czwartek, 30 stycznia 2014

Rozdział 6.

Siedziałam we Wranglerze Lewisa i czekałam aż dojedziemy do naszego celu. To było nasze ostatnie spotkanie na sesji rehabilitacyjnej. Uznał on jednak, że moja noga jest już w pełni sprawna, co sama wiedziałam od kilu tygodni, ale wydaje mi się, że oboje trochę naciągaliśmy spojrzenie na mój stan zdrowia. Równie dobrze mogliśmy skończyć wszystko po zdjęciu szwów. Chodziłam już wtedy naprawdę dobrze. Było dwa tygodnie od tego wydarzenia, a my ciągle widzieliśmy się, wypełniając nasz rytuał.
Kiedy umawialiśmy się na ten dzień zaproponował, że znów mnie gdzieś zabierze. Tym razem na zdecydowanie dłuższą wycieczkę. Sam fakt, że jechaliśmy tym Jeepem napawał mnie ogromnym optymizmem. Czułam się, jak księżniczka w mojej osobistej karocy. Daleko było mi do księżniczki, a temu pojazdowi do karocy, jednak to porównanie idealnie odwzorowywało moje uczucia. Z domu wyjechaliśmy rano i domyśliłam się, że wrócimy wieczorem. Oczywiście po raz kolejny nie znałam naszego celu. Byłam bardzo podekscytowana. Oglądałam kolejne uroki Australii, które wywoływały na mojej twarzy nieprzerwany uśmiech. Lewis też się uśmiechał. Cały czas.
Mężczyzna skręcił w boczną drogę, a ja dostrzegłam w oddali jakiś obiekt, do którego najpewniej się kierowaliśmy. Zbliżaliśmy się i zbliżaliśmy aż w końcu wiedziałam, co to jest. Stał przed nami helikopter. Widziałam jego satysfakcję, kiedy dostrzegł moją minę. Byłam zarówno zszokowana i zaskoczona jak i rozentuzjazmowana. Mieliśmy lecieć helikopterem? Wspaniale! Uwielbiałam takie przygody- obdarzone dozą ryzyka.
- Będziemy tym lecieć?!- zapytałam, kiedy tylko wysiedliśmy z auta, ciesząc się jak dziecko. Najlepsza rzecz, jaką miałam przeżyć.
- Będziemy- odpowiedział ze stoickim spokojem. Cały czas szczerzyłam zęby, jakby działy się najbardziej ekscytujące rzeczy w moim życiu, ale chyba naprawdę tak było.
- Zapraszam do środka.- Dołączył do nas pilot. Wsiedliśmy do środka i zastosowaliśmy się do wskazówek mężczyzny.
- To dopiero początek dzisiejszych atrakcji, ale przed nami długi lot- poinformował mnie Lewis chwilę przed odlotem. Żartował?! Nie chciałam się nawet domyślać, co wymyślił. Dzień zapowiadał się jeszcze lepiej niż mogłam sobie wymarzyć.
Lecieliśmy nad piękną, najwspanialszą, moją ukochaną Australią. Przyglądałam się z zaciekawieniem wszystkiemu, co widziałam pode mną. Co chwile porozumiewaliśmy się wzrokiem z moim dzisiejszym przewodnikiem. Kiedy zobaczyłam coś fascynującego, musiałam się z nim podzielić moimi emocjami. Dosłownie nie umiałam opisać tego, co widziałam. Niezwykłe obrazy malowały się pod nami.
W końcu zobaczyłam tą, najbardziej pożądaną przez wszystkich, niepowtarzalną- Ayers Rock. Kompletnie straciłam poczucie czasu i nie zorientowałam się, że przelecieliśmy już tyle kilometrów. Musieliśmy siedzieć w helikopterze już dobre ponad dwie godziny, a ja czułam się jakby minęła chwila.
- Podchodzimy do lądowania- poinformował nas pilot. Lądowania? Czyli mały postój w naszej wycieczce. Zobaczymy moje ukochane Uluru z bliska? Czego chcieć więcej...
Wylądowaliśmy na ogromnym obszarze, w bezpiecznej odległości od turystów odwiedzających skałę.
- Idziemy?- zapytał zadowolony Lewis, łapiąc mnie przy tym za rękę i ciągnąc za sobą. Ruszyłam za nim i po chwili zrównałam kroku. Nie puścił mojej ręki, wręcz przeciwnie, ścisnął ją jeszcze mocniej.
- Jedno z moich marzeń właśnie się spełnia- poinformowałam go z uśmiechem. To miejsce było moim marzeniem odkąd pamiętam.
Szłam przed siebie i czułam się jak małe dziecko, które poznaje, jak to jest pierwszy raz stanąć na nogi. Czułam się jakbym wszystko robiła pierwszy raz- pierwszy raz uśmiechała się, otwierała oczy, stawiała kroki... W końcu zatrzymałam się i tylko patrzyłam.
- Coś się stało?- zapytał niepewnie mój towarzysz. Patrzył na mnie zdezorientowany.
- Cii...- uciszyłam go gestem- Napawam się widokiem- dodałam po chwili. Roześmiał się. Spojrzałam na niego i po raz kolejny dzisiaj zobaczyłam błysk w jego oczach. Kiedy się śmiał, pojawiały się w nich iskierki, przyciągające jak magnes.
