niedziela, 23 lutego 2014

Rozdział 12.

Całował mnie. Po raz kolejny mnie całował, a ja miałam mętlik w głowie. Muszę to zakończyć. Tu i teraz. Nie mogę go okłamywać, ani się nim bawić. Sama siebie nie umiem zdefiniować.Odsunęłam się i usiadłam na łóżku. Odwrócił się tyłem, ale usłyszałam jak przeprasza. To nie była jego wina.
- Przepraszam cię, ale czy możemy jechać do domu? To wszystko tutaj mnie przytłacza...- schowałam twarz w dłonie.
- Jasne- odpowiedział.
Było mi głupio, że się tak zachowuję. Może chciał pobyć trochę z rodziną. Mimo wszystko, nie powinnam tego od niego wymagać. Nie mogłam tu zostać. Wszyscy krzywo na mnie patrzyli. Dobrze, że nie zdążyliśmy spotkać Sary. Poza tym, sama w sobie czułam się źle. Nie mogłam się tutaj odnaleźć. Nie byłam w stanie zostać ani chwili dłużej.
- Hej, co się dzieje?- Leiws zniknął za drzwiami, ale wpadła Charlotte. Musiała się już dowiedzieć o naszych zamiarach.
- Przepraszam, ja.. Sama nie wiem. Ludzie się na mnie dziwnie patrzą. Przecież oni nie wiedzą, że odwołał ślub. Przychodzi tutaj ze mną i to wygląda co najmniej dziwnie. Poza tym ogólnie źle się czuję. Wiem, że zachowuję się jak dziecko, ale naprawdę bardzo chciałabym wrócić do domu. Nie gniewajcie się na mnie- wytłumaczyłam jej. Miałam nadzieję, że mnie zrozumie.
- Przestań, wszystko ok. Lewis też na pewno woli jechać niż zostać i słuchać wyrzutów rodziców. Za jakiś czas im przejdzie i z pewnością z większą chęcią będzie tu przyjeżdżał. Zbierajcie się, ja powiem o wszystkim rodzicom. Niedługo wpadnę do Sydney, to się spotkamy.- Przytuliła mnie na pożegnanie i wyszła. To była cała Charlie. Rozumiała człowieka w każdej sprawie. Była ogromnie pozytywna.
Co do niej zastanawiała mnie jednak jeszcze jedna rzecz. Chodziło o ojca Alexa. Nigdy nic nie wspominała żeby kogoś miała, na dłoni nie nosiła żadnych pierścionków, ani tym bardziej obrączki. Miałam trudną zagadkę i nie mogłam jej rozwiązać. Było mi głupio zapytać ją o to wprost. Nigdy bym tego nie zrobiła.  Musiałam się też pilnować, żeby nie palnąć czego nieodpowiedniego. Lewisa też jakoś nie było po drodze mi o to zapytać. Nie chciałam być wścibska i powstrzymywałam się od tego. Było mi jej żal. To taka wspaniała dziewczyna. Nie dość, że piękna, to ma jeszcze tak wspaniały charakter. Czego chcieć więcej? Wiadomo, faceci potrafią być wybredni. Potrafią uciec z byle powodu.
- Jesteś już gotowa?- Lewis zajrzał do mojego pokoju. Odpowiedziałam twierdząco, wzięłam moją torbę i wyszłam za nim. Oczywiście dżentelmeńsko odebrał pakunek z moich rąk i wyniósł do samochodu. Wsiedliśmy i ruszyliśmy w drogę. Na początku siedzieliśmy w milczeniu. Spojrzałam na niego i zatrzymałam wzrok na ostrych rysach twarzy. Ciągle myślę skończ to, skończ to, ale tak naprawdę wiem, że nie wytrzymam bez niego długo. Nie mogę też mieć go zbyt blisko, bo wtedy ogarnia mnie paniczny strach. Chyba powinnam się leczyć. To nienormalne.
- Czemu mi się przyglądasz?- zapytał w końcu. Cały czas patrzył na drogę. Od tego pocałunku, nawet na mnie nie spojrzał. Wiem, że nie żałował, ale za razem się obwiniał. Faktycznie, mógł to rozegrać trochę inaczej. Wyszło, jak wyszło.
- Żeby na długo zapamiętać.
- A wybierasz się gdzieś?- zapytał zdezorientowany.
- Nie, ale wystarczy to, że moje stypendium trwa tylko rok. Wiesz, choćbym się z tobą pokłóciła tak, że nigdy byśmy się do siebie nie odezwali, to mimo wszystko chcę pamiętać twoją twarz. Chcę ją pamiętać do końca życia.- Chciałam go sprowokować do tego, żeby na mnie spojrzał, ale był nieugięty. Zauważyłam tylko, że lekko się zarumienił.
- Dlaczego?- znów zapytał, nadal patrząc na drogę.
