajmowali się hodowlą bydła i nota bene zajmują się nią do tej pory. Mają z tego ogromne zyski, co przekłada się na to, że sami nic przy tym nie robią, a zatrudniają pracowników. Kiedy mój brat skończył studia, to właśnie rodzice włożyli większość kasy w jego klinikę. Przez to stanął na nogi i teraz on zarabia odpowiednio wysokie sumy. Lewis może i umie postawić się tacie i jego decyzjom, ale nie umie się długo obrażać, więc po krótkim czasie wraca i przeprasza. Robi to tylko dlatego, że ma u nich dług. Nie tylko dług wdzięczności, ale przede wszystkim dług pieniężny. Obiecał sobie, że wszystkie pieniądze będzie odkładał tyle, aż odda rodzicom wszystko co do grosza za koszty odnośnie kliniki. Kiedy to zrobi, ja bardzo dobrze wiem, że ojciec nie będzie miał nad nim żadnej władzy. Boję się tylko, że to będzie za późno. Za miesiąc jest ślub. Sara, narzeczona Lewisa, to nie jest typ miejskiej dziewczyny z klasą. Oni znają się od dziecka i kompletnie do siebie nie pasują. Dziewczynę oczywiście zasugerował tatuś, a synek się dostosował. Ja tak cholernie się boję o to, że on będzie nieszczęśliwy. Po prostu. Zależy mi na moim bracie i mam nadzieję, że dojdzie do dobrej decyzji. Jeżeli uważa, że Sara to ta jedyna, ok. Jeśli jednak jest inaczej to mam nadzieję, że odwoła ten cholerny ślub.- Patrzyła na mnie przeszywającym wzrokiem. Ta historia strasznie mnie poruszyła. Tak właśnie wyobrażałam sobie tego człowieka. Nie umiał być od nikogo zależny. Musiał zrobić wszystko żeby czuć się dobrze wobec każdego, nawet rodziców.
- Po co... Po co mi to mówisz?- zapytałam, chociaż nie oczekiwałam odpowiedzi. Mimo początkowego zgrzytu, polubiłam Charlie. Była do mnie przyjaźnie nastawiona. Utrzymywałam nadal, że w pewnych sprawach nie wiem o czym mówi, ale rozumiałyśmy się doskonale.
- Naprawdę nie wiesz? Przestań. Bardzo dobrze wiem, że rozumiesz.- uśmiechnęła się do mnie znacząco. Nie wiedziałam. Nie wiedziałam, czego ode mnie oczekuje. Miałam zabronić Lewisowi brać ślubu? Miałam powiedzieć żeby tego nie robił? Jakim prawem ja? Nie miałam do niego żadnego prawa...
Moje rozmyślenia przerwał właśnie ten, który od kilku dni zaprzątał moją głowę. Wszedł do pokoju i na mój widok stanął jak wryty. Charlotte zerwała się z miejsca wzięła Alexa na ręce i powiedziała do niego kilka rzeczy, które wydały mi się kompletnie bezsensowne. Może dlatego, że siedziałam jak zaklęta. Odkąd Lewis wszedł do pomieszczenia, nie oderwaliśmy od siebie spojrzenia. Nie spojrzał nawet na siostrę przemawiającą do niego. Ja jednak przemogłam się i kiedy Charlie rzucała mi krótkie 'cześć' na pożegnanie, odpowiedziałam jej i posłałam krótkie spojrzenie.
Kiedy za kobietą zatrzasnęły się drzwi wstałam i wyciągnęłam z torby sweter.
- Dziękuję. Przydał się.- W duchu sama się z siebie śmiałam, bo nie umiałam powiedzieć nic więcej. Wziął ode mnie ubranie i odłożył na pobliską komodę.
- Przepraszam cię za..- chciał kontynuować, ale mu przerwałam. Nie mogłam pozwolić na to żeby mnie za to przepraszał, bo to ja powinnam to zrobić. Uciekłam. Uciekłam, jak dziecko.
- Nie przepraszaj. Nie chcę tego słuchać.- Nie panując nad sobą, podeszłam i się do niego przytuliłam. Tak mocno jak umiałam. Chciałam poczuć, że on cały czas tutaj jest, ze mną, chociaż przez chwilę. Nie został dłużny. Przygarnął mnie do siebie i zamknął w żelaznym uścisku. Staliśmy tak przez długą chwilę. Żadne z nas nie chciało odejść.
- Przepraszam, ale nie przyjdę na twój ślub...- te słowa były odpowiedzią na zaproszenie, które dostałam kilka dni wcześniej. Nigdy nie potrafiłabym tam pójść.- Nie mogę. Przepraszam.- oswobodziłam się z jego objęć i wybiegłam. Nie, lepszym słowem będzie uciekłam. Tak, zdecydowanie uciekłam. Nienawidziłam tego, że ciągle musiałam to robić. Znowu. Chyba przyszedł czas żeby o całej sprawie dowiedział się Maciek... Potrzebowałam rady!