Podeszliśmy do Uluru i dotknęłam skały. Nadal byłam jak małe dziecko. Nadal to był mój pierwszy dotyk. Leiws nadal ściskał moją dłoń...
- To co wchodzimy na górę?- Podniósł głowę i spojrzał nad siebie. Ja natomiast wbiłam w niego wzrok rządny przygody.
Pokierowaliśmy się na szlak dla turystów i zaczęliśmy wspinać na górę. Poprawiłam mój słomiany kapelusz z szerokim rondem falującym swobodnie. Było dzisiaj wybitnie gorąco. Koszulka na ramiączka i krótkie spodenki w jasnych kolorach nie przyciągały słońca. Czułam je natomiast na każdym kawałku mojej skóry. Nie przeszkadzało mi to jednak w kontynuowaniu wędrówki.
Kiedy znaleźliśmy się na szczycie skały postanowiliśmy usiąść na ziemi i po napawać się krajobrazem. Nie liczyło się to, że kiedy wstaniemy będziemy mieli całe pośladki w czerwonym pyle.
- Ostatnio, kiedy rozmawiałem z Charlie, zapytała mnie kto to Alice, bo Alex często o nią pyta- zaczął rozmowę Lewis. Spojrzałam na niego z lekkim przerażeniem. Nikt nie wiedział, że wtedy u niego byłam. Nawet Olivia.
- Co powiedziałeś?- dociekałam. Wydawało mi się, że to wydarzenie miało być utrzymane w tajemnicy.
- Powiedziałem, że oglądaliśmy Alicję w Krainie Czarów i po prostu mały zapamiętał.- Roześmiałam się na głos. Był tak nie przewidywalny. Jego poczucie humoru też robiło swoje.
- I co ona na to?- Udało mi się zadać pytanie, kiedy trochę się opanowałam.
- Nie uwierzyła.- Mimo mojej reakcji on cały czas siedział nieporuszony z poważną miną.- Przecież ty jesteś taką Alicją. Taką samą.- Spojrzał na mnie i wpatrzył się w moje oczy. Nie wiedziałam, czy traktować te słowa jako komplement, czy wręcz przeciwnie.- Tylko to nie jest tak, że ty doświadczasz czarów, a ty je rzucasz na wszystkich wokół. Wszyscy, których tu poznałaś cię uwielbiają. To miejsce to twoja Kraina Czarów.- Znów był inny. Znów ciężko było mi go zdefiniować.
- Mam tylko nadzieję, że kiedy się obudzę z mojego snu, wy nadal tu będziecie.- Pomyślałam o Olivii, Ethanie i małym Alexie. Ja też ich uwielbiałam. Byli wspaniali.
Podnieśliśmy się i ruszyliśmy w drogę powrotną. Musieliśmy dojść do naszego powietrznego pojazdu dość szybko, ponieważ nie mogliśmy lecieć po ciemku. Kiedy wzbiliśmy się w powietrze znów zaczęłam podziwiać to, co na dole. Tym razem jednak czułam czas podróży. Co chwilę spoglądałam na Lewisa, ale on nie był już taki jak w drodze w tamtą stronę. Nie uśmiechał się, nie patrzył na mnie. Coś go wyraźnie gryzło. Nie chciałam na niego naciskać. Gdyby chciał coś powiedzieć, powiedziałby.
Wylądowaliśmy i wyszliśmy z helikoptera. Pożegnaliśmy się z pilotem, który zaraz odleciał. Poszliśmy do samochodu i wsiedliśmy do środka.
- To był niesamowity dzień.- Przerwałam milczenia panujące między nami od długiego czasu. Patrzyłam na niego nie przerwanie, bo on już długo na mnie nie spojrzał. Chciałam to na nim wymusić.
- Jesteś zbyt niecierpliwa. To jeszcze nie koniec.- odpowiedział mi, ale dalej patrzył tylko przed siebie. Nie pojechaliśmy w stronę, z której przyjechaliśmy, a pokierowaliśmy się dalej w głąb nieznanego mi lądu. Było już dosyć ciemno. Słońce było już bardzo nisko.
Zatrzymaliśmy się w końcu i Lewis wykręcił samochód tyłem do słońca. Wysiadł i pociągnął mnie za sobą. Usiedliśmy na bagażniku jego samochodu i patrzyliśmy przed siebie na zachodzące słońce. Dostałam polecenie milczenia i patrzenia. Zastosowałam się. Po chwili jednak zrobiło mi się zimno i potarłam ramiona. Mężczyzna widząc to zajrzał do pojazdu i przyniósł dwa swoje swetry. Jeden oddał mi, drugi założył na siebie. Topiłam się w tym ubraniu jednak było mi ciepło. Dalej siedzieliśmy i patrzyliśmy. W końcu dostrzegłam to co chciał mi pokazać. Na tle zachodzącego słońca po części schowanego już za horyzontem pojawiło się stadko kangurów. Kilka dorosłych osobników oraz dwa mniejsze. Myślałam, że śnię. Nigdy nie widziałam czegoś podobnego. Roześmiałam się pod wpływem kolejnego przypływu radości. Zwierzęta znalazły przed nami chyba jakieś miejsce z odpowiadającym im pożywieniem, bo tam się zatrzymały. Ciągle przyglądałam się odkrywającej się przede mną wspaniałej przyrodzie.