- Sama nie wiem. Jesteś dla mnie kimś ważnym, ale nie umiem dać ci czegoś więcej. Nie potrafię odwzajemnić twojego pocałunku, beztrosko się do ciebie przytulić czy jak gdyby nigdy nic odwiedzić twoich rodziców. I nie chodzi tutaj o ciebie, ale chodzi o mnie. To ze mną wszystko jest nie tak. Wydawało mi się, że po tym wypadku coś zrozumiałam, coś się zmieniło. Myślałam, że nie żyję już przeszłością, ale od pewnego czasu nie umiem robić nic innego. Wiesz co czuję, kiedy jestem przy tobie? Czuję to, co czułam wtedy, kiedy dowiedziałam się o zdradzie mojego chłopaka i przyjaciółki. A wiesz dlaczego? Bo boję się przeżywać to od nowa. Nie umiem pozwolić komukolwiek na poznanie mnie, na nic. Przykro mi i przepraszam cię za to- odwróciłam się w stronę szyby, żeby nie widział, że łzy napłynęły mi do oczu.  Okropnie ciężko było mi to powiedzieć, a jeszcze ciężej było przełknąć to, że on nic nie odpowiedział. Aż do Sydney kontynuowaliśmy milczenie. Oboje mieliśmy o czym myśleć.
- Dlaczego teraz mi to powiedziałaś?- zaparkował pod moim domem, ale żadne z nas nie wysiadło z auta.
- Bo uważam, że należy ci się wyjaśnienie tego, dlaczego tak się zachowuję. Powinnam być ci wdzięczna za wszystko, za opiekę, a zachowuję się jak dziecko. Mam tego świadomość- kontynuowałam moje wywody.
Otworzyłam drzwi i wysiadłam. Lewis zrobił to samo i podał mi moją torbę. Skierowałam się w stronę domu. On stał tam chyba dalej. Nie obejrzałam się, weszłam do środka. Było późno, zdziwiłam się, że Olivia jeszcze nie śpi. Wyszła mi na powitanie do przedpokoju.
- Nie powiem, zaskoczyłaś mnie tym smsem, że już wracasz. Co się stało?- zapytała lekko zdezorientowana całą sytuacją.
- A przestań, nie pytaj nawet. Było dokładnie tak, jak sobie wyobrażałam. Byliśmy głównym obiektem zainteresowań. Nie mogłam znieść na sobie tego wzroku- opowiedziałam jej jak to z grubsza wyglądało. Jaki normalny człowiek mógłby to wytrzymać? Nie ma pojęcia.
- Ale powiedział w końcu rodzicom, że odwołał ślub?
- Powiedział, powiedział i później zrobił o jedną rzecz za dużo. Ja mam talent do braku szczęścia. Z resztą to, że nie umiem uporać się z przeszłością to też moja wina- zastanowiłam się głębiej nad sensem tych słów. Jeśli ze mną jest coś nie tak, to powinnam nad sobą pracować.
- O, to w takim razie ja mam dla ciebie wspaniałe lekarstwo- spojrzała w stronę salonu, a ja myślałam, że to wszystko mi się śni. Przede mną w całej okazałości stał Maciek. Uśmiechnął się szeroko patrząc na moją minę.
- Jak ty to robisz, że zawsze, kiedy jesteś potrzebny...- podeszłam i przytuliłam się do niego. Zawsze. Zawsze, kiedy go potrzebowałam, on był. Nie wiem, jak to robił, ale wychodziło idealnie.
- Zaniedbujesz mnie, więc musiałem coś z tym zrobić- roześmialiśmy się wszyscy, ale Maciej stał się po chwili bardzo poważny. Olivia też zachowywała się dziwnie. Nie wiedziałam co o tym myśleć. Coś tu było podejrzane, ale co? Skąd oboje mogli wiedzieć o czymś, o czym ja nie wiem. Nie chciałam się domyślać, zapytałam wprost.
- Co się dzieje? Dlaczego macie takie dziwne miny?- zapytałam, a moja współlokatorka zaproponowała żebyśmy przenieśli się do salonu. Usiedliśmy z Maćkiem na kanapie, a ja zaczęłam się denerwować. Nie wyglądali tak, jakby mieli mi do przekazania jakąś dobrą wiadomość.
- Nie przyjechałem tutaj tak po prostu, żeby cię odwiedzić. Przyjechałem po ciebie- wypowiadał kolejne słowa, a ja nie do końca pojmowałam o co mu chodzi. Jak to po mnie? O czym on mówi?
- Po mnie? Co to znaczy?- chciałam żeby natychmiast wytłumaczył mi o co mu chodzi.
- Po ciebie. Przyjechałem bez zapowiedzi żeby cię nie denerwować. Posłuchaj, kilka tygodni temu u twojej mamy wykryto raka. Choroba postępuje okropnie szybko i musisz tam pojechać. Twoi rodzice nie wiedzą, że tu jestem, ale potrzebują twojego wsparcia.- Nie chciałam wierzyć w to co mówił. Jak to? Moja mama jest chora? Nie dawno z nią rozmawiałam, dlaczego mi nie powiedziała? Dlaczego to wszystko musi mnie spotykać. Policzki miałam już wilgotne od łez. Najpierw ja. Mój wypadek mógł mi przekreślić całe życie, ale na szczęście wszystko skończyło się dobrze. Potem Lewis, o którego drżałam przez tyle czasu. Teraz ona. Co ja takiego zrobiłam, że wszyscy moi bliscy muszą być doświadczani przez los.
- Mam dla nas bilety na jutro rano. Dobrze, że przyjechałaś do domu- kontynuował, ale go nie słuchałam. Dobrze, że do jutra rana jest już tak niewiele czasu. Chcę jak najszybciej być przy mojej mamie. On jest teraz dla mnie najważniejsza...




