wtorek, 28 stycznia 2014

Rozdział 4.

- Hej! Dzisiaj wychodzisz z domu- zadzwonił do mnie Lewis i zaczął od nietypowej informacji. Fakt, dawno nigdzie nie byłam, ale co on znów wymyślił...
- A dokąd wychodzę?- zapytałam z uśmiechem. Ciągle wynajdywał coś nowego żeby zająć mój czas, żebym nie musiała myśleć o tym, co niepotrzebne. Próbował mnie chyba wyciągnąć z tej 'rozsypki psychicznej', o której mówiła Olivia. Ja ciągle obstawałam przy swoim, twierdząc, że nic mi nie jest.
- Niespodzianka. Za pół godziny po ciebie będę- rozłączył się, nie pozwalając mi zapytać o cokolwiek więcej. Nie miałam pojęcia, o co chodziło tym razem.
Przebrałam się w jakieś bardziej wyjściowe ciuchy. Na szczęście nie było dzisiaj strasznego upału, jakie przytrafiają się w Australii, mimo to było dosyć ciepło. Założyłam krótkie spodenki, chociaż ubieranie się z tą nogą, którą ledwo mogłam zginać, było naprawdę ciężkie. Olivii nie było w domu, więc nie miał mi kto pomóc. Koszulkę także zmieniłam na świeżą. Ręka była już całkowicie sprawna, co zdecydowanie pomagało w samodzielności.
Lewis pojawił się punktualnie, tak jak zapowiadał. Nadal nie chciał powiedzieć, gdzie mnie zabiera. Wpakował mnie do jego BMW F21, wózek włożył do bagażnika i ruszyliśmy spod mojego domu.
- Jestem zdecydowanie zaskoczona twoim samochodem. Jesteśmy w Australii. Powinieneś mieć jakąś terenówkę, którą jeździsz po stepach, a nie eleganckie BMW.- Te dwie opcje, czyli ten człowiek i terenówka mogłyby być trochę niebezpieczne. Zdążyłam się już przekonać, że jest szalony (kolejny punkt do mojej listy).
- Tak, masz rację. W Sydney jest tyle stepów, że faktycznie powinienem jeździć jeepem. Do tej pory na szczęście tylko kilka razy urwałem zawieszenie w tym aucie.- Rzucił mi rozbawione spojrzenie. Wyraźnie był dumny ze swojej ironicznej wypowiedzi.
- I co? Jesteś mieszczuchem nieruszającym się stąd?- Spojrzałam na niego z kpiącym wzrokiem. Nigdy bym w to nie uwierzyła. Nie znałam go długo, ale wiele już o nim wiedziałam. Na początku wydał mi się zrównoważony i spokojny, ale potem przekonałam się, że jest wręcz przeciwnie. Był roztrzepany i strasznie gadatliwy, ale te cechy były u niego zdecydowanym plusem.
- Nie jestem. Mam w garażu Wranglera na specjalne okazje.- Tym po raz kolejny mnie kupił.  Uwielbiałam ten samochód. Klasyka gatunku.
Zmieniliśmy tory rozmowy na jakieś bezsensowne tematy. Lewis chyba chciał zapobiec pytaniom o cel naszej podróży. Wyjechaliśmy z Sydney i skręciliśmy na zdecydowanie mniej zatłoczoną drogę, w porównaniu do miejskich ulic. Kolejno zjechaliśmy na wąską dróżkę prowadzącą wzdłuż pomarańczowych polan pokrytych zielenią. W końcu dróżka się skończyła i zaparkowaliśmy. Nie było to daleko od miasta, maksymalnie 30 km. Spojrzałam przed siebie i zobaczyłam wodę. Nadal nie wiedziałam gdzie byliśmy.
- Wybrzeże klifowe nad Morzem Tasmana wita- powiedział mój towarzysz, rozwiewając wszelkie wątpliwości. Widok zapierał dech w piersiach. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie widziałam. Lewis wysiadł, wyjął wózek i pomógł mi na niego wsiąść. Popchał go przed siebie a ja zobaczyłam, jaką wspaniałą, nieregularną linię tworzy brzeg z wodą. Miało to ogromny urok.