- To co, wracamy?- zapytał Lewis, kiedy stado zniknęło nam z pola widzenia. Siedziałam jak zaczarowana.
- Nie- odpowiedziałam, na co się roześmiał. Nie chciałam się stąd ruszać, bo było zbyt magicznie, ale w końcu jednak zapakowaliśmy się do samochodu i wyruszyliśmy w drogę powrotną do Sydney. Nie było nam potrzeba żadnych słów, żadnych gestów, żebyśmy byli świadomi nieuchronnie zbliżającego się końca.
Wjechaliśmy na podjazd pod moim domem i westchnęłam ciężko. Ostatnią rzeczą, której teraz chciałam to wyjść z tego samochodu i zniknąć za drzwiami. Modliłam się o to, żeby on pierwszy coś teraz powiedział, bo ja nie mogłam tego zrobić. Wtuliłam się jeszcze bardziej w jego sweter, który miałam na sobie i wdychałam jego zapach. Jego perfumy mieszały się teraz z zapachem moich. Moje włosy spuszczone na jedno ramie przeszły już wyraźnym zapachem męskiej wody po goleniu, który także utrzymywał się na ubraniu.
- Odprowadzę cię do drzwi- powiedział i wysiadł, otwierając po chwili drzwi od mojej strony. Opuściłam samochód i wolnym krokiem pokierowaliśmy się do wejścia. Wiedziałam, że Olivia jest w domu, bo światło w salonie było zapalone.
- Tak...- stanęłam przed drzwiami i spuściłam wzrok. Jak bardzo musiałam powstrzymywać się przed zaproszeniem go do środka... Nie mogłam tego zrobić, bo Olivia nie zostawiła by na nim suchej nitki jej sarkastycznymi docinkami. Była w tym mistrzynią, ale i tak ją kochałam.
- Alice...- wyszeptał Lewis opierając rękę na moim policzku i gładząc go delikatnie kciukiem. Zareagowałam jakby jego ręka była naładowana elektrodami. Podniosłam wzrok automatycznie i spojrzałam mu w oczy. Zobaczyłam rozszerzone źrenice, które jeszcze bardziej ściemniały jego brązowe tęczówki oraz znajome mi już iskierki. Z każdą sekunda przybliżał się do mnie aż w końcu złożył delikatny pocałunek na moich ustach. Stałam jak zahipnotyzowana i nie mogłam zareagować. Za chwilę pojawił się kolejny, potem jeszcze kolejny. Próbował przedłużyć ten kontakt, ale do mnie w końcu wróciła zimna krew. Odsunęłam się dosyć gwałtownie i spojrzałam na niego rozwścieczona. Pytanie 'Co ty do cholery robisz?' cisnęło mi się na usta, ale powstrzymałam się.
- Muszę iść.- wyminęłam go i bez żadnego słowa więcej weszłam do środka. Nie miałam siły przejść dalej, oparłam się plecami o drzwi i odetchnęłam głęboko. Co to miało być? Nie tak chciałam zakończyć nasze spotkania. Chciałam, żebyśmy rozstali się jako przyjaciele. W ten sposób może byłoby normalniej. teraz jestem na niego wściekła i nie chcę go w tym momencie oglądać.
- Co, książę spadł z konia? Czy może uciekł w BMW?- otworzyłam oczy i rzuciłam Olivii, która właśnie stała przyglądając się mi, zdenerwowane spojrzenie.
- Daruj sobie dzisiaj.- automatycznie mogłam zapomnieć o całym dzisiejszym wspaniałym dniu. Wszystko to zasłaniało ostatnie wydarzenie. Co on chciał osiągnąć? Nie rozumiałam. Złapały go jakieś wątpliwości przed ślubem i chciał się rozerwać? Ugh! Dlaczego musiała zepsuć w moich oczach cały swój wizerunek.
- Co się stało?- zapytała już normalnie. Miałam jej to powiedzieć? Musiałam się komuś wygadać. Wolałam powiedzieć jej niż Maćkowi.
- Pocałował mnie- odpowiedziałam krótko. Nie zamierzałam zagłębiać się w szczegóły. Nie mówiłam, że podczas tego krótkiego kontaktu czułam się wspaniale. Sama przed sobą nie umiałam się do tego przyznać. Utrzymywałam, że jestem na niego okropnie zła.
Moja współlokatorka pokiwała tylko głową z poważną miną. Nie powiedziała nic, wróciła do swoich zajęć. Chciałam pójść do mojego pokoju i zapaść się pod ziemię. Nie umiałabym teraz spojrzeć w twarz jego narzeczonej. Byłam ciekawa, czy Lewis powie wszystko Ethanowi. Faceci niby nie byli tacy i nie mówili o wszystkim swojemu przyjacielowi. To jednak było chyba dość ważne wydarzenie. Przynajmniej z mojej perspektywy. Swoją drogą to wszystko dowiodło, że nie tylko ja odbierałam tą znajomość, jako coś prowadzące zdecydowanie za daleko. Trzeba było to skończyć w odpowiednim czasie i właśnie teraz był ten czas. Pokierowałam się z tą myślą do łazienki, żeby wziąć długą, odprężającą kąpiel, kiedy to zorientowałam się, że mam na sobie jego cholerny sweter.