"Wszys­tko, co nas spo­tyka - zdro­wie czy cier­pienie, dob­ro czy zło, chleb czy głód, przy­jaźń ludzka czy niechęć, dob­ro­byt czy niedos­ta­tek - wszys­tko to w ręku Bo­ga może działać ku dobremu."


________________________________________________________
Szybciej wróciłam niż miało mnie nie być ;) Dostałam natchnienie!
Rozdział pisany na szybko, ale jest ;) I ogólnie mam pomysł na dalszą część,
więc rozdziały będą regularnie, ale w niedzielę ;)
Co wam się podoba lub nie podoba, mówcie!
Pozdrawiam,
M.

7 komentarzy:

  1. Suuuper, że wróciłaś :)
    Cieszę się, że mogłam to przeczytać. Podoba mi się, że Ala powiedział Lewisowi o tym co czuje, może tak będzie lepiej.
    I ten MACIEK - oooo jakie to piękne że przyjechał. Choć trochę szkoda, że mama Ali jest chora. W sumie uważam, że dziewczyna nie powinna tam jechać, w końcu rodzice ją olewali to teraz ona powinna ich olać. No ale jednak rodzice powinni być ważni.
    Czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam
    Kilulu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będziesz w niebie, bo zanosi się na sporą ilość Maćka ;D
      Miło mi, że się cieszysz i dziękuję za opinię. Moim zdaniem był to najwyższy czas, żeby Alicja powiedziała Lewisowi co czuje. Tego było im trzeba.
      Dziękuję za komentarz.
      Pozdrawiam,
      M.

      Usuń
  2. Ja chce już następny rozdział. Już się nie mogę doczekać. Życzę duużo weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. SUUUUUUUPER!
    WROCILAS!
    CIESZE SIE OGROOOOMNIE!
    rozdzial cudo, biedna Ala
    spotyka ja tyle przykrosci i tragedii nie zasluzyla na nie
    czekam na cd,
    zycze weny
    PS ogromnie ciesze sie ze juz jestes c:

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział wspaniały i naprawdę warto było go przeczytać. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie ;( dlaczego ona i jej rodzina ma takiego pecha? A swoją drogą jej przyjaciel jest naprawdę genialny ;) przyjechał do niej żeby ją zabrać, a nie zadzwonił czy wysłał sms-a tak jakby to pewnie niektórzy zrobili :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Maciek w końcu:-) uwielbiam tego gościa, sama nie wiem dlaczego:-) super, że się pojawił i mam nadzieję, że będzie go o wiele więcej, bo on i Ala to dobrana para:-)
    Szkoda mi mamy dziewczyny. Niby rodzice ją olewali, ale to jednak rodzice:-)
    Pozdrawiam serdecznie,
    Najwierniejsza fanka Maćka i Ali - Guardian Angel:-)

    OdpowiedzUsuń

by Heather - Land of Grafic