- Tu jest niesamowicie- podsumowałam. Wiedziałam, że Australia ma wiele ukrytych tajemnic i to była jedna z nich.
- Musimy zrobić postęp w ćwiczeniach i pomyślałem, że przy ładnych widoczkach będzie ci przyjemniej. Wstawaj- myślałam, że się przesłyszałam. Miałam tak po prostu wstać z wózka? W końcu niby musiałam to zrobić, ale teraz?- Proszę cię, nie patrz tak na mnie, bo wyglądasz jakbyś patrzyła na idiotę. Ja natomiast mam wrażenie, że coraz częściej doświadczam tego wzroku. No wstawaj- roześmiałam się. Chwilami się tak zachowywał, więc tak patrzyłam.
Musiałam zastosować się do polecenia. Napawało mnie to lekkim lękiem, ale dźwignęłam się na rękach i podniosłam z siedzenia, stawiając na ziemi tylko zdrową nogę. Wywołało to uśmiech na twarzy Lewisa. Podszedł do mnie i złapał za obie ręce.
- Postaw drugą nogę. Nie bój się, trzymam cię.- Zastosowałam się znów do jego słów. Ujmująco opiekuńczy dodałam do listy, która coraz bardziej się wydłużała. Postawiłam nogę na ziemi i o dziwo nie zabolało.- Spróbujmy przejść kilka kroków- spojrzałam na niego niepewnie. Posłał mi uspokajające spojrzenie. Tak, tak, trzymał mnie, czułam się bezpiecznie. Faktycznie tak było. Nie bałam się, że upadnę, bo wiedziałam, że on mnie złapie. Ze strony medycznej też całkowicie mu ufałam. Wiedziałam, że wie, co robi.
Zaczęłam powoli stawiać jedną stopę za drugą. Nie szło mi całkiem dobrze, ale lepiej niż się spodziewałam. Przeszłam kilkanaście metrów. Naprawdę przeszłam, na własnych nogach! Byłam podekscytowana, że mi się udało. Lewis też był wyraźnie zadowolony z postępów. Na ziemi rozłożył koc i zaczęliśmy sesję rehabilitacyjną. Zauważyłam, że ćwiczenia zmieniły się na bardziej zaawansowane. Podobało mi się, że widać zdecydowane rezultaty naszej pracy.
Kiedy skończyliśmy, mężczyzna wyciągnął z samochodu koszyk z jedzeniem i urządziliśmy sobie mały piknik. Podobało mi się, jak to wszystko zaplanował. Miało to jednak ukryty cel.
- Widzę, że coś cię gryzie. Olivia przekonuje mnie, że jesteś rozbita przez swój stan zdrowia, ale wiem, że chodzi o coś innego. Wygadaj się w końcu.- Znów zaczął nalegać. Postanowiłam pójść za jego radą
- Ok, dzisiaj mam ochotę na gadanie. Tylko nie chcę cię zanudzić, więc bądź świadom, że sam tego chciałeś- poinformowałam go o ewentualnych konsekwencjach. Uśmiechnął się tylko.- Teraz jakoś wszystkie ciężary z mojego życia się skumulowały. Z jednej strony rodzice, którzy są trudnymi ludźmi. Od małego nigdy nie było ich przy mnie. Najpierw babcie, później nianie, a potem byłam sama dla siebie. Oczywiście pieniądze były zawsze i wszystko czego sobie zażyczyłam, ale brakowało mi po prostu mamy i taty. Najpierw starałam się w szkole żeby im zaimponować, żeby byli dumni. Nie robiło to na nich większego wrażenia, więc w końcu robiłam to wszystko dla własnej satysfakcji. Mogłam zadowalać tylko siebie, bo oni i tak nie mieli czasu. Teraz raptem pojawili się w moim życiu i jest w nim jakoś ciasno. Za dużo się dzieje.- Spojrzałam w otchłań wody przede mną. Było tu tak idealnie i pięknie. Tak bardzo nie pasowało to do mojej opowieści. Westchnęłam, położyłam się i spojrzałam w niebo. Lewis zrobił to samo po drugiej stronie obszernego koca. Słońce zaczynało zachodzić...