"Ser­ce niewias­ty to la­birynt sub­telności, sta­nowiący wyz­wa­nie dla szu­ler­skiego umysłu pros­tackiego sam­ca. Jeśli chce pan nap­rawdę zdo­być ko­bietę, mu­si pan zacząć myśleć jak ona, a rzecz pier­wsza to zdo­bycie jej duszy. Cała zaś reszta, owo słod­kie i miękkie odurze­nie, które ro­zum od­biera i pra­wość, przychodzi samo."  

___________________________________________________________
Strasznie wam dziękuję za te miłe komentarze! Dzięki temu chce się pisać ;)
Kolejny rozdział z dość niespodziewanym wydarzeniem...
Jak oceniacie zachowanie Alicji? Co według was powinna dalej zrobić?
Czekam na komentarze i serdecznie pozdrawiam,
M.

11 komentarzy:

  1. Kurde xd jestem strasznie ciekawa kto jest jego narzeczoną. Chyba się z nią rozstał skoro opowiedział o tym, jak ona zareagowała na Alicję :D
    Ale dobrze, że ona opamiętała się przy pocałunku, chociaż zastanawia mnie to dziwne zachowanie Olivii...
    Pozdrawiam i życzę dużo weny <3
    http://ostatnitaniec.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Charlotte to siostra Lewisa i mama Alexa ;) była o niej mowa w poprzednich rozdziałach, co prawda była tylko wspominana, ale w każdym razie nie chodzi tutaj o jego narzeczoną.
      O Charlie będzie więcej w następnym rozdziale.
      Dzięki za komentarz ;D
      Pozdrawiam,
      M.

