sobota, 25 stycznia 2014

Prolog.

Zwlokłam się z łóżka, ubrałam się i ruszyłam na codzienny poranny jogging. Rodziców oczywiście nie było już w domu. Wybrałam jedną z moich ulubionych tras prowadzącą wokół Wilanowa Królewskiego. Tam można było zobaczyć jak moja dzielnica budzi się do życia. Czasami wyobrażałam sobie, że mijam sąsiadów z miłym powitaniem, którzy wychodzą do sklepu po bułki. To było jednak nierealne jeśli mieszka się wśród samych biznesmenów, wychodzących do pracy jeszcze zazwyczaj przed wschodem słońca.
Kiedy przebiegałam koło Pałacu Wilanowskiego obserwowałam pracowników, którzy uwijali się żeby przygotować muzeum, ogrody i wszystko przed przyjściem turystów. Na ulicach zaczynały się korki.
Uświadomiłam sobie też, że to mój ostatni trening tutaj aż do następnego roku. W domu czekały już na mnie spakowane walizki, a mentalnie byłam przygotowana na całkowitą zmianę. Jutro miałam znaleźć się prawie na końcu świata- po kompletnie przeciwnej stronie kuli ziemskiej. Zaczynałam roczne stypendium w Sydney. Dla mnie, studentki medycyny to ogromna szansa. Napawało mnie to tak różnymi uczuciami. Na początku, kiedy dostałam się na to stypendium byłam strasznie podekscytowana. Później zaczęłam się bać, że się tam nie odnajdę, że nie poradzę sobie w nowym miejscu. Teraz jednak już nie mogę się doczekać wyjazdu.
Biegłam już moją ulicą i zaczęłam się przyglądać mojemu domowi. Często to robiłam. Zastanawiałam się po co on jest taki ogromny. Jesteśmy tylko we troje, ja i rodzice. Czasem przyjeżdża rodzina, ale nawet wtedy kilka pokoi stoi wolnych. To bez sensu.
Wbiegłam na górę i poszłam do łazienki. Musiałam się odprężyć, więc zamiast szybkiego prysznica wzięłam długą kąpiel w wannie. Spakowałam do walizek jeszcze ostatnie rzeczy i czekałam aż przyjedzie po mnie mój przyjaciel, Maciek. Z rodzicami pożegnałam się wczoraj wieczorem, bo wiedziałam, że dzisiaj jak wstanę, już ich nie będzie. W końcu usłyszałam dzwonek domofonu i wpuściłam Maćka.
Poznaliśmy się w liceum i po pewnym czasie staliśmy się prawie nierozłączni. Doradzaliśmy sobie w każdej sprawie, kłóciliśmy się jak stare dobre małżeństwo, ale nigdy nie byliśmy razem. Jesteśmy przykładem tego, że przyjaźń między kobietą, a mężczyzną naprawdę istnieje i żadne z nich nie musi być przy tym homoseksualistą.
Maciej wziął moje walizki, zapakował je do swojego samochodu i wyruszyliśmy w drogę. Napawałam się widokiem Warszawy żeby dobrze ją zapamiętać. Przez najbliższy rok będę piętnaście tysięcy kilometrów stąd. Po drodze jeszcze Pekin. Przesiadka i dziewięć godzin na zwiedzenie stolicy Chin. Lepiej nie mogło mi się trafić.
Wysiedliśmy pod Okęciem, zabraliśmy bagaże i weszliśmy. Zaraz musiałam udać się na odprawę, więc przyszedł czas się pożegnać. Przytuliłam się do niego mocno. Będzie mi go tak bardzo brakowało.
- Dzwoń do mnie przynajmniej raz w tygodniu i wysyłaj zdjęcia. Mam nadzieję, że szybko się zadomowisz, ale nie zapomnij, że tutaj jest twój dom i tutaj wszyscy będą czekać na twój powrót. I nie zabij się tam, bo znając ciebie...- kontynuował swoje kazanie mój przyjaciel. Patrzyłam na niego z uśmiechem.
- Moja mama mniej mnie pouczała.- przerwałam mu.
- Bo ona nie zna cię tak jak ja.- wyjaśnił mi szybko. Tutaj miał rację. Nie znała mnie prawie w ogóle.
- Och, tak bardzo cię nienawidzę Maciuś.- powiedziałam sarkastycznie i jeszcze raz się do niego przytuliłam. Lubiłam się z nim przekomarzać.
- A ja tak bardzo cię kocham.- odwzajemnił uścisk.- Wracaj szybko.- powinnam dziękować Bogu za takiego przyjaciela. Odkleiliśmy się od siebie i poszłam tam, gdzie musiałam. Czas zacząć największą przygodę mojego życia...


,, Mam wybór: mogę być ofiarą lo­su lub poszu­kiwaczem przygód wy­ruszającym po skarb. Wszys­tko za­leży od te­go jak będę pos­trze­gała włas­ne życie.''

6 komentarzy:

  1. Dziękuję za komentarz pozostawiony w spamowniku. Zobaczyłam słowo "Australia" i zaczęłam cieszyć się jak małe dziecko :) Kocham ten kraj i mam nadzieję, że kiedyś uda mi się go zwiedzić. Nie masz pojęcia jak bardzo zazdroszczę głównej bohaterce. Roczny pobyt w Sydney, wycieczka do Pekinu :) Ach :) Ale najbardziej zazdroszczę jej takiego przyjaciela jak Maciek. Widzę, że nie tylko ja wierzę w przyjaźń damsko-męską :)
    Bardzo podobał mi się fragment, w którym opisywałaś jej ostatni jogging. Takie swoiste pożegnanie z miastem.
    Dodaję do obserwowanych i czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam!
    ~`non-clamabit.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawy prolog. :) Widać, że Ala i Maciek są prawdziwymi przyjaciółmi. :)
    Piszesz w ciekawy sposób, przez co czytało mi się szybko i przyjemnie.:)
    Gratuluję talentu.
    Pozdrawiam serdecznie,
    Guardian Angel

    OdpowiedzUsuń
  3. "- Moja mama mniej mnie pouczała.- przerwałam mu." a po szto, po szto kropka na końcu wypowiedzi? Nie stawiamy jej, jeśli później następuje bezpośredni komentarz do wypowiedzi (czy jak to się mądrze nazywa). ;)

    Zastanawiam się, czemu ten kawałek tekstu jest prologiem, a nie pierwszym rozdziałem... Jako wprowadzenie wydarzeń? Może później się dowiem ;) Zaczyna się dość przyjemnie i delikatnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za wskazówki, które bardzo mi się przydadzą ;)
      A dlaczego ta część tekstu jako prolog? Zawsze jak zaczynam opowiadanie, jako prolog piszę takie swego rodzaju wprowadzenie. Tutaj przedstawiłam chwile w Polsce, dalej jest już tylko Australia, więc dlatego chyba akurat tak. ;)

      Usuń
  4. Hej :) Zostawiłaś na moim blogu linka do siebie, więc jestem.
    Ładnie piszesz i podoba mi się to, że na końcu rozdziału jest zamieszczone zdjęcie i cytat.
    Wygląd bloga też mi się podoba :).
    Ciekawa jestem, jak to wszystko rozwiniesz.
    hopelessdream

    OdpowiedzUsuń
  5. No, taka wielka zmiana to z pewnością coś nowego ;) ciekawe czy z Maćkiem będzie coś więcej czy nie, wydaje się być fajny chociaż niewiele o nim napisane :D
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

by Heather - Land of Grafic