- Wydaje mi się, że rodzice zawsze stwarzają jakieś bariery- odezwał się. Chyba doszedł do wniosku, że przyszła kolej na niego.- Moi starali się być zawsze przy mnie, mimo wyczerpujących zajęć. Mam jeszcze starszą siostrę, z którą było podobnie. Byli na każdym przedstawieniu w szkole, na meczu piłkarskim, wiedzieli o wszystkich moich marzeniach czy problemach. I im byłem starszy, to stawało się coraz bardziej denerwujące. Teraz mam prawie trzydzieści lat, a oni chcą o wszystkim decydować za mnie. Mam na wszystko wytyczone normy. Jak byłem nastolatkiem, wiedziałem jak się zachować, bo wyniosłem to wszystko z domu, ale w końcu człowiek dojrzeje zmienia mentalność, priorytety. Nie wytrzymałem i zacząłem się sprzeciwiać pewnym rzeczom. Niewiele to dało, ale miałem jakąś satysfakcję, że próbuję. W końcu rodzice też trochę odpuścili. Chyba zrozumieli, że nie pójdzie im tak łatwo jak z Charlotte.- Jak widać nie tylko ja mam problemy. Może dorosłam już do tego żeby jakoś dojść z nimi do porozumienia. Chociaż prawdopodobnie ostatnio zaprzepaściłam jedną z moich szans.
- Jeszcze ty kiedyś wspomniałeś o przyjaciółce, a mi otworzyły się wszystkie rany, które zdążyły się jako tako zagoić- kontynuowałam moje wywody- kiedy tak najbliższa rodzina cię zawodzi, skupiasz się na przyjaciołach, oddajesz im całe serce. Ja się niestety przekonałam, że często nie warto tego robić. Najbliżsi ci ludzie ranią najbardziej, bo znają twoje upodobania, każdą twoją tajemnicę, a ty nieświadomy tego, co robią za twoimi plecami brniesz w to dalej. Chwilę później przekonujesz się jaki byłeś głupi i naiwny. Moja przyjaciółka, jak mi się wtedy wydawało oczywiście, tak owinęła sobie mojego faceta wokół palca, że zaczął mnie z nią zdradzać. Później przeszła do szantażu i doprowadziła go do takiego stanu, że upił się, a potem wsiadł do samochodu. Skutku można się domyślić. Przejechał kilkaset metrów i z jakąś kosmiczną prędkością wjechał w drzewo. Zginął na miejscu. Kilka dni później przyszła i przyznała się do wszystkiego. Moja rozpacz po starcie ukochanego natychmiast ustąpiła, bo nie miałam zamiaru płakać za kimś, kto miał mnie za nic.- Od kilku chwil miałam oczy pełne łez, ale nie mogłam się rozpłakać. Udało mi się opanować emocje. Zawsze taka byłam. Trzymałam nerwy na wodzy, panowałam nad sobą idealnie. Rzadko cokolwiek wymykało mi się spod kontroli.
Przewróciłam głowę w stronę Lewisa, chcąc dostrzec jego reakcję. W promieniach słońca zobaczyłam szkliste oczy. Chyba nie tylko mnie znów poruszyła ta historia.
- Do tego momentu nie wierzyłem, że tacy ludzie naprawdę istnieją- odezwał się po chwili. Tutaj pewnie nie istnieją, pomyślałam.- Wracajmy już, zaczyna się ściemniać- zaproponował. Przystałam na to. Miałam dosyć zwierzania się i zadawania sobie kolejnego bólu. Wstaliśmy i zebraliśmy wszystko, co mieliśmy ze sobą.
Droga powrotna minęła nam w milczeniu. Kiedy zaparkowaliśmy przed domem, nie miałam ochoty wychodzić z jego samochodu. Otworzyłam się przed nim. Nawet z Olivią o tym nie rozmawiałam.