      Usuń
  2. Kurde no coraz bardziej zapominam o Maćku. Teraz w jego miejscu pojawil sie Lewis.
    Ten rozdział jest tak idealny, że jedyne co moge napisac to awww... ^.^
    Tak pieknie to opisałaś, należą Ci sie wielkie brawa. Kiedy czytałam tą część cały czas sie uśmiechałam, czułam też spokój i wewnętrzną radość. Jezeli rozumiesz o co mi chodzi. Kiedy w koncu sie pocalowali ( tak z innej strony juz po przeczytaniu pierwszego zdania wiedzialam ze do tego dojdzie, to sie czuje w kosciach) poczulam ciarki i czulam jakbym stala obok nich i to obserwowala. Opisałaś to tak pięknie. Awwww... <3
    Wiem ze ten komentarz jest bez sensu i trudno mnie zrozumiec, chciałam ci pokazać co Twoja opowieć ze mną robi.
    Jeszcze te kangury i helikopter - jak słodko. Widac tez ze masz wiedze o tym kraju.
    Musze oglosic ze jest to najlepszy rozdział tej historii.
    Pytasz co teraz zrobić ma Alicja?
    Moim zdaniem ma isc do Lewisa i mają zyc dlugo i szczesliwie. Jednak wiem ze jeszcze bardzo namieszasz - szczerze czekam na to.
    Czekam na jutrzejszy rozdział, mam nadzieje że sie pojawi.
    To jest PIEKNE.
    Pozrawiam i gratuluje talentu.
    Kilulu
    P.S Mam nadzieje ze zrozumiałaś komentarz bez polskich znaków, moim wytumaczeniem jest, ze jak najszybciej chciałam wyrazić swoje zdanie, a ze nie mam dostepu do komputera pisze na komórce. Przepraszam za tą niezrozumiałą wypowiedz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hah! O boże jak ja cię kocham <3 Ja czytając twój komentarz też cały czas się uśmiechałam, bo jest mi ogromnie miło. Strasznie się cieszę, że się tak wczuwasz i że tak bardzo ci się podoba. To najlepsza nagroda dla autora ;)
      Rozdział oczywiście będzie jutro, ale niestety ferie mi się już kończą i w następnym tygodniu na pewno nie będę dodawała ich tak systematycznie jakbym chciała ;/
      Zapraszam jutro i jeszcze raz okropnie ci dziękuję!
      Pozdrawiam,
      M.

      Usuń
    2. Nie ma za co. Uważam ze jezeli ktos robi coś dobrze trzeba go za to pochwalic.
      Cieszę sie na kolejny rozdział. Mi niestety tez sie konczą ferie. Osobiscie wolałabym jakby trwały z trzy miesiace.
      ;)

      Usuń
    3. zgadzam sie z Jula rozdzial fenomenalny, twoj blog znalazlam dzisiaj pare minut temu i tak mnie wciagnal ze przeczytalam poprzednie rozdzialy w ciagu 10min xD masz dar do pisania moim zdaniem powinnac napisac ksiazke xD Alicja powinna byc z Lewisem i zyc dlugo i szczesliwie, ale pewnie jeszcze duzo namieszasz wiec czekam na cd c: pozdrawiam ~twoja fanka xD Dominika

      Usuń
    4. Jula ja też bym tak chciała, ale niestety. Wtedy na pewno wstawiałabym wam codziennie rozdziały, bez przerwy ;)
      ''moja fanko''- proszę was, ale mi słodzicie! ;) DZIĘKUJĘ ;D
      Hah- książka. Ja, niepoprawna marzyłam sobie ostatnio, że kiedyś wydam sobie tego bloga jako książkę. Ba! nawet wymyśliłam dla niej tytuł- troszkę bardziej porywający niż tytuł bloga ;)
      Dziękuję wam jeszcze raz!
      Pozdrawiam,
      M.

      Usuń
  3. Boże... Kocham twojego bloga. Jestem nowa, ale zapraszam na mój blog :D
    http://sammyandmylove.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej :* Bardzo mi się podoba. Jest to bardzo ciekawa historia.
    Jestem ciekawa z kim będzie Alicja. Mam wrażenie, że w pewien sposób rozwaliła już związek Lewisa i jego narzeczonej.
    Czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Długo mnie nie było i muszę nadrobić te rozdziały, których już nie czytałam.
    Lewis mnie drażni. Nadal odtrzymuję swoją opinię o tym, że to z Maćkiem powinna być Ala.
    Lewis jest taki jakiś dziwny...
    Pozdrawiam,
    GA

    OdpowiedzUsuń

by Heather - Land of Grafic