"Marzę o cof­nięciu cza­su. Chciałbym wrócić na pew­ne roz­sta­je dróg w swoim życiu, jeszcze raz przeczy­tać uważnie na­pisy na dro­gow­ska­zach i pójść w in­nym kierunku. "


__________________________________________________
Alicja znów ma mętlik w głowie. Z jednej strony Charlie,
która oczekuje od niej rzeczy nie możliwych, z drugiej Lewis, nadal.
Od następnego rozdziału Alice zaczyna studia. Zobaczymy,
jaki zmiany to przyniesie...
Dziękuję wam ogromnie za tak ważne dla mnie słowa,
które piszecie w komentarzach. Liczę na dalsze wsparcie ;)
Pozdrawiam,
M.

10 komentarzy:

  1. Bardzo zaciekawiło mnie Twoje opowiadanie. Mam nadzieję, że Lewis weźmie sie w garść i odwoła ślub... Byłoby fajnie, gdyby byli razem... Alice musi bardzo cierpieć z powodu ich ślubu... Jak mógł ją pocałować, a potem zapraszac na ślub? Też nie poszłabym na niego. Nie dziwię się jej, że nie chce widzieć ukochanego z inną dziewczyną i to jeszcze przed ołtarzem...
    Mam nadzieję, że sobie poradzi :)
    Piszesz w bardzo ciekawy sposób, Twój styl jest swobodny i lekki :).
    Pozdrawiam!
    Amy ;)

    Byłoby mi bardzo miło, gdybyś wpadła. Bardzo zależy mi na Twojej opinii :)
    http://melodie-serc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz! Bardzo mi miło.
      Zapraszam do śledzenia dalszych losów w kolejnych rozdziałach! ;)
      Pozdrawiam,
      M.

      Usuń
  2. Bardzo zaciekawiło mnie Twoje opowiadanie, czekam na kolejny rozdział ! :) Mam nadzieje, że pojawi się szybko :D
    W wolnym czasie zapraszam do siebie niektore-rzeczy-sa-wieczne.blogspot.com. Każda opinia jest dla mnie bardzo ważna :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na nowy rozdział zapraszam jutro, a opowiadanie postaram się przeczytać i ocenić.
      Pozdrawiam,
      M.

      Usuń
  3. Hej ;) Tak Maciek musi sie dowiedziec!!! Musi!
    Smutne ze Lewis bierze tylko ślub ze względu na ojca. Mam nadzieje ze wybierze jednak Alicje.
    Czekam na kolejny rozdzial.
    Pozdrawiam
    Kilulu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, hej, hej! ;D O tak, będzie Maciek, dużo Maćka ;DD
      Zapraszam jutro ;)
      Pozdrawiam,
      M.

      Usuń
  4. Super rozdział już czekam na kolejny <3
    Ponieważ twoje opowiadanie jest zachwycające to jeśli będziesz miała czas to wpadnij do mnie i przeczytaj co ja wymyśliłam, ponieważ bardzo zależy mi na twojej opinii...
    http://givemelovemw.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za dobre słowo. Do ciebie postaram się wpaść jak najszybciej.
      Pozdrawiam,
      M.

      Usuń
  5. Ciekawy rozdział :) brać ślub z powodu ojca? beznadzieja...lepiej jakby wybrał inną :) a co do biegania to też lubię, ale to była głupota z jej strony :D
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie :)
    http://always-be-where-you-are.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział, jak cała reszta.:-) Widać, że Lewis nie ma łatwo, bo musi się żenić z kompletnie nie pasującą do niego dziewczyną.
    Alice, dobrze robi nie idąc na jego ślub. Najlepiej będzie, jak całkiem się od niego odetnie. Oni do siebie nie pasują. Ala i Maciek już tak.:-)
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam serdecznie,
    Guardian Angel

    OdpowiedzUsuń

by Heather - Land of Grafic