- Może w ramach rekompensaty za wspaniały dzień wejdziesz na kawę?- wypaliłam. Nie chciałam zostać sama, a wiedziałam, że moja współlokatorka jest teraz w szpitalu. Nie umiałam przyznać się wtedy przed sobą, że tak naprawdę, chcę żeby to właśnie on został. Gdyby ona była w domu i tak bym mu to zaproponowała.
- Wejdę, ale pod jednym warunkiem.- Zobaczyłam błysk w jego oku. Znowu coś wymyślił. Ciekawa byłam, co to było tym razem. Rzuciłam mu pytające spojrzenie. Był taki dumny ze swojego pomysłu.- Wejdę jeśli przejdziesz od samochodu do drzwi. Sama.- Uśmiechał się pokazując rządek białych zębów. Tak, znów zostałam obdarzona tym uśmiechem. Odwróciłam wzrok zmieszana. Chciał, żebym pokazała, że zależy mi na tym żeby został. Sprytnie. Po co miałam się oszukiwać, przecież zależało mi.
Otworzyłam drzwi i wysiadłam. Stanęłam przed samochodem, ale nie zrobiłam żadnego kroku. Teraz już nie trzymały mnie jego silne ręce, gotowe pomóc w każdej chwili. Miałam iść naprawdę sama. Ruszyłam z miejsca. I usłyszałam, jak drzwi od strony kierowcy się otwierają. Czyli jednak będę miała asekurację. Pewniej, choć dalej powoli zaczęłam stawiać kolejne kroki. Dystans miałam taki sam albo nawet krótszy od tego wcześniej. Niby miałam motywację, ale wiedziałam, że nawet jeśli mi się nie uda, to Lewis i tak wejdzie do środka. Chciałam udowodnić sobie, że potrafię. Pół drogi było za mną. Patrzyłam na drzwi do domu jako cel. Nawet chyba nie szłam już jak straszna pokraka. Cel został osiągnięty nawet bez zbędnego wysiłku. Odwróciłam się do mężczyzny z wyrazem triumfu w oczach.
- Grunt to dobra motywacja- skomentował mój sukces.
- I wysokie mniemanie o sobie, prawda?- odcięłam się. Weszliśmy do środka i znów musiałam wrócić na wózek. Nie mogłam zbyt forsować nogi.
Zamieniliśmy się trochę rolami. Lewis zaproponował, że on zrobi kawę. Dla mnie faktycznie było to dość trudne, bo wszystko było wysoko. Usiedliśmy i zaczęliśmy rozmawiać. Tym razem już nic przygnębiającego, wręcz przeciwnie. Mówiliśmy o rehabilitacji i postępach. Byłam coraz bardziej podekscytowana, bo coraz lepiej to wszystko wyglądało.
- A gdzie spędzasz święta?- zapytał w końcu. Świetne pytanie. Wczoraj właśnie Ethan dzwonił, że operacja została ustalona na dzień przed świętami. Tylko o to mi chodziło.
- W szpitalu. Mam wyjęcie śrub- wyjaśniłam mu. Nie spotkało się to z aprobatą.
- W święta? Chyba żartujesz. Jeżeli wymyślił to wspaniałomyślny Ethan to nic, tylko mu pogratulować- poruszył się tym wszystkim. Jego reakcja była naprawdę zabawna. Oczywiście jeśli chodziło o jego przyjaciela, to podstawą było wytknięcie mu błędów.
- On mi odradzał. Sama chciałam wtedy, bo nie chcę nikomu wchodzić z butami w rodzinne święta. Wiem, że Olivia ciągnęłaby mnie na siłę do jej rodziny. Poza tym, chcę mieć to już za sobą i po tej przerwie normalnie zacząć semestr na uczelni- tłumaczyłam swoje racje, chociaż dalej mu się to nie podobało.
Jakiś czas później wróciła Olivia. Lewis natomiast oznajmił, że musi już iść. Kiedy zniknął za drzwiami, dziewczyna rzuciła mi dezaprobujące spojrzenie.
- Co?- zapytałam zdezorientowana. Nie wiedziałam o co jej chodziło.
- Ja nic nie mówię, zrobisz co uważasz. Pamiętaj tylko, że on jest zaręczony...





"By­wają ta­kie dni i no­ce, które zmieniają wszys­tko. By­wają ta­kie roz­mo­wy, które są w sta­nie wywrócić do góry no­gami cały nasz świat. Nie możemy ich prze­widzieć. Nie możemy się na nie przy­goto­wać. Czy­hają gdzieś, za­pisa­ne w łańcuchu po­zor­nych przy­padków, nieu­chron­ne jak świt po ciem­ności." 


_________________________________________________
Rozdział 4 trochę dłużej ;) Postanowiłam przedstawić wam
Alicję i Lewisa trochę bliżej, jakie wrażenia?
Dziękuję za komentarze, bo dają mi power do pisania.
Czekam na wasze opinie
Pozdrawiam,
M.


12 komentarzy:

  1. Podoba mi się ten rozdział :)
    Coś czuję, że między Alą a Lewisem coś będzie. Tylko wydaje mi się, że oni do siebie nie pasują.Alicja ma być z Maćkiem, a nie :P
    Ta przyjaciółka Alice to nie przyjaciółka tylko jakaś małpa. Na swoje nieszczęście, sama miałam w swoim życiu taką pseudo-przyjaciółkę, ale na szczęście obyło się bez większych problemów.
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział,
    pozdrawiam serdecznie
    Guardian Angel

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyjaciele niestety umieją często zawieść i Alicja przekonała się o tym na własnej skórze. Na szczęście Maciek to prawdziwy przyjaciel i zdrady z jego strony nie trzeba się obawiać ;)
      Alice i Lewis mają przed sobą jeszcze wiele czasu i wydarzeń, które wpłyną na nich w różny sposób ;)
      Dziękuję i pozdrawiam ;)

      Usuń
  2. Ciekawy rozdział :) będę musiała wrócić do poprzednich rozdziałów, ale podoba mi się ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Myślałam, że między Alicją a Etrhanem coś będzie. A tu proszę ! Chyba Lewis go zastąpi xd Opowiadanie bardzo mi się podoba i z przyjemnością będę do niego zaglądać :*
    Jeśli mogłabyś informować mnie o kolejnych rozdziałach, byłabym ci bardzo wdzięczna <3
    Pozdrawiam i życzę dużo weny :3
    http://ostatnitaniec.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuję bardzo! Mam wrażenie, że im więcej mężczyzn w opowiadaniu, tym każdy ma inny pomysł na miłość Alicji ;)
      Jasne, będę informować o nowych.
      Pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję ;)

      Usuń
  4. Bardzo podoba mi się dłuższy rozdział ;) mogą być jeszcze dłuższe ;)
    Co do Ali i Lewisa coraz bardziej mi się wydaje że coś do siebie czują. Mam tylko obawy takie jak Olivia. Niestety chłopak ma niedługo ślub ;/
    Choć podoba mi się parą Ala i Lewis mam wrażenie że napisz jeszcze Maciek. Wydaje mi się że on kocha Alicję a ona tego nie dostrzega.
    Pozdrawiam
    Kilulu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba właśnie zacznę pisać dłuższe rozdziały, bo mam coraz więcej pomysłów. Na szczęście ;)
      Ojej, postać Maćka miała być taką cichą i wgl, a widzę, że budzi chyba największe kontrowersje ;D
      Chyba was jeszcze nie raz z nim zaskoczę.
      Pozdrawiam i dziękuję ;)

      Usuń
    2. Kocham Maćka, jest to najlepsza postać.
      Choć prawie go nie ma.
      Pozdrawiam

      Usuń
  5. Dłuższa rozdziały zdecydowanie lepiej się czyta ;)
    Oo, przyjaźń (jak na razie) Alice i Lewisa rysuje się kolorowo.
    Tak dobrze się rozumieją, to miłe :)
    Pseudo-przyjaciółka Ali powinna teraz gnić w jakimś zakładzie karnym za ten wybryk.
    Lewis i Ala czy Ala i Ethan. A może Ala i Maciek?
    Jeszcze nie wiem, którą parę bym wybrała.
    Poczekam na więcej pana doktora i wtedy zdecyduję ;)

    Czekam na nn ^^
    P.S. Nie musisz mnie informować na moim blogu o nowych rozdziałach. Od czego jest pulpit nawigacyjny ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że pan doktor zaintrygował ;D
      A z informacją na blogu musiałam się pomylić, bo po prostu część życzy sobie informowania na blogu i chyba z rozpędu kliknęłam też ciebie ;)
      Dziękuję za komentarz ;D

      Usuń
  6. Hej. ;) Spodobało mi się Twoje opowiadanie. Sytuacja fajnie się rozkręca, robi się ciekawie, co skłania mnie do odwiedzenia Twojego bloga po raz kolejny. Bohaterowie wydają się całkiem sympatyczni. Wydaje mi się , że pomiędzy Alice, a Lewisem coś się kroi, a może to Ethan zdobędzie sympatię Alice? Cóż pozostaje mi dalej czytać, aby się dowiedzieć. A z robię to z miłą chęcią. :D Ogólnie bardzo fajnie czyta się to co piszesz, aż chce się tu wrócić :).

    P.S. Zapraszam do siebie, gdzie pojawił się nowy rozdział ;)
    http://love-me-hard.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

by Heather - Land of Grafic